Przejdź do treści
Źródło artykułu

Hypki: komisja zinterpretowała powszechnie znane fakty

Komisja Millera nie ustaliła niczego nowego, jedynie zinterpretowała znane dotąd fakty - uważa sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa i wydawca "Skrzydlatej Polski" Tomasz Hypki.

Jego zdaniem nie ma dowodów na to, że załoga nie chciała lądować w Smoleńsku.

"Komisja niczego nowego w zasadzie nie ustaliła, zinterpretowała jedynie inaczej powszechnie znane fakty, próbując, na ile to możliwe, przerzucić odpowiedzialność na stronę rosyjską. Chociaż zdecydowana większość błędów, jeśli nie wszystkie, były po stronie polskiej" - powiedział.

Zdaniem Hypkiego najpoważniejsze polskie błędy to: "koszmarny" poziom wyszkolenia, nieprzestrzeganie przepisów (tu wliczył m.in. brak certyfikatów załogi samolotu - z wyjątkiem jednej osoby), próbę lądowania w warunkach, "w których w ogóle nie powinno to mieć miejsca". "Poprzednie loty na to lotnisko, gdy jeszcze nie było zamknięte i było lepiej wyposażone, odbywały się wyłącznie w warunkach dobrej pogody, dlatego szczęśliwie" - powiedział.

Hypki nie zgodził się z ustaleniem komisji co do tego, że załoga samolotu 10 kwietnia 2010 roku próbowała przerwać lądowanie w Smoleńsku i wykonywała manewry, które miały poderwać samolot - w szczególności, że naciśnięto przycisk "uchod".

"Komisja w tym zakresie interpretowała fakty, których nie ma. Bo nie ma żadnego świadectwa tego, że ktoś z załogi nacisnął przycisk +uchod+, nie ma na to dowodu ani w zachowaniu załogi, ani w zachowaniu samolotu. Naciśnięcie przycisku powinno aktywować gwałtowne zwiększanie ciągu silników, inne zachowanie podwozia, zmiany kąta wychylenia klap - to wszystko załoga powinna czuć, a nie czuła. I nie robiła nic (...) schodzili według wybranej wcześniej ścieżki. (...) Oni schodzili całkiem świadomie, a komisja mówi, że nie. Komisji nie wolno takich rzeczy mówić i takich wniosków wyciągać" - uważa publicysta lotniczy.

Zdaniem Hypkiego nie wolno zapominać, że w skład komisji wchodziły osoby, które były "sędzią we własnej sprawie" - wskazał tu pułkownika Grochowskiego, który podczas piątkowej konferencji przyznał, że kontrolował 36. specpułk. (PAP)

jwo/ bos/ mag/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony