Niesymulowany kontakt z symulatorem
Pomysł zaangażowania się w symulacje lotnicze (inne niż F29 Retaliator w którego grywałem będąc podlotkiem) przyszedł niejako przypadkiem. Podrzucił mi go kapitan LOT-u, który w sierpniu 2003 roku dał mi możliwość zwiedzenia kokpitu B737 w trakcie mojego lotu z Warszawy do Madrytu. Będąc człowiekiem ciekawym świata, nudząc się w trakcie lotu, wysmarowałem na kartce kilka pytań związanych z samolotem i poprosiłem stewardesę o przekazanie jej pilotowi. Zaznacze tutaj, że w tamtym czasie nie myślałem nawet o samodzielnym lataniu, kursach itp. po prostu byłem ciekawy jak to działa. Odpowiedzią było zaproszenie do kokpitu, gdzie kapitan wraz z "pierwszym" odpowiedzeli na wszystkie moje pytania.
Gdy wychodziłem kapitan rzucił na pożegnanie wskazując na kartkę z pytaniami "te informacje to pewnie chciałeś do symulatora?", co skwapliwie potwierdziłem, nie wiedząc za bardzo o czym mówi :) Po powrocie do kraju, pamiętając to zdarzenie, zacząłem przetrząsać internet w poszukiwaniu symulatorów lotniczych i dosć szybko natrafiłem na polskie forum sieci VATSIM gdzie zapoznałem się z Microsoft Flight Simulatorem. Był to czas kiedy świeżym produktem na rynku był MSFS2004 więc po krótkich poszukiwaniach udało mi się zakupić oprogramowanie i tak wszedłem w posiadanie swojego pierwszego symulatora. Na wymienionym wcześniej forum rozpocząłem swoje pierwsze kroki w wirtualnym lataniu, co zaowocowało pół roku później rozpoczęciem szkolenia szybowcowego w Aeroklubie Gdańskim, a w efekcie doprowadziło mnie w zeszłym roku do poziomu ATPL(A) frozen. Z początku latałem na symulatorach za pomocą klawiatury ale szybko się przekonałem że jest to niewygodne i mało efektywne rozwiązanie. Jasnym stało się, że potrzeba mi było joystick-a, najlepiej z przepustnicą. Zakupiłem wieć X-45 Saiteka, zaprojektowany w systemie HOTAS i za jego pomocą rozpocząłem podbój wirtualnego nieba. W tym czasie eksperymentowałem też z podłączaniem telewizora jako drugiego ekranu i rozdzieleniu ekranu z przyrządami od widoku "zza okna" a nawet próbowałem wykorzystać oprogramowanie freetrack (odpowiednikiem komercyjnym jest produkt TrackIR) do ruchów głową w wirtualnym kokpicie. Oczywiście cały czas latałem też na VATSIM-ie.
Nieco później, posiadając pewne doświadczenie lotnicze wyniesione z rzeczywistego latania samolotem, zacząłem zauważać pewne niedoskonałości w modelu lotu oferowanym przez Flight Simulator i poszukując alternatyw w moje ręce wpadło demo symulatora X-Plane, wtedy jeszcze w wersji 7 lub 8. Nie za bardzo przypadł mi do gustu jeśli chodziło o stronę graficzną, która była dość toporna i w porównaniu z ówczesnym symualtorem Microsoftu wypadała zdecydowanie blado, ale byłem zachwycony realizmem modelu lotu. Pomimo wszystko, pozostałem jednak nadal przy MSFS.
Wszystko się zmieniło wraz z nadejściem 9 wersji X-Plane-a. Graficznie wersja ta dorównała a w niektórych momentach nawet przegoniła MSFS2004, a dodatkowo dołączana do niego sceneria całego świata w niesamowitej rozdzielczości robiła piorunujące wrażenie (sama sceneria po instalacji na dysku zajmuje ponad 70GB!). Znalazłem nawet na niej pewną skałę na środku afrykańskiego wąwozu którą oblatywałem latajac pół roku wcześniej w Maroku. Ten fakt, wprawił mnie w autentyczne osłupienie.
Z planem zakupu X-Plane-a wiązał się także głębszy zamiar. Będąc w trakcie przygotowań do szkolenia do licencji zawodowej i mając niedługo w planie szkolenie IR/ME, postanowiłem zmodernizować oprócz oprogramowania również swoją warstwę sprzętową, by móc w miarę sensownych warunkach potrenować IFR oraz sytuacje awaryjne ME. Tak właśnie wszedłem w posiadanie Wolantu, 2 przepustnic (jedna była w zestawie z wolantem) oraz orczyka, wszystko firmy Saitek.
Tak jak z symulatorem Microsoftu, tak i tutaj dążyłem do zwiększenia realizmu. Przeszukując forum użytkowników X-Plane-a dowiedziałem się że program ten inaczej niż MSFS obsługuje wyswietlanie na wielu ekranach (wykorzystuje komunikację sieciową między komputerami i umożliwia synchronizację uruchomionych na osobnych komputerach symulatorów do jednego z nich - mastera) co dawało wiele nowych możliwości.
W związku z tym że na codzień wykonuję zawód informatyka/administratora, wypożyczyłem z pracy kilka monitorów oraz laptopów i rozpocząłem testowanie różnych konfiguracji.
Zajęło to ok 2 dni i finalnie skończyło się na połączeniu 3 monitorów w jeden panoramiczny obraz kokpitu oraz widoków zza okien. Jeszcze lepszym wyjściem byłby 3 monitorowy widok "za oknem" i panel z przyrządami na osobnym monitorze (najlepiej umieszczonym pod monitorami z widokami) lub nawet na dwóch. Zabrakło mi jednak laptopów aby to przetestować (jeden komputer steruje jednym monitorem).
Wzmiankowany zestaw wykorzystuje do odświeżania umiejętności skanowania i kontrolowania wskaźników podczas procedur IFR, symulowania lotów w różnego rodzaju pogodzie, a także do swobodnego "rozkoszowania" się lataniem w dni kiedy nie jest to z różnych względów możliwe w rzeczywistości. Posiadany zestaw kontrolerów wykorzystałem też w trakcie obchodów 80-cio lecia Aeroklubu Gdańskiego do uatrakcyjnienia wystawionego stanowiska symulacyjnego, gdzie był on testowany m.in. przez jednego z kapitanów LOT-u, zbierając bardzo pochlebne opinie.
Koszty zestawu, związany był z zakupem MSFS2004 (ok. 200zł), X-45 (ok. 400zł), sprzętu Saiteka plus X-Plane (ok. 1400Zł+116$). Oczywiście do zgrabnego wyświetlania, potrzebny jest "dość" silny komputer, z dobrym procesorem i w miarę nową kartą graficzną.
O Michale Rybińskim
Michał Rybiński 31 lat, od urodzenia mieszka w Gdyni. Z wykształcenia inżynier informatyk. Z zamiłowania pilot. Od ubiegłego roku pilot zawodowy. Lotnictwo zawsze było jego pasją. Chciał latać będąc jeszcze dzieckiem, niestety ze względów zdrowotnych stało się to możliwe dopiero po nowelizacji prawa lotniczego i kryteriów lekarskich. Szkolenie szybowcowe rozpoczął w połowie 2004 roku, a samolotowe pod koniec 2006. Latał w Hiszpanii, Portugalii i w Maroku. W wolnym czasie, którego nie za dużo oddaje się drugiej pasji czyli komputerom oraz grom komputerowym - ale tylko wtedy gdy nie ma w domu żony ;) . Stworzył symulator, bo jak twierdzi: „to dość dobry substytut treningowy, dzięki któremu nie jestem narażony na koszty symulatorów komercyjnych, a mogę przećwiczyć większość procedur w warunkach zbliżonych do tych panujących w prawdziwym symulatorze. Z drugiej strony, przy poziomie szczegółowości scenerii oraz wierności modelu lotu w X-Plane jest to także dobra możliwość poznania miejsc, w które by chciało się lecieć szczególnie, gdy jest to teren górzysty. Można również sprawdzić reakcje samolotu na tak nietypowe warunki jak np. duża wysokość gęstościowa, wysoka i niska temperatura, nietypowe sterowanie, ekstremalne warunki pogodowe itp. Dodatkowo mogę swoją pasją dzielić z innymi, poprzez międzynarodowe sieci wirtualnych pilotów i kontrolerów takie jak VATSIM czy IVAO.”
Komentarze