Lot z Singapuru do Nowego Jorku znów najdłuższym lotem komercyjnym
Airbus ze 150 pasażerami na pokładzie wystartował w czwartek z lotniska w Singapurze i w ciągu 19 godzin ma dotrzeć do Nowego Jorku, pokonując 16,7 tys. kilometrów. Połączenie po 5-letniej przerwie znów będzie najdłuższym oferowanym na świecie lotem komercyjnym.
Należący do linii lotniczych Singapore Airlines Airbus A350-900 ULR, wykonujący lot nr SQ22, wystartował około godziny 17.30 czasu w Polsce. Leci nim 150 pasażerów i 17 członków załogi. Agencja AFP podkreśla, że do kupienia były jedynie bilety klasy biznesowej bądź ekonomicznej premium; nie oferowano podróży w zwykłej klasie ekonomicznej.
Pasażerowie na pokładzie mają do dyspozycji m.in. "służące dobremu samopoczuciu" menu oraz długi katalog filmów i programów telewizyjnych; obejrzenie wszystkich dostępnych produkcji, przy oglądaniu bez przerwy, zajęłoby siedem tygodni.
By tak długa podróż nie była zbyt uciążliwa czy stresująca, maszyna wyposażona jest m.in. w większe niż zazwyczaj okienka oraz oświetlenie LED, które ma redukować tzw. jet lag, czyli zmęczenie spowodowane zmianą strefy czasowej.
To właśnie przewoźnikowi Singapore Airlines Airbus dostarczył we wrześniu swoją pierwszą maszynę A350-900 ULR. Ten dwusilnikowy samolot może bez międzylądowania przemierzyć ok. 18 tys. kilometrów i lecieć do 20 godzin; konstruktorom udało się to osiągnąć dzięki optymalizacji układu paliwowego, która pozwala na 25-procentowe zmniejszenie zużycia paliwa.
W zwyczajnych warunkach meteorologicznych lot z Singapuru do Nowego Jorku powinien potrwać dokładnie 18 godzin i 45 minut.
Singapurskie linie oferowały już podróż na tej trasie przez dziewięć lat, do 2013 roku. Przewoźnik zrezygnował z tego połączenia ze względu na wzrost kosztów paliwa, który sprawił, że lot stał się nieopłacalny. Wówczas wykonywał go czterosilnikowy, dużo bardziej energochłonny Airbus A340-500.
Do dziś najdłuższy lot komercyjny oferowały w ostatnim czasie linie Qatar Airways, których maszyny latają z Auckland w Nowej Zelandii do Dohy w Katarze.
Komentarze