Błąd oprogramowania prawdopodobną przyczyną rozbicia się lądownika na Marsie
Artykuł opisujący prawdopodobne przyczyny rozbicia się bezzałogowego lądownika Schiaparelli, który miał 19 października osiąść na powierzchni Marsa, ukazał się na stronie internetowej czasopisma „Nature”.
Poprzednia próba europejskiego lądowania na Marsie również zakończyła się niepowodzeniem (była to misja brytyjska prowadzona przez ESA). W 2003 roku Beagle 2 nie przesłał nawet danych. Tym razem poszło nieco lepiej – lądownik Schiaparelli przesłał zestaw danych do sondy orbitalnej, a ta przekazała je na Ziemię.
Dane te są ciągle analizowane przez naukowców i inżynierów z ESA. Z wstępnych analiz wynika jednak, że początek manewru lądowania przebiegł bardzo dobrze, Schiaparelli wszedł w atmosferę i rozwinął spadochron. Jednak 4 minuty i 41 sekund po wejściu w atmosferę zaczęły się problemy (całe lądowanie miało potrwać w sumie około 6 minut). Osłona termiczna oraz spadochron zostały odrzucone wcześniej niż zakładano. Następnie silniki, które miały przez 30 sekund hamować lądownik, uruchomiły się na zaledwie około 3 sekundy. Po tak krótkim czasie komputer pokładowy wydał im polecenie wyłączenia się, ponieważ uważał, że już znajduje się na powierzchni Marsa. Komputer włączył potem nawet zestaw instrumentów, które miały dokonywać pomiarów na powierzchni planety, ale nie zebrały one żadnych danych, gdyż prawdopodobnie sonda była wtedy jeszcze zbyt wysoko.
Zbyt szybkie odrzucenie spadochronu i zbyt krótkie działanie silników hamujących spowodowały oczywisty skutek – Schiaparelli rozbił się o powierzchnię Marsa. ESA przypuszcza, że Schiaparelli spadł z wysokości od 2 do 4 kilometrów, a jego prędkość w momencie zetknięcia z gruntem przekraczała 300 km/h.
Andrea Accomazzo, kierujący w ESA misjami słonecznymi i planetarnymi, wskazuje, że najbardziej prawdopodobną przyczyną problemu był błąd w oprogramowaniu lądownika lub problem z połączeniem ze sobą danych spływających z różnych czujników, co mogło spowodować, że komputer pokładowy sądził, iż znajduje się niżej niż był w rzeczywistości.
Projekt ExoMars jest prowadzony wspólnie przez Europejską Agencję Kosmiczną oraz rosyjską Roskosmos. W pierwszym etapie na orbitę wprowadzono sondę Trace Gas Orbiter, która będzie badać metan i inne gazy śladowe w marsjańskiej atmosferze, drugim elementem pierwszego etapu była nieudana próba lądowania Schiaparelliego. W drugiej fazie misji ExoMars na Marsa w 2020 r. ma zostać wysłany kolejny bezzałogowy lądownik i łazik.
Po rozbiciu Schiaparelliego ESA ma jednak spory problem do rozwiązania. Podobne oprogramowanie i czujniki do tych, które miał rozbity lądownik, mają bowiem stanowić wyposażenie drugiego etapu misji ExoMars. O ile błędy w oprogramowaniu być może uda się względnie szybko odnaleźć i poprawić, o tyle w przypadku, gdyby problem stanowiły kwestie techniczne z czujnikami, bardzo dużo elementów trzeba by sprawdzać od początku. ESA zapowiada, że zespół misji spróbuje odtworzyć awarię w wirtualnej symulacji zaprojektowanej do testowania całej procedury, aby znaleźć źródło problemu.
Na razie nie zakłada się przesunięcia drugiej fazy misji ExoMars z 2020 roku na 2022 rok. Warto przypomnieć, że już wcześniej została opóźniona o dwa lata. Na razie budżet misji wymaga dodatkowych 300 milionów euro i w grudniu br. ministrowie z krajów członkowskich (w tym z Polski) zdecydują, czy projekt ExoMars otrzyma takie środki. Johann-Dietrich Wörner, dyrektor generalny ESA uważa, że rozbicie się Schiaparelliego nie będzie miało wpływu na decyzję państw członkowskich.
Nadzieje ESA mogą być nie do końca bezpodstawne. Lądowanie Beagle 2 z 2003 roku było częścią misji Mars Express, której sonda orbitalna działa do dzisiaj i przesłała wiele cennych danych. W projekcie ExoMars też jest nieudany lądownik Schiaparelli oraz sonda orbitalna Trace Gas Orbiter, która poprawnie weszła na orbitę wokół Marsa – kto wie, ile lat podziała i jak cenne dane dostarczy naukowcom.
Mimo rozbicia się Schiaparelliego, ESA nie używa więc słowa „porażka” i cały czas uważa, że misja ExoMars jest udana, wskazując, że sonda Trace Gas Orbiter bez problemu weszła na orbitę wokół Marsa, a lądownik miał być jedynie testem technologii i część etapów jego lądowania przebiegła poprawnie.(PAP)
cza/ agt/
Komentarze