Przejdź do treści
Źródło artykułu

NPW: Rosjanie odpowiedzieli na pytania pełnomocnika ws. broni palnej

Z materiałów przekazanych przez stronę rosyjską wynika, że 10 kwietnia 2010 r. w miejscu katastrofy Tu-154 rosyjscy funkcjonariusze nie używali broni palnej - poinformowała PAP prokuratura wojskowa. Pytania o tę kwestię zadał jeden z pełnomocników bliskich ofiar.

Jak poinformował w piątek mjr Marcin Maksjan z NPW, dokumenty będące odpowiedzią na te pytania wpłynęły do prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w połowie lipca i zostały przetłumaczone przez biegłego tłumacza.

"Są to protokoły przesłuchania świadków oraz inne materiały, z których wynika, że 10 kwietnia 2010 r. na terenie lotniska Smoleńsk-Północny, bądź w rejonie miejsca katastrofy, funkcjonariusze Federacji Rosyjskiej nie używali broni palnej" - powiedział mjr Maksjan.

Prośba o ustalenie, czy miała miejsce sytuacja użycia broni palnej 10 kwietnia 2010 r. "przez funkcjonariuszy sił zbrojnych FR bądź innych funkcjonariuszy służb rosyjskich stanowiących obsługę lotniska lub zabezpieczających i obecnych na miejscu lub w rejonie katastrofy" znalazła się wśród pytań zawartych w polskim wniosku o pomoc prawną wysłanym do Rosji w czerwcu zeszłego roku.

Wcześniej do WPO wpłynął wniosek jednego z pełnomocników bliskich ofiar katastrofy - mec. Piotra Pszczółkowskiego - o zwrócenie się z pytaniami w tej sprawie w drodze międzynarodowej pomocy prawnej do Komitetu Śledczego FR.

Pytania takie zostały sformułowane - jak informowały media - m.in. w związku z nagranym wkrótce po katastrofie i zamieszczonym w internecie krótkim filmem z miejsca tragedii, w którym pojawiły się odgłosy mające przypominać wystrzały z broni palnej.

Do kwestii tej odnosiły się także opinie, które trafiły do prokuratury wojskowej. Wspominał o nich rok po katastrofie smoleńskiej - w kwietniu 2011 r. - podczas konferencji prasowej podsumowującej ówczesny stan śledztwa szef warszawskiej WPO płk Ireneusz Szeląg. Wskazywał wówczas, że we wnioskach opinii kryminalistycznych ABW i KGP dotyczących filmu z miejsca katastrofy nie stwierdzono, by dźwięki z tego filmu były wystrzałami z broni palnej, ale nie ustalono ich pochodzenia.

W piątek mec. Pszczółkowski zapoznał się z materiałami przysłanymi w odpowiedzi z Rosji. "Strona rosyjska przedstawiła szereg informacji dotyczących ewentualnego użycia broni palnej w Smoleńsku przez funkcjonariuszy rosyjskich, ta odpowiedź jest obszerna (...) strona rosyjska przedstawiła swój pogląd na tą kwestię, moim zdaniem wymaga on zweryfikowania" - powiedział PAP mecenas. Dodał, że - jego zdaniem - sprawa w świetle dotychczasowych ustaleń i wniosków ekspertyzy ABW będzie wymagała dalszych wyjaśnień.

"Temat będzie wymagał poszerzenia inicjatywy dowodowej w takim kierunku, żeby można było odpowiedzieć, co zostało na tym filmie zarejestrowane i jakie jest źródło pochodzenia tych odgłosów" - ocenił mec. Pszczółkowski.

Łącznie polscy prokuratorzy w śledztwie dotyczącym katastrofy Tu-154 skierowali do Rosji 27 wniosków o pomoc prawną. Polska prokuratura wojskowa nadal oczekuje m.in. na przekazanie wraku Tu-154, rejestratorów samolotu oraz jego urządzeń pokładowych. Oczekuje także na informację o doręczeniu dwóm rosyjskim kontrolerom lotów ze Smoleńska wezwań do polskiej prokuratury na przesłuchanie ich jako podejrzanych.

W końcu marca tego roku - po uzyskaniu kompleksowej opinii biegłych - WPO wydała postanowienie o postawieniu zarzutów kontrolerom. Jednemu zarzuca się sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy, a drugiemu - nieumyślne sprowadzenie katastrofy. Obecnie polskie śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej jest przedłużone do 10 października. (PAP)

mja/ itm/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony