Polscy i rosyjscy prokuratorzy - oddzielnie o katastrofie smoleńskiej
W piątek odbyły się dwie konferencje prasowe prokuratorów badających katastrofę z 10 kwietnia 2010 r.: polskich - w Warszawie, rosyjskich - w Moskwie.
Polscy prokuratorzy, którzy uczestniczyli w Moskwie w przesłuchaniach czterech oficerów z wieży kontroli na lotnisku w Smoleńsku, zapewniali, że rosyjscy śledczy umożliwili im zadanie wszystkich pytań i dwa dodatkowe przesłuchania. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie wyklucza kolejnych wizyt polskich śledczych w Rosji.
Zarazem zdementowano informacje "Naszego Dziennika", jakoby polscy prokuratorzy zapoznali się w Moskwie z aktami rosyjskiego śledztwa, z których miałoby wynikać, że gen. Andrzej Błasik nie znajdował się w kokpicie Tu-154M. "Polscy prokuratorzy nie zapoznawali się z dokumentami dotyczącymi gen. Błasika; ani tymi, które potwierdzają, że gen. Błasik był w kokpicie samolotu Tu-154M, ani też takimi, które by tej wersji zaprzeczały" - oświadczył płk Ryszard Filipowicz. Według niego, kopie dokumentów rosyjskiego śledztwa uprawniają tezę, iż gen. Błasik był w kokpicie.
Według prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, w "perspektywie kilku tygodni" powinien zakończyć się wątek polskiego śledztwa co do organizacji lotu do Smoleńska. Dodał, że polska prokuratura oczekuje obecnie na 32 tomy akt rosyjskiego śledztwa. Wciąż nie wiadomo, kiedy polscy biegli zakończą odczyt czarnych skrzynek tupolewa.
Seremet oświadczył, że polska prokuratura nie będzie odnosiła się do opinii na temat przyczyn katastrofy, przedstawionych w czwartek przez rosyjskich ekspertów. Te wypowiedzi - jak ocenił - to "dowolne opinie prywatnych osób", które nic nie wnoszą do polskiego śledztwa.
Na konferencji w Moskwie, w której uczestniczyli szef grupy śledczej Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Michaił Guriewicz i rzecznik Komitetu Władimir Markin, poinformowano, że rosyjskie śledztwo zbliża się do końcowego etapu, ale na razie trudno określić, jak długo będzie jeszcze trwało i jakie są ostateczne wnioski. "Dotychczas nie znaleźliśmy żadnych dowodów, które podałyby w wątpliwość wnioski MAK" - powiedział Guriewicz. Jak dodał, obecnie nie ma też jakichkolwiek dowodów na to, że ktokolwiek wywierał presję na kontrolerów lotu.
Wrak Tu-154M był rozcinany tylko w celu wydobycia zwłok ludzkich - zapewnił Guriewicz. Dodał, że fragmenty ciał były wszędzie wokół, a także tkwiły w poszyciu maszyny.
Powiedział, że w aktach sprawy znajdują się kopie ekspertyz medycznych dotyczących wszystkich ofiar katastrofy. "Chodzi o to, aby wykluczyć fakt nastąpienia śmierci przed katastrofą i określić, co było przyczyną śmierci" - dodał. "Dlatego została przeprowadzona ekspertyza dotycząca wszystkich ofiar i zostało określone, że 0,6 promila alkoholu znajdowało się we krwi gen. Andrzeja Błasika, który w momencie katastrofy znajdował się w kabinie załogi" - powiedział Guriewicz.
Wciąż nie wiadomo, kiedy stronie polskiej zostaną przekazane dowody rzeczowe, w tym wrak i "czarne skrzynki" Tu-154M. Dotychczas 36 osób otrzymało w rosyjskim śledztwie status pokrzywdzonych.
Komitet Śledczy zapewnia, że z dotychczasowych ustaleń nie wynika, by na miejscu katastrofy wykonano "choć jeden nieusankcjonowany wystrzał z broni palnej".
Z dotychczasowych ustaleń rosyjskiego śledztwa wynika, że lotnisko w Smoleńsku mogło przyjmować nieregularne rejsy Jaka-40 i Tu-154M. Zdaniem Guriewicza kierownik lotów nie mógł zamknąć lotniska, według niego można mówić jedynie o skierowaniu samolotu na lotnisko zapasowe albo z określonej wysokości na drugi krąg podejścia.
Jak wynika z zeznań Anatolija Murawiowa (10 kwietnia był dyspozytorem ruchu lotniczego w Smoleńsku), na które powołują się "Wiadomości" TVP1 oraz TVN24, kierowanie lotami na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku odbywa się zgodnie z Federalnym Regulaminem Lotnictwa Państwowego. Zgodnie z nim kierownik lotów ma prawo do samodzielnego podejmowania decyzji o odesłaniu samolotu na lotnisko zapasowe. Według reporterów "Wiadomości" podważa to tezę o braku odpowiedzialności wieży za katastrofę, którą zaprezentował MAK w swoim raporcie.
Według rosyjskich śledczych, przebywający w Moskwie polscy prokuratorzy odmówili udziału we wspólnej konferencji prasowej, choć im to proponowano. Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa wyjaśnił PAP, że "wynikało to z wewnętrznych ustaleń". "Koledzy mieli wrócić do kraju i uczestniczyć w konferencji w Warszawie; żadnego drugiego dna bym się w tym nie dopatrywał" - dodał.
Posłowie PiS i SLD są zawiedzeni i rozczarowani informacjami polskich prokuratorów po ich wizycie w Moskwie. Polska nie może wdawać się w grę z Rosją na emocjach - twierdzi PO. PSL uważa, że nie należało się spodziewać rewelacji. Poseł PiS Antoni Macierewicz, który kieruje zespołem parlamentarnym badającym katastrofę, ocenił, że na skutek decyzji o powierzeniu postępowania prokuraturze rosyjskiej, "polska prokuratura jest nadal bezradna wobec dyktatu prokuratury rosyjskiej". "Oznacza to, że wobec braku jednoznacznego stanowiska państwa polskiego strona rosyjska narzuci opinii międzynarodowej takie tezy jakie będą jej wygodne, nie uwzględniając stanowiska polskiego, a polscy prokuratorzy nie będą dysponować kluczowymi dowodami" - dodał.(PAP)
sta/ akw/ pz/ jra/
Komentarze