Przejdź do treści
Źródło artykułu

Łódź: w ICZMP otwarcie nowego SOR z lądowiskiem dla helikopterów

Nowoczesny oddział ratunkowy połączony z Centrum Urazowym i zintegrowany z lądowiskiem dla helikopterów został otwarty w środę w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Prowadzona przez ponad 2 lata inwestycja kosztowała 33 mln zł - większość tej kwoty pochodziła z UE.

"Była to bardzo trudna inwestycja; ten obszar instytutu został całkowicie zmieniony. Mamy lądowisko, które nie jest już po drugiej stronie ulicy, co powodowało konieczność wzywania straży pożarnej i podstawiania karetki do transportu chorego dziecka. Teraz pacjent ma szansę trafić na salę operacyjną natychmiast po lądowaniu. Powstały piękne, przyjazne dla dzieci przestrzenie, do których trafiać będą pacjenci z najcięższymi urazami" - podkreślił dyrektor ICZMP prof. Maciej Banach.

Cała inwestycja kosztowała ponad 33 mln zł, z tego 28 mln zł to koszt prac budowlanych, a ok. 5 mln zł - sprzętu. W większości sfinansowana została ze środków UE, ok. 23 mln zł, a niespełna 5 mln zł pochodziło z dotacji Ministerstwa Zdrowia. Za te kwoty zmodernizowano ok. 3 tys. powierzchni wewnątrz budynku szpitala pediatrycznego i 6 tys. m kw na zewnątrz. Prace projektowe przy inwestycji rozpoczęły się w 2016 roku, a właściwa budowa - w 2018.

"Uruchamiamy SOR o najwyższych standardach, wyposażony w sprzęt o najwyższej klasie. Podobnie można określić nowe lądowisko, które posiada m.in. możliwość regulowania świateł przez pilota bezpośrednio z pokładu śmigłowca. Warto wspomnieć, że praca nad tym projektem trwała kilka lat i była w nią zaangażowana także kadra medyczna instytutu" - zaznaczył dyrektor ds. administracji i rozwoju ICZMP Grzegorz Lewczuk.

Kierownik SOR dr Paweł Ziółkowski przypomniał, że również przed otwarciem nowego ośrodka, SOR udzielał małym pacjentom pomocy na najwyższym poziomie. Jak dodał, w woj. łódzkim i w Wielkopolsce nie ma innego szpitala pediatrycznego dysponującego miejscem do lądowania helikopterów, zaś działające do tej pory było pierwszym w kraju przyszpitalnym lądowiskiem, działającym od lat 80. XX wieku.

"Teraz będziemy diagnozować i leczyć przy pomocy sprzętu medycznego, który w większości przewyższa swoją klasą sprzęt na europejskich oddziałach ratunkowych. Drogą lotniczą trafiają do nas pacjenci urazowi nie tylko z okolic Łodzi, ale z Wielkopolski, okolic Warszawy. Wiadomo, że w Matce Polce mamy takie zaplecze wielospecjalistyczne, jakiego nie ma w całym kraju. Ci pacjenci już do nas trafiali, ale teraz będą przebywali w godnych warunkach" - mówił.

Doświadczona kadra SOR będzie miała do dyspozycji m.in. najnowocześniejszy analizator parametrów krytycznych, oznaczający ok. 50 parametrów u małego pacjenta z bardzo małej próbki krwi, co jest szczególnie istotne w przypadku dzieci. Na oddział trafił też pierwszy w Polsce defibrylator, który wykonując "normalne zadania" - defibrylację, kardiowersję, stymulację serca, jednocześnie pomaga w prowadzeniu resuscytacji.

"Informuje nas, czy nasze działania są efektywne, a to bardzo ważne, bo prowadzenie czynności resuscytacyjnych obarczone jest ryzykiem nieefektywności. Mamy też możliwość monitorowania pacjenta z podejrzeniem pęknięcia śledziony - zagrożonego bardzo dużym krwawieniem do jamy brzusznej. Do tej pory diagnozę stawialiśmy na podstawie obserwacji i morfologii krwi. Teraz podłączamy pacjenta do monitora i na podstawie zbieranych przez niego danych wiemy, że spada jego poziom hemoglobiny" - wyjaśnił Ziółkowski.

W części pediatrycznej łódzkiego ICZMP przyjmowane jest rocznie 35 tys. dzieci, z czego ok. 20 tys. jest hospitalizowane w jednej z klinik instytutu. Lekarze przewidują, że w nowym SOR będzie można przyjąć jeszcze więcej małych pacjentów.

"Życzylibyśmy sobie, aby dzieci po urazach, wypadkach komunikacyjnych czy wymagających natychmiastowej operacji kardiochirurgicznej lub neurologicznej było jak najmniej. Ale wiemy, że to tylko nasze pobożne życzenia. Dlatego cieszymy się, że nie musimy już obawiać się tego, co mogłoby się wydarzyć podczas lądowania na starej płycie lądowiska czy w czasie transportu dziecka. A czasami to właśnie sekundy decydują o życiu" - podkreślił Banach.(PAP)

autorka: Agnieszka Grzelak-Michałowska

agm/ krap/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony