Prezes Airbusa: niepewność wokół brexitu jest kompromitująca
"Proszę, nie słuchajcie szaleństw zwolenników brexitu, który twierdzą, że +ponieważ oni mają tutaj wielkie fabryki, to się nie przeniosą (do innego kraju) i na zawsze będą tutaj+. Nie mają racji. Oczywiście, nie jest możliwe natychmiastowe przeniesienie naszych fabryk w Wielkiej Brytanii do innych części świata, ale lotnictwo jest długoterminową branżą i możemy być zmuszeni do przekierowania przyszłych inwestycji w razie bezumownego brexitu" - ostrzegł w czwartek Enders.
Jak dodał, zwolennicy opuszczenia Wspólnoty "nie powinni mieć wątpliwości, że jest wiele państw, które bardzo chciałyby budować skrzydła do samolotów Airbusa".
"We współczesnym globalnym systemie gospodarczym Wielka Brytania nie jest w stanie działać samodzielnie. Wielkie projekty lotnicze są kwestiami międzynarodowymi" - zaznaczył szef koncernu. Tłumaczył, że właśnie dlatego jego firma "wielokrotnie apelowała o jasność (dotyczącą przyszłości), ale wciąż nie mamy pojęcia, co tak naprawdę się tutaj dzieje".
Niemiecki menedżer ocenił, że "fakt, że ponad dwa lata po referendum z 2016 roku biznes wciąż nie jest w stanie odpowiednio zaplanować swojej przyszłości, jest kompromitujący" dla władz w Londynie.
Airbus buduje w Wielkiej Brytanii m.in. samoloty i satelity, zatrudniając ponad 14 tys. osób bezpośrednio i ok. 110 tys. osób w szerszym łańcuchu dostaw. Roczne obroty wynoszą ok. 6 mld funtów.
Niespodziewanie słowa Endersa zostały pozytywnie przyjęte przez ministra ds. biznesu w rządzie premier Theresy May Richarda Harringtona, który na spotkaniu z przedstawicielami przemysłu w niemieckiej ambasadzie powiedział, że jest "zachwycony" krytyką bezumownego brexitu.
Odchodząc od neutralnej linii szefowej rządu w tej sprawie, minister jasno ocenił, że opuszczenie Wspólnoty bez porozumienia z UE byłoby "katastrofą dla biznesu".
"Firmy muszą wiedzieć, na czym stoją, a to nie oznacza mówienia +o, świetnie, dwa tygodnie do wyjścia, teraz możemy wykluczyć bezumowne wyjście+. Naprawdę w to nie wierzę. Dobrze się czuję z tym, że mówię to publicznie, i (zaakceptuję) jeśli premier zdecyduje, że (w związku z tą wypowiedzią) nie jestem właściwą osobą na tym stanowisku" - powiedział, cytowany przez "Guardiana".
Jak tłumaczył, wyzwania związane z koniecznością zapewnienia ciągłości produkcji niezależnie od rozwoju negocjacji z UE "nie są teorią, ale czymś, co dzieje się w czasie rzeczywistym".
W poprzednich dniach swoje ostrzeżenia dotyczące brexitu przekazali także szefowie innych firm, m.in. koncernu Sony, który szuka nowej siedziby na kontynencie, najprawdopodobniej w Holandii.
W czwartek media ujawniły, że publiczna telewizja BBC również poszukuje nowego biura w kraju członkowskim Unii Europejskiej, aby zachować dotychczasowe licencje i prawa do nadawania na terenie Wspólnoty.
Brytyjska Izba Gmin zagłosowała 15 stycznia przeciwko proponowanej przez rząd May umowie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. W razie braku większości dla tego dokumentu lub jakiegokolwiek alternatywnego rozwiązania, na mocy procedury wyjścia opisanej w art. 50 traktatu o UE, Wielka Brytania automatycznie opuści Wspólnotę bez umowy o północy z 29 na 30 marca.
Wśród możliwych scenariuszy wyjścia z impasu są m.in.: powtórzenie głosowania w Izbie Gmin po uzyskaniu dalszych zapewnień politycznych ze strony UE, przedłużenie procedury wyjścia ze Wspólnoty na mocy art. 50 traktatu, wyjście z UE bez umowy, organizacja drugiego referendum lub rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych w Wielkiej Brytanii.
Z Londynu Jakub Krupa (PAP)
Komentarze