Przejdź do treści
Źródło artykułu

Stolarski: satelita Lem przestaje być dzieckiem

Pierwszy polski satelita naukowy Lem wychodzi teraz z „okresu dziecięcego” – powiedział PAP dr Marcin Stolarski. Naukowcy chcą, by potencjalne błędy popełnił w laboratorium, pod ich czujnym okiem, zamiast w kosmosie. Start Lema planują na grudzień tego roku.

Lema zbudowali specjaliści z Centrum Badań Kosmicznych PAN (CBK PAN) i Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN. Jest jednym z sześciu satelitów budowanych w ramach międzynarodowego programu BRIght Target Explorer Constellation – BRITE.

„Lem jest teraz w laboratorium i wypala tzw. godziny. Pracuje tylko po to, by wyzbyć się problemów tzw. okresu dziecięcego. Zanim poleci w kosmos, musi popracować na Ziemi około tysiąc godzin. Jeśli miałby się popsuć, to lepiej, by zrobił to tutaj, byśmy mogli szybko tę część wymienić” – powiedział PAP dr Marcin Stolarski, który w CBK PAN odpowiada za systemy łączności dla polskich satelitów BRITE.

Jak tłumaczy, urządzenia elektroniczne, również te będące częścią satelitów, psują się zazwyczaj albo na samym początku misji, albo dopiero wtedy, gdy się starzeją. „Chcemy, by Lem ten okres dziecięcy wypracował na Ziemi i potem na długi czas wyślemy go w kosmos. Plan jest taki, by wystrzelić go pod koniec 2013 r., albo na początku roku 2014” – dodał rozmówca PAP.

Drugim z polskich satelitów, który dołączy do projektu BRITE, jest Heweliusz. „Jest teraz ponownie składany, po tym, jak naukowcy wszystkie jego elementy rozłożyli na specjalnej płycie, by ostatecznie sprawdzić, czy działają prawidłowo” – opisał PAP dr Stolarski.

Lem i Heweliusz to tzw. nanosatelity, czyli satelity bardzo małych rozmiarów. Wysłanie dużego satelity na orbitę kosztuje ok. 0,5 mld euro. O ile USA czy Francję stać na takie rozwiązania, to Polska nie może sobie na nie pozwolić. „Stąd pomysł, by eksperymenty naukowe w kosmosie przeprowadzać na małych satelitach, takich jak BRITE” – zaznaczył rozmówca PAP.

Jak wytłumaczył, do tej pory tak małe przyrządy wykorzystywano tylko jako satelity amatorskie i edukacyjne. Satelity BRITE to pierwsze tak małe obiekty, które mają swoje zadanie naukowe. Umieszczone na orbicie, na wysokości 800 km, przez kilka lat będą prowadzić precyzyjne pomiary 286 najjaśniejszych gwiazd na niebie.

„Na pokładzie mają zainstalowane teleskopy, w zasadzie zwykłe aparaty fotograficzne. Trzy z sześciu satelitów będą robiły zdjęcia w czerwieni, a trzy w kolorze niebieskim. Takie pary czerwona-niebieska na jakiś czas będą ustawiane na konkretną gwiazdę i zmierzą, jak jasno ta gwiazda świeci” – opisał dr Stolarski.

Gwiazda – dodał - to bąbel gotującego się i bulgoczącego gazu. Obserwując zmiany w jasności gwiazdy, można określić, co się dzieje w środku niej. „Rozumiemy wiele procesów, które się dzieją na Słońcu, jednak do tej pory naukowcy nie do końca wiedzą, jak to się dzieje, że ono świeci. Dlaczego światło słoneczne dociera do Ziemi w ciągu kilku minut, a odcinek od jądra słonecznego do powierzchni, foton pokonuje przez tysiące lat” – zauważył dr Stolarski.

Powierzenie małym satelitom poważnych zadań naukowych wiąże się jednak z pewnym problemem, nad którego rozwiązaniem pracuje właśnie inżynier z CBK PAN. Z zamontowanymi teleskopami optycznymi satelity generują bardzo dużo danych. Jednocześnie jako małe obiekty mają też niewiele paneli słonecznych, więc produkują niewiele prądu. Niestety, aby przesłać tak dużo danych, trzeba pobrać go dużo więcej, niż satelita może wygenerować.

Dr Stolarski zamierza zmodyfikować sposób nadawania przez radio satelitarne danych z satelitów, kompresując te dane. Polski uczony elementy zwykłego radia satelitarnego chce zamienić na ich model matematyczny. „Dzięki takiemu rozwiązaniu system będzie analizował na bieżąco odcinek pasma radiowego. Jeśli stwierdzi, że w danym odcinku jest trochę mniej informacji, to właśnie w nim +upchnie+ trochę więcej danych. Jeśli i na tym odcinku zrobi się zbyt ciasno, to przeniesie się gdzie indziej” – opisał rozmówca PAP.

Polska inwestuje w przemysł kosmiczny od dłuższego czasu, ale do tej pory nasi naukowcy budowali eksperymenty lecące na satelitach innych państw. "Polskie czujniki są na księżycu Saturna - Tytanie, wokół Marsa szukają oznak życia, są na Wenus. Dobrze by było, aby satelity BRITE uświadomiły ludziom, że u nas też można rozwijać technologie kosmiczne. Teraz, gdy mówię komuś, że buduję statki kosmiczne, to zazwyczaj myśli, że żartuję" - zaznaczył dr Stolarski.

Zdaniem uczonego to odpowiedni czas, by w Polsce rozwijać technologie kosmiczne. "Problem polega na tym, że Polska boi się innowacyjnych przedsięwzięć. Ciągle mówimy o innowacyjności, ale w 80 proc. wybieramy bezpieczne projekty, które gwarantują, że osiągniemy sukces. Taki przeciętny projekt jednak zazwyczaj nie błyszczy. Jeżeli ktoś zainwestowałby w moją technologię przesyłania danych z małych satelitów, to ja nie gwarantuję, że ona da rozwiązanie ścieżką, którą ja podążę. Jednak jeśli da, to będzie świeciła jak diament" - powiedział rozmówca PAP.

Ewelina Krajczyńska (PAP)

ekr/ agt/ tot/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony