Przejdź do treści
Źródło artykułu

Motoparalotniarze latali wewnątrz Stadionu Śląskiego

Wylot poza dach Stadionu Śląskiego i powrót do środka z wykonaniem figury akrobatycznej były najtrudniejszymi elementami projektu promującego motoparalotniarstwo. "Nasz sport jest jeszcze niszowy, choć bardzo widowiskowy" - powiedział pilot Paweł Kozarzewski.

Film przedstawiający popisy pilotów został nakręcony w listopadzie, a zaprezentowany po raz pierwszy podczas wtorkowej konferencji prasowej. W projekcie wziął udział drugi motoparalotniarz Michał Radka oraz biegaczka Justyna Święty-Ersetic i kolarka Eugenia Bujak.

Na stadionie podczas kręcenia zdjęć doszło do swego rodzaju wyścigu lekkoatletyczno-kolarsko-lotniczego.

"Mieszkam w okolicy, zdarzało mi się latać nad przebudowywanym stadionem. Pomyślałem, że w środku też się powinno udać. Władze obiektu były zainteresowane tym szalonym pomysłem, porozmawiałem z Eugenią o takim małym wyścigu, potem była Justyna. Kiedy zadzwoniłem do Pawła, od razu wiedziałem, że nie będę go musiał długo namawiać. Początkowo miała być tylko dobra zabawa, powstał film, zdjęcia. To największy plac zabaw, na jakim byłem" - powiedział Michał Radka.

Podkreślił, że podczas lotu musieli uważać na trybuny i na różnice w prędkości wiatru wewnątrz i poza stadionem.

"Na mnie największe wrażenie zrobiło nie to, że Paweł wyleciał, tylko że wrócił do środka figurą akrobacyjną" - dodał.

Paweł Kozarzewski, trzykrotny drużynowy mistrz świata i Europy, latał już wcześniej wewnątrz PGE Narodowego w stolicy.

"Wylot poza dach Stadionu Śląskiego był najbardziej stresującym momentem w mojej karierze zawodniczej. Byłem przygotowany do użycia spadochronu zapasowego, gdyby coś się wydarzyło. Wróciłem wykonując +loopa+, czyli obrót wokół własnej osi i przeszedłem w spiralę. Nie spotkałem się, by ktokolwiek wcześniej taką akcję zrobił. Frajdę sprawiał nie tylko lot dookoła stadionu, ale też dotknięcie kilka razy butem obręczy dachu" - opowiadał pilot, który w poniedziałek wyruszy na MŚ do Tajlandii. (PAP)

autor: Piotr Girczys

gir/ sab/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony