Najwybitniejszy polski szybownik napisał książkę
Autor książki to postać nietuzinkowa. Choć kilkanaście dni temu skończył dopiero 40 lat, to ilością przeżyć, przygód i sukcesów mógłby obdzielić kilkanaście innych osób. Od 1999 roku Kawa zdobył 12 złotych i 2 brązowe medale na Mistrzostwach Świata i Europy oraz Olimpiadzie Lotniczej, w tym wygrał trzy z czterech rozegranych dotychczas finałów Grand Prix. W listopadzie został nominowany do tytułu Sportowca Roku 2012 w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”.
Kawa nie jest też człowiekiem, który nosi głowę w chmurach - mimo licznych wyjazdów skończył studia medyczne i założył rodzinę: jest mężem Anny i tatą Oli i Marty.
"Często pytają mnie, jak chłopak z małej górskiej wioski mógł osiągnąć dominację w świecie. Odpowiedź jest prosta. Trzeba mieć: talent, pracowitość, odporność, konsekwencję w dążeniu do celu i... mocne wsparcie. Jeśli tego wsparcia nie udziela państwo, zrzeszenie, klub, lub inny dobrodziej, musi to być rodzina" - pisze we wstępie do książki Tomasz Kawa, tata Sebastiana, sam znakomity pilot.
Książka to opowieść o latach dzieciństwa spędzanych na lotniskach całej Polski, chwilach trudnych, a także o tym, że latanie jest niebezpieczne, bo powietrze nie jest przecież naturalnym środowiskiem człowieka.
Kawa opowiada o koleżeństwie i solidarności międzynarodowego środowiska „ludzi przestworzy”, które są jednym z najważniejszych czynników bezpieczeństwa w tym niebezpiecznym sporcie.
„To kocham” – mówi – „wiem, że nikt nie podpiłuje mi skrzydeł”. A tego, że latanie płatowcem „napędzanym” pionowymi ruchami powietrza jest niebezpieczne, Kawa nie kwestionuje i podaje recepty na przeżycie. Lata się, więc w 100 procentach trzeźwą, wyedukowaną i wypoczętą głową osadzoną na silnym ciele.
"Najbardziej interesujący jest wyścig, a potem to, co po wyścigu - symboliczna nagroda - nie ma większego znaczenie - mówi w książce Sebastian Kawa, który zawsze zadziwiał skromnością. Jedynie czasami w różnych jego publicznych wypowiedziach pobrzmiewała nutka żalu, że sporty lotnicze w Polsce są zostawione same sobie, a o jego kolejnych sukcesach nie informuje nawet redakcja sportowa TVP.
Książkę tworzą dwie części: pierwsza ma formę wywiadu traktującego o wątkach biograficznych. Jest też część druga - utrzymana w formie jednolitego wykładu, poświęconego technice latania i wiedzy o wykorzystaniu zjawisk meteorologicznych. Można postawić pytanie - dla kogo jest to dzieło? Czy tylko dla szybowników i ewentualnie dla kandydatów na szybowników, jak sugeruje tylna strona okładki? Wydaje się, że nie tylko dla nich, że jest to książka dla każdego sportowca czy osoby uczestniczącej w jakimkolwiek współzawodnictwie – również biznesowym, bo podaje uniwersalne składniki przepisu na sukces (oczywiście, nie każdemu i nie w każdym przypadku wszystkie są potrzebne lub dadzą się zastosować). Recepty mogą przydać się w każdej dziedzinie, gdzie zachowuje się elementarne zasady fair play.
Druga część jest bogato ilustrowana poglądowymi rysunkami autorstwa Zbigniewa Janika.
Uwaga na koniec: tytuł książki "Niebo pełne żaru" można odczytywać wieloznacznie. Należy, bowiem wiedzieć, że u podnóża góry Żar (761 m n.p.m.) w Beskidzie Andrychowskim mieści się najstarsza polska szkoła szybowcowa. To dugi dom autora i bohatera książki, miejsce, gdzie jego ojciec, Tomasz, latał i szkolił lotniczą młodzież w wolnych chwilach między dyżurami w szpitalach.
Książka ukazała się nakładem grupy wydawniczej ELAY-SCG. (PAP Life)
tom/ zig/
Komentarze