Data publikacji:
01.06.2009 19:34
Źródło artykułu
Francja/ Samolot Air France zaginął, na pokładzie byli także Polacy
1.6.Paryż,Sao Paulo (PAP/AP,Reuters,dpa,AFP) - Na pokładzie zaginionego samolotu Air France relacji Rio de Janeiro - Paryż z 228 osobami było co najmniej dwóch obywateli polskich - dowiedziała się PAP w ambasadzie RP w Paryżu. Samolot zniknął z radarów w poniedziałek rano, wkrótce po opuszczeniu kontynentu południowoamerykańskiego. Wszystko wskazuje, że doszło do katastrofy. "Prawdopodobnie mamy do czynienia z katastrofą lotniczą" - powiedział w Paryżu szef Air France-KLM Pierre-Henri Gourgeon. Jak poinformowała PAP ambasada, na pokładzie maszyny znajdowało się co najmniej dwóch mężczyzn z polskim obywatelstwem zamieszkałych w kraju. Dane te nie są jeszcze ostateczne, gdyż ustalenie listy wszystkich pasażerów według narodowości nie jest jeszcze zakończone - do weryfikacji pozostało około dwudziestu nazwisk. Air France uruchomiła specjalną linię telefoniczną dla rodzin pasażerów, którzy lecieli zaginioną maszyną: (+33 1) 57 02 10 55. Jak podał francuski minister transportu, Jean-Louis Borloo, większość pasażerów zaginionego Airbusa A330 stanowili Brazylijczycy (ok. 80). Samolotem leciało też co najmniej 40 Francuzów i ponad dwudziestu Niemców, a także 6 Duńczyków, 5 Włochów, 3 Marokańczyków, 2 Libijczyków, 2 Słowaków i Portugalczyk. W samolocie byli też Chińczycy i Brytyjczycy oraz Hiszpanie. Według władz francuskich na pokładzie zaginionej maszyny znajdowało się 126 mężczyzn, 82 kobiety, siedmioro dzieci i jedno niemowlę. Agencja AFP zauważa, że z połączeń Air France na linii Rio de Janeiro-Paryż korzystają w większości Brazylijczycy, którzy podróżują do Europy, Azji i na Bliski Wschód. Rzecznik Air France Francois Brousse poinformował, że w samolot Airbus A330-200 "najprawdopodobniej trafił piorun". "Samolot wleciał w strefę burzową z silnymi zaburzeniami atmosferycznymi, które spowodowały zakłócenia w pracy maszyny" - powiedział Brousse. Eksperci wskazują jednak, że jest bardzo mało prawdopodobne, by uderzenie pioruna w samolot mogło stać się przyczyną katastrofy. Linie Air France podały wcześniej, że po czterech godzinach od startu samolot o godz. 4.14 czasu polskiego wysłał automatycznie wiadomość o zwarciu elektrycznym. Ostatni kontakt radarowy nawiązano z samolotem o godz. 3.33 czasu polskiego, tuż po tym, jak minął archipelag Fernando de Noronha, leżący ok. 350 km od wybrzeży Brazylii. Przedstawiciele francuskiego rządu podkreślają, że hipoteza o porwaniu samolotu jest wykluczona. Zaginiony Airbus A-330-200 wszedł do eksploatacji w 2005 roku i ostatni raz przeszedł przegląd techniczny 16 kwietnia. Pierre-Henri Gourgeon poinformował na konferencji prasowej w Paryżu, że kapitan zaginionego samolotu ma wylatane 11 tys. godzin, w tym 1.700 za sterami Airbusa A300. Służby brazylijskie rozpoczęły operację poszukiwawczą na Atlantyku, w rejonie archipelagu Fernando de Noronha. Francuski samolot rozpoznawczy wystartował na poszukiwania z Senegalu. Czarne skrzynki - rejestrator parametrów lotu i rejestrator rozmów w kokpicie - mogące dostarczyć cennych informacji o przyczynach wypadku, najprawdopodobniej znajdują się na dnie morza. Ilość paliwa w zbiornikach oznacza, że nie ma najmniejszych szans, by samolot był jeszcze w powietrzu. Airbus miał lądować w Paryżu o godz. 11.15. Dla rodzin pasażerów feralnego lotu wydzielono w terminalu paryskiego lotniska de Gaulle'a specjalny obszar, zapewniając im m.in. pomoc psychologów. Z zestawienia sporządzonego przez agencję Associated Press wynika, że uderzenia pioruna w duży samolot pasażerski zdarzają się rzadko - średnio raz na trzy lata, i najczęściej nie są groźne. Uderzenia piorunów w mniejsze samoloty zdarzają się częściej - raz do roku - ponieważ maszyny te latają na mniejszej wysokości, gdzie prawdopodobieństwo natrafienia na burzę jest większe. W ogromnej większości przypadków samoloty wychodzą z takich incydentów bez szwanku lub tylko z niewielkimi wgnieceniami.
Źródło artykułu
Komentarze