A. Macierewicz: informacja służb wskazuje na sfałszowanie polskiego rejestratora parametrów lotu (czarnej skrzynki) przez Rosję
Istnieje informacja służb wskazująca, że Rosja podjęła działania, aby dokonać fałszerstwa rejestratora (czarnej skrzynki) ATM-QAR z samolotu 154M – powiedział PAP Antoni Macierewicz. Szef tzw. podkomisji smoleńskiej mówi również o zdjęciu satelitarnym zrobionym zaraz po katastrofie i przekazanym komisji przez USA.
W rozmowie z PAP Macierewicz odniósł się również do materiału telewizji TVN szkalującego raport komisji, który ukazał się dwa tygodnie temu. "Nie wiem, jaka była prawdziwa geneza operacji TVN, ale trzy dni wcześniej Komisja wystąpiła do Rosji o zwrot wraku i całego materiału dowodowego. Rosjanie przez pięć miesięcy od publikacji w ogóle nie odpowiedzieli na raport, nie ustosunkowali się do niego – ani nie skrytykowali, ani w żaden sposób nie zaatakowali. Uznaliśmy, że jeżeli przez pięć miesięcy milczą, to znaczy, że go aprobują. Tym bardziej powinni natychmiast zwrócić Polsce wrak i materiał dowodowy. Wtedy odezwała się stacja TVN, zamiast Rosjan – ocenił.
"Cała struktura i treść materiału TVN jest od początku do końca fałszywa. Zarzut wobec nas polega na tym, że ukryliśmy wyniki badań. A istota reportażu TVN polega na tym, że to on właśnie ukrywa to, co najważniejsze. Pokazaliśmy symulację NIAR zniszczenia samolotu po uderzeniu w ziemię zgodnie z parametrami komisji Millera i Anodiny. To właśnie było przedmiotem umowy zawartej z NIAR. I my to dokładnie, szczegółowo przeanalizowaliśmy i pokazaliśmy w Raporcie i w załącznikach. Zestawienie tych zniszczeń z rozbiciem samolotu na wrakowisku jest podstawowym dowodem, pokazującym, że raporty Anodiny i Millera są nieprawdziwe" – uważa Macierewicz.
"To była podstawowa weryfikacja poprzednich raportów wskazująca, że trzeba szukać innych przyczyn katastrofy niż błędy, jakie zarzucano fałszywie polskim pilotom, generałowi Błasikowi i prezydentowi Kaczyńskiemu. Nie podejmowaliśmy badań z przyjętym z góry założeniem. Przeciwnie, najpierw zbadaliśmy istniejące koncepcje. Było to konieczne nie tylko ze względu na powszechnie znane fałsze tych komisji, ale także dlatego, że Donald Tusk nadzorujący prace komisji Millera otwarcie powiedział, że zakazał badania całkowitej odpowiedzialności strony rosyjskiej. Gdy więc raporty Millera i Anodiny okazały się wątpliwe trzeba było podjąć symulację stanowiącą bezsporny dowód. Kosztowało to osiem milionów złotych. Gdyby raporty Millera i Anodiny nie były fałszywe nie byłoby konieczności wydawania tych pieniędzy! - podkreśla szef tzw. podkomisji smoleńskiej.
Macierewicz zapewnił, że komisja - wbrew zarzutom autorów reportażu TVN - udostępniła opinii publicznej wszystkie wyniki, które zamówiła. "Pojawił się zarzut, że ukryliśmy analizę ekspertyzy wybuchu w skrzydle. Tymczasem znajduje się ona w Raporcie (s. 170), a ponadto autor tej analizy referuje sprawę bardzo dokładnie w załączniku filmowym opublikowanym już w 2021 r. Takie kłamstwa są szokujące" – podkreślił. "Także ekspertyza NIAR dotycząca tak zwanej niskiej trajektorii znajduje się w opublikowanym aneksie do załącznika 23 do raportu. Te kłamstwa i oszustwa pokazują intencje TVN" – dodał Macierewicz.
Szef Komisji poinformował PAP, że choć Raport ma charakter końcowy, bo zawiera bezsporne wnioski co do przyczyn technicznych katastrofy prowadzone są wciąż kontynuacje badań dotyczące rekonstrukcji samolotu i obecności materiałów wybuchowych.
"Zrekonstruowaliśmy wrak samolotu w około 60 procentach. Analizy wraku w sposób absolutnie bezsporny pokazują zniszczenia wybuchowe. To szereg śladów, które w podręcznikach zajmujących się tymi badaniami, są traktowane jako dowód wybuchu m.in. loki powybuchowe, mikrokratery i kolce. Wyniki są więc wystarczające, ale oczywiście byłoby bardzo dobrze, gdybyśmy mogli dokonać rekonstrukcji całego samolotu. To jest główny przedmiot naszych obecnych działań” - powiedział.
"Są prowadzone także badania śladów materiałów wybuchowych, które ostatnio zostały nam przekazane. To ziemia z wrakowiska w Smoleńsku i fragmenty ubrań" – podkreślił.
Jak zaznaczył, do tej pory zostało stwierdzonych kilkadziesiąt śladów wybuchowych na siedzeniach i zewnętrznym poszyciu samolotu. Przypomniał, że w przypadku katastrofy smoleńskiej na 238 przebadanych próbek w 89 próbkach stwierdzono obecność RDX (heksogen), TNT (trotyl), PETN (pentryt). Dla porównania w przypadku MH 17 na 126 przebadanych próbek w 30 stwierdzono TN, RDX i PETN.
Dodał, że żadne badania naukowe nie potwierdzają tezy o wybuchach paliwa na ziemi. "Pan Wiśniewski, jeden ze świadków katastrofy w relacji, którą przedłożył Komisji badania wypadków lotniczych lotnictwa państwowego 23 kwietnia 2010 roku, jednoznacznie stwierdza, że słyszał dwa wybuchy, ale co więcej, że widział kulę płomienia mniej więcej na wysokości do 40 metrów. Co więc spowodowało ten wybuch, jeśli nie było wybuchu paliwa?" – pyta szef podkomisji.
Macierewicz podkreślił, że Komisja nigdy nie kwestionowała zniszczeń drzew przy i za ulicą Kutuzowa, co twierdzą dziennikarze stacji TVN. "Z samolotu, który się rozpada w powietrzu odpadają bardzo duże części, które uderzają w drzewa, ale nie tylko. Jest kwestia przeanalizowania zniszczenia tych obiektów. Jeżeli mamy zniszczenie drzewa na samej górze, na przykład na 30 metrach, ale także na 15 metrach i także na 10 metrach, to widać, że to jest zniszczenie na skutek części, które uderzają w różnych miejscach. Na słynnej brzozie pana Bodina wisiał fragment żebra z wnętrza skrzydła. Samolot leciał z prędkością 270 km/h. Czy uderzenie w drzewo mogło pozostawić na gałęziach taką część? Oczywiście nie. Zresztą Komisja zweryfikowała to odpowiednią ekspertyzą, która jest pokazana w załączniku filmowym" – powiedział.
Jak dodał, Komisja i analiza NIAR odnosiły się do trajektorii lotu, jaki zakładały raporty Millera i Anodiny. "Chodziło o rekonstrukcję uderzenia samolotu w ziemię. Porównanie skutków uderzenia w ziemię z tym, co jest naprawdę na wrakowisku, jest najważniejszym materiałem dowodowym, pokazującym, czy raporty tych dwóch badań są prawdziwe czy nie" – powiedział.
Macierewicz zwrócił uwagę, że w programie TVN przywołano ostrzeżenia w kokpicie generowane przez system TAWS, co miało sugerować, że piloci świadomie go ignorowali. "Danych wojskowego lotniska Smoleńsk Severny nie było w komputerowej bazie systemu TAWS samolotu, a w związku z tym ostrzeżenia Pull Up były generowane w oparciu o uproszczoną, nieadekwatną mapę okolic. W związku z tym w żaden sposób nie mogą być brane pod uwagę. Zostało to przez nas dokładnie zanalizowane, czego nikt dotychczas nie robił – ocenił.
"Służby specjalne nie sprawdziły tego lotniska, nie sprawdziły, kto jest kontrolerem lotu. Nie mieli świadomości tego, że to byli ludzie, którzy brali udział w działaniach specjalnych m.in. w Afganistanie. W lutym 2017 roku przekazałem materiał dowodowy wskazujący na zdradę dyplomatyczną pana Donalda Tuska. Czekamy na wynik prac w prokuraturze" – powiedział.
W ocenie Macierewicza, Donald Tusk jest winny tego, że postępowanie po katastrofie zostało przekazane w ręce Rosji. "Co więcej komisja badania wypadków lotniczych lotnictwa państwowego została powołana pięć dni po katastrofie. A przecież wszyscy dobrze wiedzą, jak olbrzymie znaczenie ma czas badania. To jest wstrząsające. To skutek rozmowy, jaka się odbyła między panem Tuskiem i panem Putinem 10 kwietnia, gdy zdecydowano się na bezprawne użycie konwencji chicagowskiej i oddanie wszystkiego Rosji" – podkreślił.
Według Macierewicza, doprowadzono również do sytuacji, w której polska strona nie miała żadnego dostępu do tzw. czarnych skrzynek samolotu. "Żaden Polak nie słyszał całości CVR-u, czyli rejestratora głosowego. Przesłuchiwaliśmy odpowiedzialną za to osobę. W Moskwie przy otwarciu skrzynki nikt z Polaków nie słyszał całości oryginałów, tylko kopie. Co więcej, każda z tych kopii, a jest ich kilka, jest inna. Analiza dokonana w Komisji, wskazuje miejsca, w których mamy do czynienia z ewidentną ingerencją" – zaznaczył.
W opinii Macierewicza, polska strona nie zadbała także o odpowiednie zabezpieczenie innego kluczowego dowodu – skrzynki ATM-QAR. Pozostawiono ją na noc zapieczętowaną w Moskiewskim Instytucie Lotnictwa. "Polska delegacja poleciała rano do Warszawy, w towarzystwie wielu ekspertów odpieczętowano dowód i okazało się, że to nie jest czarna skrzynka ATM -QAR, tylko system TAWS. Jest na ten temat informacja służb, że było to celowe działanie wywiadu rosyjskiego, aby uzyskać czas na sfałszowanie polskiego rejestratora" – podkreślił.
O tym, że podstawowe elementy tego rejestratora zostały sfałszowane jasno mówi raport naszej Komisji i NIAR. Zmanipulowano kierunek magnetyczny w ciągu ostatniego momentu katastrofy. Sprawa fałszowania jest ewidentna. My wyodrębniliśmy te fragmenty, co do których nie mieliśmy wątpliwości, że nie są sfałszowane i te traktowaliśmy jako ważny punkt odniesienia. Podkomisja przy badaniu zastosowała metodologię weryfikacji wiarygodności źródeł polegającą na tym, iż jeżeli nie stwierdzano niezgodności, bądź śladów ingerencji uznawano dowód za wiarygodny, który można poddać analizom. Fragmenty, gdzie mamy dowody, że są sfałszowane, były przez nas odrzucane" – dodał.
Macierewicz podkreślił wagę badań instytutu NIAR potwierdzonych przez Wojskową Akademię Techniczną. "Warto pamiętać, że to jest model CAD oraz model matematyczny wykonany metodą elementów skończonych (MES), który jest zrobiony z ponad 30 milionów elementów skończonych. To największa rekonstrukcja, jaką dokonano w badaniach samolotowych. Co więcej - jest naszą, polską własnością. Instytucje naukowe, wojskowe będą mogły dysponować tym właśnie modelem przy weryfikacji katastrof" – powiedział.
"Raport przedstawiony przez komisję jednoznacznie definiuje przyczyny katastrofy. Oczywiście szereg spraw może być rozszerzonych. Głównie sprawa związana z rekonstrukcją dalszych części samolotu i sprawdzeniem, jak poszczególne elementy były niszczone. Nad tym komisja będzie pracować. Będziemy też dalej badać obecność materiałów wybuchowych na ubraniach, fragmentach ziemi. Te badania toczą się za granicą w jednym z laboratoriów państwa natowskiego" – zaznaczył polityk PiS.
Macierewicz był też pytany przez PAP, czy Stany Zjednoczone w jakiś sposób pomogły komisji w pracach. "W 2017 roku otrzymaliśmy zdjęcie niezwykłe, którego nie miała żadna inna komisja badająca tę katastrofę. To zdjęcie satelitarne zrobione zaraz po katastrofie obrazuje teren z dokładnością do 10 cm. Umożliwiło to nam dokonanie analizy potwierdzającej, iż doszło do eksplozji" – stwierdził. (PAP)
tgo/ godl/
Komentarze