Politycy o wstępnym raporcie MAK ws. katastrofy Tu-154
Wstępny raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego ws. katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem nie jest przełomowy i pozostawia jeszcze wiele pytań bez odpowiedzi - uważają polscy politycy.
Międzypaństwowy Komitet Lotniczy ogłosił w środę na konferencji prasowej w Moskwie, że wykluczono wybuch, pożar i zamach terrorystyczny jako przyczynę katastrofy. Przedstawiciele MAK poinformowali ponadto, że po nawiązaniu łączności z wieżą w Smoleńsku uprzedzono załogę Tu-154 o mgle i złej widoczności na lotnisku, i że nie ma możliwości lądowania. Eksperci podali również, że na "czarnych skrzynkach" zidentyfikowano dwa głosy spoza załogi. Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że jedną z tych dwóch osób był generał broni Andrzej Błasik, dowódca Sił Powietrznych. Poseł PO, czynny pilot, Piotr Ołowski, powiedział dziennikarzom, że na razie minęło zbyt mało czasu od katastrofy, żeby można było jednoznacznie stwierdzić, co było przyczyną. "Uzyskaliśmy jednak odpowiedzi na kilka pytań, ale na pewno tych pytań jest jeszcze bardzo wiele. Musimy zbadać nie tylko to, co się działo na dwie minuty przed lądowaniem, ale także to, co działo się przed startem samolotu" - zaznaczył.
"Cieszę się, że zostały wyjaśnione wątpliwości, (mówiące o tym) że załoga nie mogła się dogadać z kontrolerem lotu. Wiemy teraz, że kapitan prowadził korespondencję po rosyjsku i nie ma żadnych wątpliwości, że ta korespondencja była prowadzona prawidłowo, zostały też wyjaśnione okoliczności dotyczące wyposażenia lotniska w Smoleńsku" - powiedział Ołowski.
Dodał też, że na konferencji nie pojawiły się żadne uwagi co do współpracy strony polskiej i rosyjskiej przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy. "Myślę, że ma to istotne znaczenie. Jestem przekonany, że otrzymamy obiektywny obraz tego, co się stało" - podkreślił.
Jak dodał, jest spokojny o przebieg śledztwa. "Posunęło się do przodu, nie widzę tutaj zastrzeżeń, współpraca jest dobra. Myślę, że będzie prawdziwa odpowiedź, dlaczego doszło do katastrofy" - ocenił Ołowski.
Z kolei według posła PiS Jarosława Zielińskiego, konferencja MAK potwierdza, że słuszny był apel jego partii o to, żeby to strona polska prowadziła postępowanie. "Przełomu nie ma. Pojawiają się za to wątpliwości. Konferencja pogłębiła nasze przekonanie, że powinno być inaczej od samego początku" - powiedział Zieliński dziennikarzom w Sejmie.
"Mimo wielokrotnych zapewnień, podczas konferencji o obiektywizmie prowadzonego postępowania widać wyraźnie jego ukierunkowanie w stronę poszukiwania przyczyn katastrofy w załodze samolotu, a nie po stronie technicznej. Strona rosyjska może uciekać w jakiś sposób od skojarzeń związanych ze stroną techniczną, bo to jest jej odpowiedzialność" - dodał. Zdaniem Zielińskiego w trakcie konferencji nie padały odpowiedzi na wiele ważnych pytań, w tym dlaczego obsługa lotniska w Smoleńsku nie wydała zakazu lądowania załodze prezydenckiego samolotu mimo złych warunków pogodowych.
W opinii Zielińskiego po stwierdzeniu MAK, że rozszyfrowywanie zapisów czarnych skrzynek TU-154 jest zakończone powinny one jak najszybciej trafić do Polski. Natomiast zdaniem szefa sejmowej Komisji Obrony Narodowej Stanisława Wziątka (Lewica), konferencja MAK uporządkowała dotychczasowy stan wiedzy i podała wszelkie informacje, które mają już charakter oficjalny. "Nie rzuciła natomiast żadnego nowego światła na wyjaśnienie tego wypadku i nie podano tego, co jest dla nas bardzo istotne - a mianowicie kto znajdował się w kokpicie pilotów" - zaznaczył Wziątek w rozmowie z PAP.
Polityk ocenił, że w tej sprawie istotne jest nie tylko kto był tam obecny, ale także co zostało ewentualnie powiedziane. "Bo być może to była sugestia dotycząca tego, żeby po prostu piloci - mimo trudnych warunków - lądowali. Być może - stawiam tu znak zapytania, ale chciałbym wierzyć, że nie" - powiedział Wziątek.
Zaznaczył jednak, że nie sądzi, by "piloci tak doświadczeni, robiący tyle podejść do lądowania mogli podejmować sami tak duże ryzyko, w tak trudnych warunkach".
Wziątek powiedział również, że spodziewa się iż zdecydowanie więcej informacji w sprawie okoliczności smoleńskiej katastrofy pojawi się na czwartkowych posiedzeniach: Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Komisji Obrony Narodowej.
Poseł PSL Stanisław Rakoczy podkreślił, że nie spodziewał się, iż na konferencji przedstawicieli MAK podane zostaną jakieś sensacyjne informacje dotyczące przyczyn katastrofy. Jego zdaniem, na tym etapie należy się wstrzymać przed wyciąganiem jakichś ostatecznych wniosków. Jak zaznaczył, dla niego kluczowe będzie ustalenie, czyje głosy słychać na nagraniach z kabiny pilotów. Zwrócił uwagę, że na konferencji można było się dowiedzieć, które ewentualne przyczyny katastrofy zostały wykluczone. "Zostało to stwierdzone, na podstawie prac komisji i w tej chwili ma już wagę oficjalnego oświadczenia" - powiedział PAP poseł PSL. Rakoczy uważa, że należy uzbroić się w cierpliwość i czekać na wyniki prowadzonych śledztw. Podkreślił, że obecne informacje nie są wystarczające, by definitywnie powiedzieć co dokładnie było przyczyną katastrofy TU-154. "Natomiast odrzucenie kilku hipotez zbliża nas do prawdy, bo coraz bardziej zawężamy pole dot. ewentualnej przyczyny katastrofy" - dodał.
Komentarze