Generał W. prawomocnie uniewinniony w sprawie katastrofy Iskry
Gen. rez. Mieczysław W. został prawomocnie uniewinniony w sprawie katastrofy samolotu Iskra w 1998 r., w której zginęło dwóch pilotów - orzekła we wtorek Izba Wojskowa Sądu Najwyższego, rozpatrująca apelacje prokuratury i obrony od wyroku 1. instancji.
Z powodu przedawnienia SN umorzył postępowanie w części dotyczącej odpowiedzialności W. za wydanie rozkazu do przelotu nad miastem samolotów MiG-29 i Su-22.
W lipcu br. Wojskowy Sąd Okręgowy uniewinnił W. od zarzutu umyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy na załogę Iskry, uznając, że to nie on wydał rozkaz tragicznego lotu na zwiad pogodowy. Zarazem WSO uznał W. za winnego nieumyślnego sprowadzenia groźby wypadku czterech samolotów, które miały przelecieć nad stolicą, odstępując od wymierzenia kary.
Prokuratura zaskarżyła wyrok i chciała ponownego rozpoznania sprawy, obrona apelowała od wyroku w części, w której W. został uznany za winnego.
Wtorkowy wyrok Izby Wojskowej SN, która jest drugą instancją w sprawach rozpatrywanych przez sądy wojskowe, jest prawomocny. Przedstawiciel prokuratury powiedział PAP, że decyzję, czy złożyć kasację, podejmie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku SN.
Wyrok 1. instancji zapadł w trzecim procesie W. W kwietniu Izba Wojskowa SN uchyliła orzeczenie WSO ze względów formalnych - powodem była nieprawidłowa delegacja sędziego.
Samolot szkolno-treningowy Iskra, lecący z Mińska Mazowieckiego na dodatkowy zwiad pogody przed defiladą innych maszyn nad pl. Piłsudskiego w Warszawie, rozbił się po locie w bardzo trudnych warunkach. Zginęli mjr Tomasz Pajórek i mjr Mariusz Oliwa. Mimo bardzo niskiej podstawy chmur wydano rozkaz, by inne samoloty - dwa Su-22 i dwa MiG-29 - przeleciały nad miastem i to na niedopuszczalnym pułapie 150 metrów. Su-22 przeleciały nad stolicą, dwa MiGi zawróciły, gdyż piloci uznali dalszy lot za zagrożenie życia.
Prokuratura oskarżyła W., dowódcę zgrupowania lotniczego w Mińsku Maz. płk. Jakuba M. oraz kierownika lotów z Mińska mjr. Jacka Sz. Zarzucono im nieumyślne spowodowanie katastrofy przez umyślne przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków, a także spowodowanie groźby katastrofy maszyn, które leciały nad stolicą. Oskarżonym, którzy odpowiadali z wolnej stopy, groziło do 10 lat więzienia. W. zarzucono, że z trybuny honorowej wydawał decyzje o lotach, a wcześniej je przygotował. Oskarżony argumentował, że rozmawiał przez telefon już, kiedy samoloty były w powietrzu, a decyzje zostały podjęte co najmniej godzinę wcześniej.
Po trwającym ponad cztery lata procesie WSO skazał w 2004 r. W. i M. na kary więzienia w zawieszeniu oraz grzywny, sprawę mjr. Sz. umorzono. Sąd za błędne uznał decyzje W. o wylocie dwóch par samolotów do Warszawy już po tym, gdy z radarów zniknęła Iskra. Sąd przypomniał, że jednoznacznych przyczyn katastrofy nie ustalono. Wyrok wobec W. uchylił potem Sąd Najwyższy, a jego sprawę zwrócił do WSO. Ponowny proces W. zaczął się w 2005 r. Skończył się w lipcu 2007 roku uniewinnieniem.
Generał, tak jak na pierwszym procesie, nie przyznawał się do winy. Mówił, że to nie on, ale ówczesny dowódca Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej gen. Kazimierz Dziok, który tego dnia był na trybunie honorowej, nakazał wylot samolotów na defiladę po wypadku Iskry. Prokuratura wojskowa początkowo objęła śledztwem także Dzioka, jednak umorzyła postępowanie w jego sprawie uznając jego działanie za "znikomo szkodliwe społecznie". Prokuratura uznała, że nie można mówić, by Dziok naruszył obowiązki lub nie dopełnił ich, przekazując dowodzenie tego dnia gen. W.
Komisja MON stwierdziła, że przyczyną tragedii była utrata orientacji przez załogę, która nie włączyła instalacji przeciwoblodzeniowej czujnika przyrządów pokładowych.
W związku z katastrofą toczą się jeszcze procesy cywilne wytoczone przez wdowy po poległych pilotach.
Z powodu przedawnienia SN umorzył postępowanie w części dotyczącej odpowiedzialności W. za wydanie rozkazu do przelotu nad miastem samolotów MiG-29 i Su-22.
W lipcu br. Wojskowy Sąd Okręgowy uniewinnił W. od zarzutu umyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy na załogę Iskry, uznając, że to nie on wydał rozkaz tragicznego lotu na zwiad pogodowy. Zarazem WSO uznał W. za winnego nieumyślnego sprowadzenia groźby wypadku czterech samolotów, które miały przelecieć nad stolicą, odstępując od wymierzenia kary.
Prokuratura zaskarżyła wyrok i chciała ponownego rozpoznania sprawy, obrona apelowała od wyroku w części, w której W. został uznany za winnego.
Wtorkowy wyrok Izby Wojskowej SN, która jest drugą instancją w sprawach rozpatrywanych przez sądy wojskowe, jest prawomocny. Przedstawiciel prokuratury powiedział PAP, że decyzję, czy złożyć kasację, podejmie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku SN.
Wyrok 1. instancji zapadł w trzecim procesie W. W kwietniu Izba Wojskowa SN uchyliła orzeczenie WSO ze względów formalnych - powodem była nieprawidłowa delegacja sędziego.
Samolot szkolno-treningowy Iskra, lecący z Mińska Mazowieckiego na dodatkowy zwiad pogody przed defiladą innych maszyn nad pl. Piłsudskiego w Warszawie, rozbił się po locie w bardzo trudnych warunkach. Zginęli mjr Tomasz Pajórek i mjr Mariusz Oliwa. Mimo bardzo niskiej podstawy chmur wydano rozkaz, by inne samoloty - dwa Su-22 i dwa MiG-29 - przeleciały nad miastem i to na niedopuszczalnym pułapie 150 metrów. Su-22 przeleciały nad stolicą, dwa MiGi zawróciły, gdyż piloci uznali dalszy lot za zagrożenie życia.
Prokuratura oskarżyła W., dowódcę zgrupowania lotniczego w Mińsku Maz. płk. Jakuba M. oraz kierownika lotów z Mińska mjr. Jacka Sz. Zarzucono im nieumyślne spowodowanie katastrofy przez umyślne przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków, a także spowodowanie groźby katastrofy maszyn, które leciały nad stolicą. Oskarżonym, którzy odpowiadali z wolnej stopy, groziło do 10 lat więzienia. W. zarzucono, że z trybuny honorowej wydawał decyzje o lotach, a wcześniej je przygotował. Oskarżony argumentował, że rozmawiał przez telefon już, kiedy samoloty były w powietrzu, a decyzje zostały podjęte co najmniej godzinę wcześniej.
Po trwającym ponad cztery lata procesie WSO skazał w 2004 r. W. i M. na kary więzienia w zawieszeniu oraz grzywny, sprawę mjr. Sz. umorzono. Sąd za błędne uznał decyzje W. o wylocie dwóch par samolotów do Warszawy już po tym, gdy z radarów zniknęła Iskra. Sąd przypomniał, że jednoznacznych przyczyn katastrofy nie ustalono. Wyrok wobec W. uchylił potem Sąd Najwyższy, a jego sprawę zwrócił do WSO. Ponowny proces W. zaczął się w 2005 r. Skończył się w lipcu 2007 roku uniewinnieniem.
Generał, tak jak na pierwszym procesie, nie przyznawał się do winy. Mówił, że to nie on, ale ówczesny dowódca Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej gen. Kazimierz Dziok, który tego dnia był na trybunie honorowej, nakazał wylot samolotów na defiladę po wypadku Iskry. Prokuratura wojskowa początkowo objęła śledztwem także Dzioka, jednak umorzyła postępowanie w jego sprawie uznając jego działanie za "znikomo szkodliwe społecznie". Prokuratura uznała, że nie można mówić, by Dziok naruszył obowiązki lub nie dopełnił ich, przekazując dowodzenie tego dnia gen. W.
Komisja MON stwierdziła, że przyczyną tragedii była utrata orientacji przez załogę, która nie włączyła instalacji przeciwoblodzeniowej czujnika przyrządów pokładowych.
W związku z katastrofą toczą się jeszcze procesy cywilne wytoczone przez wdowy po poległych pilotach.
Źródło artykułu
Komentarze