Debata o armii: siły powietrzne to nie tylko sprzęt, ale i jego użycie
„Dużo mówi się o zakupach, a za mało o sposobie użycia, o taktyce, umiejętnościach potrzebnych do wykorzystania sprzętu” – zwrócił uwagę dyrektor departamentu zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego Lech Konopka.
Dodał, że zakupy nowoczesnego sprzętu – np. myśliwców F-16 - zwiększają koszty utrzymania armii, stąd prezydencka propozycja zwiększania udziału wydatków obronnych do poziomu pełnych 2 procent PKB.
Były wiceminister obrony Waldemar Skrzypczak sceptycznie ocenił perspektywę wydania 140 mld zł na modernizację armii w ramach planu na lata 2013-2022. „Do tej pory wydaliśmy tylko dwa miliardy” – powiedział. Negatywnie ocenił system zakupów dla armii, w tym stosowanie do nich ustawy o zamówieniach publicznych, argumentując, że brakuje przez to ochrony rodzimego przemysłu zbrojeniowego.
„Od 19 lat powtarzamy dyskusję o tym, co nam przeszkadza łączyć interesy bezpieczeństwa państwa z interesami ekonomicznymi i interesami sił zbrojnych” – powiedział Andrzej Karkoszka, były wiceminister obrony, który kierował pierwszym strategicznym przeglądem obronnym. Dodał, że planuje się miliardowe zakupy okrętów, śmigłowców, systemu obrony powietrznej, a "nie mamy systemów łączności i dowodzenia”.
Piotr Wojciechowski, prezes prywatnej firmy WB Electronics, dostarczającej wojsku m.in. małe latające bezzałogowce przekonywał, że także większe aparaty latające można konstruować i produkować w kraju. „Potrzebujemy zamówień. Dochodzimy do absurdu, że żyjemy z eksportu, a to rzecz wyjątkowa, skoro jesteśmy firmą zbrojeniową” – powiedział.
Szef Zarządu Wojsk Lotniczych, zastępca inspektora sił powietrznych Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. bryg Tomasz Drewniak podkreślił, że przy wprowadzaniu nowych rodzajów uzbrojenia trzeba pamiętać o wykorzystaniu wykwalifikowanej kadry.
Poruszono także temat obrony powietrznej, w tym przeciwrakietowej. Były rektor-komendant WAT Bogusław Smólski nawiązał do wymogu udziału rodzimego przemysłu. „Nie lubię słowa polonizacja rozumianego jako powielanie tego, co inni nam sprzedadzą; to założenie zgubne dla przemysłu i poziomu zaawansowania technicznego Polski. Bardziej odpowiada mi wariant kooperacji” - mówił.
„Nikt nie sprzedaje tego, co ma najnowszego” – dodał prorektor AON, były dowódca wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej Jerzy Gotowała.
Smólski podkreślił, że trzeba „wyraźnie zdefiniować rolę przemysłu, który jest w stanie podołać wyzwaniom związanym z radiolokacją, łącznością i środkami dowodzenia”. Na razie - dodał - „bazujemy na deklaracjach”, ponieważ dialog techniczny – w odróżnieniu od etapu ofert - nie niesie dla producentów zobowiązań.
Zdaniem prezesa Fundacji Pułaskiego Zbigniewa Pisarskiego, przyszła umowa dotycząca obrony powietrznej powinna „dopuszczać opcję wycofania się, gdyby partner nie dotrzymywał zobowiązań”.
Przy okazji konferencji „Siły Powietrzne RP – czy stać nas na więcej?” Fundacja im. Kazimierza Pułaskiego zaprezentowała swój raport o „tarczy antyrakietowej”, uwzględniający aspekty polityczne, techniczne i gospodarcze czterech propozycji przedstawionych MON.
Fundacja Pułaskiego stawia sobie za cel propagowanie wolności, sprawiedliwości i demokracji oraz umacnianie społeczeństwa obywatelskiego, m. in. przez edukację i rozwijanie stosunków międzynarodowych.(PAP)
brw/ abr/ gma/
Komentarze