Powietrzne patrole znów sprawdzają statki w kanadyjskiej Arktyce
Patrolowy samolot DeHavilland Dash 7, z obserwatorami i specjalnym wyposażeniem, krążyć będzie do października nad wodami kanadyjskiej Arktyki. Maszyna ma wyłapywać nie tylko winnych zanieczyszczania wód, ale także przypadki wypłynięcie statku w dalszą podróż, choć według oficjalnych informacji jednostka stoi na kotwicy – poinformował portal internetowy kanadyjskiego publicznego nadawcy CBC.
Patrole samolotów, w ramach National Aerial Surveillance Program, będą miały coraz większe znaczenie, ponieważ ze względu na ocieplanie się klimatu arktyczne wody Kanady będą coraz dłużej dostępne dla żeglugi.
Zanieczyszczanie wód jest oczywiście w Kanadzie nielegalne, a wszelkie przypadki tego typu muszą być zgłaszane władzom. Jednak, kiedy rozpoczęto pierwsze loty patrolowe w 2006 roku, stwierdzono przypadki nieinformowania o zanieczyszczeniach, ale powietrzna kontrola sprawiła, że statki musiały płacić za to duże kary finansowe. Powietrzne inspekcje, które w tym roku wzmocniono, ukróciły - jak wynika z danych Transport Canada - samowolę załóg statków. W tym roku nie znaleziono żadnych śladów zanieczyszczeń.
Ekologiczne patrole, które kontrolują sytuację na obszarze sięgającym 200 mil morskich od kanadyjskich wybrzeży, mają także znaczenie militarne. Ze względu na spory o dostęp do bogactw naturalnych Arktyki Kanada od kilku lat wzmacnia w tym regionie swoją obecność, także wojskową. Jak na swoich stronach internetowych przypomina rząd, kanadyjskie wybrzeża mają 202 tys. kilometrów długości, co jest najdłuższą na świecie linią wybrzeży jednego kraju. W tym linia brzegowa Arktyki liczy 162 tys. km. (PAP)
lach/ ap/
Komentarze