Przejdź do treści
Źródło artykułu

Raport: 36. pułk przyjmował zadania, których nie mógł bezpiecznie realizować

36. pułk lotniczy przyjmował od dysponentów zadania, których przy tej liczbie samolotów, wyszkolonych pilotów i personelu naziemnego, nie mógł bezpiecznie realizować - stwierdza raport komisji Jerzego Millera.

"Presja dysponentów co do realizacji zamówień na wykonanie lotów oraz świadomość dowództwa pułku i personelu latającego wagi realizowanych przez jednostkę zadań skutkowała przyjmowaniem do realizacji zadań, których pułk, w ramach dysponowanych środków (liczba statków powietrznych, wyszkolonych pilotów oraz personelu obsługi naziemnej) nie był w stanie realizować przy utrzymaniu pożądanego poziomu bezpieczeństwa lotów" - napisano w raporcie.

Zdaniem raportu powodowało to m.in. przekraczanie norm czasu nalotów oraz czasów startowych. "W ostatnich latach personel kierowniczy pułku musiał z coraz większym trudem godzić realizację zadań operacyjnych z prowadzeniem szkolenia lotniczego załóg lotniczych, co powodowało wiele uchybień w szkoleniu lotniczym" - dodano.

Raport głosi, że mimo spadku liczby samolotów i ograniczania liczby załóg, liczba zadań operacyjnych, które musiał realizować pułk, pozostawała taka sama, lub nawet ulegała zwiększeniu. "Sytuacja, w której dowódca meldował przełożonym o problemach, interpretowana była jako brak umiejętności dowodzenia" - dodano. Stosowanie takich kryteriów oceny komisja stwierdziła na podstawie oświadczeń byłych dowódców 36. pułku.

Każdy z nich potwierdzał zgłaszanie przełożonym różnych problemów, które w większości musiał rozwiązywać sam bez wsparcia ze strony przełożonych. Według raportu najbardziej wymownym przykładem jest treść pisma dowódcy 36. pułku z 25 listopada 2008 r. do dowódcy Sił Powietrznych (w tym czasie pułkiem dowodził płk Ryszard Raczyński - PAP): "Pomimo wielu trudności i zagrożeń, którym w codziennej służbie stawia czoło podległa mi kadra, nie przewiduję w najbliższym czasie zagrożeń w utrzymaniu wysokiego poziomu realizacji zadań transportowych oraz innych wynikających z przeznaczenia pułku".

W raporcie podkreślono, że w pułku częste były rotacje pilotów spowodowane odejściami do rezerwy. Nie zostały jednak wypracowane żadne mechanizmy, które przedłużałyby aktywność zawodową pilotów wojskowych w ogóle, a w 36. pułku w szczególności - dodano. "Coraz młodsi piloci, z coraz mniejszym doświadczeniem, w coraz krótszym czasie uzyskiwali uprawnienia instruktorskie i rozpoczynali szkolenie swoich następców" - stwierdza raport.(PAP)

sta/ malk/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony