Śmigłowcem, który rozbił się pod Opolem, leciał ojciec z synami
Do tragedii doszło w środę po godzinie 9. Lecący z Koszęcina (Śląskie) do Ziębic (Dolnośląskie) prywatny śmigłowiec typu Robinson R44 spadł na pole w Domecku, kilkadziesiąt metrów od zabudowań i drogi. Na miejscu zginęli dwaj z trzech mężczyzn lecących maszyną. Najmłodszego przewieziono do szpitala, gdzie ze względu na rozmiar i rodzaj obrażeń wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej. Jego stan lekarze określają jako stabilny, jednak nadal zagrażający życiu.
Jak powiedział prokurator Bar, ustalono tożsamość wszystkich uczestników tragicznego lotu. "Jest to rodzina - 57-letni biznesmen i jego dwaj synowie. Najstarszy z nich został znaleziony na miejscu pilota. On też jako jedyny miał licencję uprawniającą do kierowania śmigłowcem. Wczoraj tożsamość ofiar potwierdziły żona i córka Marka P." - powiedział Bar.
Śledczy mają już urządzenie rejestrujące parametry lotu maszyny. Przesłuchano także świadków. Wstępny komunikat w sprawie katastrofy w Domecku będzie ogłoszony przez Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych do trzydziestu dni od zdarzenia. (PAP)
autor: Marek Szczepanik
masz/ mark/ wus/
Komentarze