Przejdź do treści
Źródło artykułu

Lasek: przyczyn katastrofy upatrywać trzeba wiele lat wcześniej

Błędy w zarządzaniu, przepisach, szkoleniu sięgały wiele lat wstecz; nie można ich wiązać z jedną konkretną osobą, z jednym dowódcą Sił Powietrznych; to była "pełzająca katastrofa" - powiedział w czwartek szef zespołu przy KPRM Maciej Lasek.

Członkowie zespołu do spraw wyjaśniania opinii publicznej przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej podkreślili, że nie było winą pilotów 36. specpułku, iż przez długi czas nie mieli lotów treningowych. "Po prostu było tyle pracy przewozowej, że nie wystarczyło czasu, aby dbać o swoje kwalifikacje" - mówił wiceszef zespołu Wiesław Jedynak.

"Kiedyś do tego pułku przychodzili lotnicy z pułków myśliwskich z dużym doświadczeniem, a ostatni nabór, to byli piloci bezpośrednio po szkole lotniczej. To ja się pytam, gdzie można w tym momencie nabyć doświadczenie, żeby latać z najważniejszymi osobami w państwie" - powiedział Lasek.

Członkowie zespołu odnieśli się również do pracy kontrolerów lotniska w Smoleńsku. Wskazali, że ocena ich pracy jest utrudniona, gdyż każde stanowisko kontrolera powinno być wyposażone w system rejestracji, a zapis się nie zachował. "Dostaliśmy informację ze strony rosyjskiej, że przyczyną niezachowania się zapisu pracy kontrolerów było przetarcie się kabla łączącego kamerę wideo z magnetowidem" - powiedział członek zespołu Edward Łojek.

Zdaniem zespołu wątpliwości może budzić funkcjonowanie radaru zniżania na lotnisku. "Kontrolerzy nie mając pewności, że urządzenie, które obsługują, działa prawidłowo (...) powinni przekazać załodze, że mają niewiarygodne wskazania i podejście powinno być przerwane" - mówił Jedynak. (PAP)

mja/ ral/ bno/ bk/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony