Data publikacji:
08.10.2010 16:50
Źródło artykułu
10 października pielgrzymka 50 rodzin ofiar katastrofy do Smoleńska
08.10. Warszawa (PAP) - Pół roku po katastrofie samolotu pod Smoleńskiem członkowie około 50 rodzin ofiar udają się w niedzielę z pielgrzymką na miejsce wypadku. Bliscy zobaczą wrak TU-154M na lotnisku Siewiernyj, złożą kwiaty oraz wezmą udział w nabożeństwie ekumenicznym.Towarzyszyć im będzie żona prezydenta Anna Komorowska. W Smoleńsku przewidziane jest spotkanie Komorowskiej z małżonką prezydenta Rosji Swietłaną Miedwiediewą. Po uroczystościach w Smoleńsku uczestnicy pielgrzymki udadzą się do Katynia.Podróż bliskich na miejsce katastrofy rozpocznie się wcześnie rano w niedzielę na warszawskim Lotnisku Wojskowym Okęcie. Przed godz. 5 planowany jest wylot dwóch samolotów pasażerskich Boeinga i Embraera, na pokładzie których ma być około dwustu osób (ponad 170 bliskich ofiar oraz osoby towarzyszące). Rodziny wylądują na lotnisku w Witebsku na Białorusi skąd udadzą się autokarami do Smoleńska, co zajmie około dwóch godzin.Według informacji PAP z Kancelarii Prezydenta, wszystkie osoby udają się na pielgrzymkę samolotami. Pierwotnie pięć osób chciało pojechać do Smoleńska pociągiem.Rodziny ofiar katastrofy chcą rozpocząć pielgrzymkę przy wraku samolotu Tu-154M złożonym na płycie lotniska Siewiernyj. Inicjatorka pielgrzymki, żona wiceszefa MON Stanisława Komorowskiego, który zginął w katastrofie, Ewa Komorowska powiedziała w piątek PAP, że otrzymała informacje ze Smoleńska, że wrak samolotu zostanie dla rodzin częściowo odkryty, tak że widoczne będą jego dwie największe części. "Będziemy mogli zobaczyć wrak, będzie czas, żeby przy nim pobyć. Po czym pójdziemy przez płytę lotniska do miejsca katastrofy" - poinformowała Ewa Komorowska.Jak dodała, uczestnicy pielgrzymki przejdą płytą lotniska drogę liczącą ok. dwóch i pół kilometra. Ale - jak mówiła - wbrew niektórym informacjom nie będą się trzymali za ręce. "Ważny będzie ten moment, kiedy dojdziemy do tych metrów, które dzielą miejsce katastrofy od płyty lotniska" - powiedziała Komorowska. Uroczystości przy kamieniu upamiętniającym ofiary katastrofy rozpoczną się ok. godz. 12.45 czasu lokalnego (10.45 godz. czasu polskiego).Obecnych przywita Ewa Komorowska; nie będzie jednak żadnych oficjalnych przemówień. "Być może, jeśli panie prezydentowe zechcą, powiedzą kilka ciepłych słów do ludzi. Ale to ich wola, bo to nie jest oficjalny wyjazd" - dodała.Na miejscu katastrofy zaplanowane jest nabożeństwo ekumeniczne, które będą odprawiać także miejscowi duchowni. Z bliskimi ofiar do Smoleńska poleci ks. Wojciech Drozdowicz. Na uroczystości zostaną odczytane nazwiska wszystkich ofiar katastrofy. Rodziny będą miały czas na zapalenie zniczy, modlitwę, chwilę skupienia.W tym czasie - według informacji PAP - prawdopodobnie dojdzie do rozmowy żon prezydentów Polski i Rosji.E.Komorowska dodała, że rodziny chciałyby także przejść do brzozy, w którą wbiło się skrzydło samolotu. Nie wiadomo, czy będzie to jednak możliwe ze względów logistycznych. "Wiem, że wiele osób bardzo by chciało tam do tej brzozy dojść" - powiedziała PAP inicjatorka pielgrzymki. Później, przed udaniem się do Katynia, rodziny będą miały chwilę wolnego czasu na posiłek i odpoczynek. Następnie uczestnicy pielgrzymki mają przejechać na Cmentarz Katyński, gdzie ok. godz. 16 czasu lokalnego (godz. 14 czasu polskiego) planowane są uroczystości. Kancelaria Prezydenta podaje, że przewidziane jest wystąpienie, w imieniu rodzin ofiar katastrofy lotniczej, Izabeli Sariusz-Skąpskiej, wspólna modlitwa pod przewodnictwem kapelana Rodzin Katyńskich, przedstawiciel rodzin ofiar katastrofy symbolicznie uderzy w Dzwon Pamięci.Mąż posłanki SLD Jolanty Szymanek-Deresz, która także zginęła w Smoleńsku, Paweł Deresz powiedział PAP, że przedstawiciele rodzin złożą też kwiaty w polskiej i rosyjskiej części cmentarza. Po uroczystości bliscy ofiar mają wrócić autokarami do Witebska, skąd planowany jest powrót dwóch samolotów do Polski. Pielgrzymka ma się zakończyć około godz. 20.30 na wojskowym lotnisku Okęcie.Rodzinom w pielgrzymce będą towarzyszyli psycholodzy i lekarze (m.in. Jacek Santorski i prof. Andrzej Kokoszka), bo - jak przyznała E.Komorowska - "czasami dobre słowo nie wystarczy, potrzebne jest lekarstwo". Nierozstrzygniętą kwestią jest jeszcze, czy uczestnicy pielgrzymki zabiorą ze sobą do Smoleńska krzyż, który został postawiony przed Pałacem Prezydenckim, a obecnie znajduje się w kaplicy prezydenckiej. Decyzja dotycząca krzyża ma zapaść podczas spotkania uczestników pielgrzymki w sobotę. Zaplanowano głosowanie w tej sprawie. Po pielgrzymce krzyż miałby zostać przeniesiony do warszawskiego kościoła św. Anny.Według Deresza, w sobotnim spotkaniu rodzin wezmą udział także psycholodzy, księża i lekarze, którzy mają przygotować bliskich ofiar katastrofy "do zmierzenia się z miejscem wypadku". Jak przyznał, rodziny mogą czekać trudne chwile, np. kiedy zobaczą szczątki Tu-154M.Komorowska nie umie powiedzieć, jaką decyzję w sprawie krzyża podejmą rodziny ofiar. "Ja nie umiem zrozumieć, jak można myśleć, że jest coś złego w tym, że ten krzyż by tam się z nami modlił. Ja tego naprawdę nie rozumiem" - podkreśliła. W czwartek Andrzej Melak, brat przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka, który zginął w katastrofie, apelował o pozostawienie w Warszawie krzyża ustawionego w dniach żałoby narodowej przed Pałacem. W apelu do bliskich ofiar Melak napisał, że żadna okoliczność nie daje prawa do dysponowania krzyżem grupie osób, które go nie ustawiły. Jak dodał, "żadną miarą nie można usprawiedliwić tezy, że inicjatorzy ustawienia krzyża przed Pałacem Prezydenckim dopuściliby fakt wykorzystania symbolu (...) jako obwoźnego gadżetu".E.Komorowska podkreśliła, że rozumie rodziny, które nie jadą na pielgrzymkę do Smoleńska, bo - jej zdaniem - na pewno robią to z "bardzo poważnych, głębokich powodów". "Albo coś im stoi na przeszkodzie, albo nie czują się gotowe psychicznie, albo nie chcą tego miejsca znać, widzieć. Szanuję tę decyzję, najzwyczajniej w świecie ją szanuję i głęboko rozumiem, że ktoś może czuć inaczej" - zaznaczyła. Małgorzata Wassermann - córka zmarłego posła PiS Zbigniewa Wassermanna - powiedziała w piątek PAP, że nie jest przeciwna pielgrzymce, ale - jak przyznała - sama nie jest jeszcze gotowa, by udać się do Smoleńska. "Ja do tego podchodzę w taki sposób, że my nie odczuwamy po prostu potrzeby pojechania, przynajmniej na razie, w to miejsce. Wręcz przeciwnie, czujemy jakiś taki lęk przed tym i nie chciałybyśmy sobie fundować dodatkowych takich negatywnych przeżyć. Ale ja oczywiście rozumiem, że są tacy na pewno, którzy czują, że im to pomoże i są tacy, którzy się boją, że im to psychicznie zaszkodzi. I my raczej do tej drugiej grupy należymy" - powiedziała Wassermann. Jak dodała, ona akceptuje każdą formę upamiętniania ofiar katastrofy. Z kolei żona szefa IPN Janusza Kurtyki, który zginął w Smoleńsku, Zuzanna Kurtyka w imieniu Stowarzyszenia "Katyń 2010" ocenia, że wizyta w Smoleńsku z udziałem prezydentowych Polski i Rosji w Smoleńsku jest propagandowa. "Prawie półroczne śledztwo ukazało całkowitą bezradność i grę pozorów na rzecz Rosjan, którzy zamiast zbierać dowody, systematycznie je niszczyli, co wielokrotnie widzieliśmy na filmach i zdjęciach publikowanych przez media. W takiej sytuacji ochrona wraku i terenu po sześciu miesiącach związana z wizytą pań prezydentowych Komorowskiej i Miedwiediew powoduje u nas niesmak" - napisała Kurtyka w oświadczeniu przesłanym w piątek PAP. "Z naszego nieszczęścia, śmierci naszych Bliskich za wszelką cenę usiłuje się ukazać pojednanie polsko-rosyjskie i zrozumienie dla naszej tragedii. Z tego też powodu nie godzimy się na legitymizowanie naszą obecnością propagandowej wizyty w Smoleńsku, gdy po pół roku nie mamy w Polsce protokołów sekcji zwłok i gdy nie jesteśmy w stu procentach pewni czy pochowaliśmy naszych Bliskich. Uznalibyśmy każdy wynik rzetelnie prowadzonego śledztwa, a za takie niestety nie możemy uznać prowadzonego przez Rosjan i rząd Donalda Tuska" - zaznacza Kurtyka w oświadczeniu, pod którym - jak poinformowano - podpisało się 50 osób.Do Smoleńska nie wybiera się również prezes PiS Jarosław Kaczyński, który powiedział, że nie nie jedzie tam, gdyż uczestniczy w innych uroczystościach, które, według niego, są nieporównanie bardziej autentyczne. W sobotę będzie w Krakowie na mszy i przy grobie brata na Wawelu, a w niedzielę złoży kwiaty przed Pałacem Prezydenckim. "Okoliczności tej pielgrzymki są takie, że ani przez chwilę się nie zastanawiałem. Natomiast jutro będę w Krakowie na mszy w nowohuckiej Arce, kościele symbolicznym, który jest związany z tradycją walki o krzyż, prawa Kościoła w PRL-u i z tradycją Solidarności. Dlatego jednocześnie jest to miejsce bardzo związane z tym, z czym związany był do końca życia mój brat, moja bratowa i wielu przyjaciół, którzy polegli w tej katastrofie. Później będziemy oczywiście na Wawelu, żeby odwiedzić grób" - powiedział Kaczyński w piątek dziennikarzom.W niedzielę wieczorem szef PiS planuje uczestnictwo w mszy w warszawskiej katedrze a później w pochodzie, który - jak mówił - "już jest pewną tradycją, która powinna trwać przynajmniej do czasu aż zostanie wyjaśniona prawda o tej katastrofie, a winni zaniedbań nie odejdą i nie zostaną odpowiednio potraktowani".Z kolei Jolanta Przewoźnik, wdowa po sekretarzu generalnym Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzeju Przewoźniku powiedziała w piątkowym dzienniku "Polska The Times", że nie jedzie na pielgrzymkę, chociaż bardzo by chciała. "Myślami i sercem będę jednak razem z uczestnikami tej pielgrzymki. Tego dnia będę w parafii wojskowej pw. Matki Boskiej Ostrobramskiej na Bemowie, gdzie o godz. 18 odbędzie się msza poświęcona ofiarom katastrofy smoleńskiej. Tam nastąpi też odsłonięcie tablicy ku czci osób, które zginęły pod Smoleńskiem" - dodała. Marta Murzańska-Potasińska - żona gen. Włodzimierza Potasińskiego, który zginął w katastrofie - mówiła niedawno w wywiadzie dla tygodnika "Wprost", że jedzie do Smoleńska, bo chce poczuć to, co czuł jej mąż w ciągu tych kilku sekund tuż przed tragedią. "A potem, gdy już wylądujemy, chcę przejść te kilkaset kroków, których on nie zdążył zrobić" - dodała Murzańska-Potasińska. Jak zaznaczyła, gdy tylko usłyszała, że jest taki pomysł, wiedziała, że musi tam być.W katastrofie Tupolewa pod Smoleńskiem 10 kwietnia zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Polska delegacja leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach.(PAP)eaw/ mok/ jra/
Źródło artykułu
Komentarze