Lotnicze mogiły
Lotnictwo jest wielkie, kiedy ma swoją legendę. Tak się składa, że w naszej historii tej pisanej po 1945 r. poza Polską znalazła się Lida, Lwów i Wilno. Te miasta dzisiaj należą do Białorusi, Ukrainy i Litwy.
Ponieważ listopad skłania do wspominania tych, których nie ma już z nami na tej ziemi, to chciałbym zaproponować spotkanie z niemymi świadkami lotniczej historii. W tej wędrówce niestety ominiemy Lidę i pominiemy Wilno. Wiem, że to boli. Nie zapominajmy, że w tych miastach na cmentarzach wojskowych z każdym dniem czas jest bezlitosny. Zaciera ślady. Ubywa niemych świadków dni chwały polskich skrzydeł...
Mogiły w Lidzie zginęły bezpowrotnie. Cmentarz z czasów I wojny światowej w Wilnie został zlikwidowany. Dzisiaj pozostał tylko ten na Rossie. Tylko jak długo będzie bronił przeszłości przed teraźniejszością?
Zajrzyjmy do Lwowa. Tu na lotnisku Lewandówka powstała lotnicza eskadra, którą czynnie wsparli lotnicy amerykańscy przybyli z za oceanu. Znaleźli się w ojczyźnie Tadeusza Kościuszki i Kazimierza Pułaskiego. Mieli w pamięci, co tych dwóch Polaków zrobiło dla ich ojczyzny. Kim byli, nim spoczęli w nekropolii Orląt Lwowskich i nie tylko.
Jeden z współtwórców legendy polskich skrzydeł żegnając swojego kolegę przed ostatnim lotem powiedział „lotnictwo jest wielkie kiedy ma swoją legendę”. To oni należeli do ich twórców. Był między nimi Stefan Bastyr, Władysław Toruń i Stefan Stec. Walczyli o to, żeby Lwów był Polski. Nie może więc dziwić, że spoczęli w nekropolii tego miasta wśród jego obrońców.
Mogiły lotników na cmentarzu Obrońców Lwowa wyróżniały się od innych mogił. Znaczyły je śmigła przymocowane do krzyża. Pierwszą lotniczą mogiłą, która pojawiła się na cmentarzu był to grób kapitana pilota Stefana Bastyra. Postaci prawie zapomnianej w Polsce. Ale pamiętanej przez co starszych Lwowiaków, którzy wiedzieli o jego mogile. To on był patronem modelarzy we Lwowie. To w chwili jego pogrzebu narodziła się idea budowy pomnika na jego grobie. Tak, aby na trwałe informowałby kto spoczywa w tym miejscu. Jednocześnie przypominałby dwóch pozostałych lotników: majora Steca i pułkownika Torunia. Z prośbą o projekt zwrócono się do Edwarda Wittiga. Patronat nad pracami objął marszałek Polski. Swój udział miał też minister spraw wojskowych i dowódca lotnictwa. W komitecie zasiadali przedstawiciele miasta. Nie zabrakło przedstawicieli wojewodów i duchowieństwa. Ogłoszono konkurs. Niestety wojna i polityka nie pozwoliła na jego rozstrzygnięcie.
Rok po śmierci Bastyra, miasto obiegła wiadomość o śmierci drugiego ze Stefanów. Stefan Stec był zastępcą Stefana Bastyra w czasie walk o Lwów. Zginął śmiercią lotnika w Warszawie 11 maja 1921 r. na Lotnisku Mokotowskim. Przy życiu pozostał trzeci z nich. Podpułkownik Władysław Toruń odszedł nagle, 9 sierpnia 1924 r.
W połowie lat trzydziestych minionego wieku zapadła decyzja o pochowaniu trójki lotników na cmentarzu Orląt. Jeden z nich już na tym spoczywał. W listopadzie 1935 r. ekshumowano zwłoki Steca i Torunia. 25 listopada tego samego roku pogrzebano ich razem z Bastyrem.
Oprócz wspomnianych na cmentarzu Orląt swoje groby maja inni mechanicy i piloci, obrońcy Lwowa polegli i zmarli nie tylko w czasie walk o miasto w 1918 r.
Nie zapomniałem o Amerykanach. W lipcu 1919 r. mjr Faunt – le Roy i kpt. Cooper zameldowali się w Paryżu do premiera Paderewskiego i generała Rozwadowskiego. Prosili o zgodę dla siebie, by wraz z kolegami mogli bronić wschodnich granic Polski. Chcieli zatrzymać pochód rewolucji, która wybuchła w Rosji. Ta miała zaprowadzić nowy porządek w Europie. Dostali zgodę nie tylko dla siebie. Wyjednali ją dla pięciu swoich przyjaciół. Trafili do Lwowa. Tak zaczęli swoją „przygodę” z polskimi skrzydłami.
Na Cmentarzu Orląt Lwowskich znajduje się odrestaurowany pomnik trzech lotników amerykańskich zniszczony w 1971 r. Odbudowany i odrestaurowany w latach 1989-2002
Pierwszym z tych, który zginął we Lwowie był porucznik Graves. Zginął w wypadku lotniczym. Lotnicy walczyli w eskadrze, której patronował Tadeusz Kościuszko. W czasie walk z armią konną Budionnego wykonali blisko 500 lotów. Lotnicy nie dopuścili, by polski sztab kwaterujący w Żytomierzu został wzięty do niewoli. Lotnicy obronili transporty kolejowe pod Koziatyniem przed zniszczeniem. Umiejętności kapitana Crawforda pozwoliły na zatopienie wrogiego zaopatrzenia. Ostrzał prowadzony przez kapitanów Coopera i Corsiego przy wydatnej pomocy porucznika Rorrisona uniemożliwił przeprawę czerwonoarmistów pod Czerkasami.
W czasie walk o drogę Łuck – Klewań poległ kapitan Kelly. Major Faunt – le Roy wywinął się śmierci. Kapitana Crawforda od śmierci uratował go kapitan Corsi. Bilans strat eskadry Kościuszki w walkach o Lwów przedstawiał się następująco: zginął jeden pilot (Kelly), czterech odniosło rany (Mac Callun, Noble, Chess, Rorrison). W niewoli znalazł się Cooper. Kule nie omijały Polaków latających w eskadrze. Byli to Sieńkowski, Weber i Konopka. Do niewoli dostał się Ciecierski. Corsi i Rorrison uniknął niewoli podobnie jak Crawford i Cooper. Tego szczęścia zabrakło dla Mac Calluna. Zginął w wypadku lotniczym 31 sierpnia 1920 r. W nekropolii Lwowa spoczęły zwłoki Arthura Kelly` ego, Edmunda Gravesa i George ` a Mac Calluna. Mieszkańcy dla upamiętnia ich wkładu w obronie miasta powołali komitet budowy pomnika. Miejscowe gazety zaapelowały o składki na ten cel. Pierwsze wpłaty pochodziły od kadry i pilotów ich macierzystej eskadry.
30 maja 1925 r. pomnik został uroczyście odsłonięty. Przedstawiał skrzydlatego lotnika spoglądającego w niebo. Na płycie został umieszczony napis „Amerykanom poległym w obronie Polski w latach 1919 – 1920. Oficerowie lotnicy z eskadry myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki: Edmund P. Grave – por. WP ur. 1891 Boston, Mass., zm. 22 XI 1919 we Lwowie, Arthur H. Kelly – kapitan WP ur. 1890 Virginia, Richmond, zm. 16 VII 1920 pod Łuckiem, G. Mac Callun – porucznik WP ur. Detroit, zm. 31 VIII 1920 pod Lwowem”.
Odsłonięcie pomnika było okazją do zamanifestowania trwałego związku miasta z Polską. Od tamtego dnia każdego roku do pamiętnego 1939 r. odbywała się przy nim uroczystość gromadząca nie tylko Lwowiaków. Brały w niej udział delegacje z przedstawicielami ambasady amerykańskiej. W wieczór „zaduszny” odbywał się apel poległych z udziałem kompanii reprezentacyjnej Wojska Polskiego.
Przy tej okazji warto sobie przypomnieć jak wyglądał pogrzeb lotnika i zatrzymać się na dłużej nad miejscem ich ostatniego spoczynku. Pogrzeb lotnika wyróżniał się wśród innych używanym do tego celu karawanem. Karawan tworzył kadłub samolotu, którego płoza ogonowa spoczywała na jaszczu artyleryjskim. Jaszcz był zaprzęgnięty do koni. Zwykle była ich szóstka. Kadłub w swojej górnej części był odpowiednio przystosowany do ustawienia trumny. Tę z nim łączyły wiązane pasy. Ozdobę stanowiły gałęzie świerczyny i kwiaty. Zdarzało się, że płoza spoczywała na samochodzie ciężarowym lub wypożyczonym od mechaników wózku. W ten sposób chowano lotników we Lwowie, gdzie na wózku spoczywał kadłub. To właśnie we Lwowie przyjęto odwrotny kierunek dla spoczywającego kadłuba. Śmigłem do przodu. Żałobnicy byli ustawieni w odpowiednim porządku. Orkiestra, eskorta honorowa, odznaczenia nieżyjącego, wieńce i symbole religijne. Przed trumną szedł duchowny obrządku religii, do której należał zmarły. Po bokach był sformowany szpaler złożony najczęściej z sześciu żołnierzy pod bronią. Dalej szła rodzina, koledzy i podwładni. To dotyczyło pogrzebu pojedynczego lotnika. Gdy zaś chowano większą ilość kondukt składał się z jednego karawanu (kadłuba). Pozostałe trumny przewożono z zakładu pogrzebowego ciężarówkami względnie karawanami. Tych już nie tworzyły kadłuby samolotów.
Ceremoniał odpowiednio rozgraniczał oprawę pogrzebu szeregowego lotnika od pogrzebu oficera. Obu w ostatniej drodze towarzyszyła eskorta honorowa. Tworzyła ją drużyna. W przypadku oficerów młodszych do kapitana, stanowił ją pluton. Starszych odprowadzała kompania. Jedni i drudzy byli umundurowani z bagnetami na broni i ładownicami. Nad otwartą mogiłą modły odprawiał duchowny obrządku do którego należał chowany.
Słowo pożegnalne wygłaszali wyznaczeni odpowiednio wcześniej żałobnicy. Przeważnie byli to przedstawiciele władz państwowych miasta lub dowództwa. Z chwilą składania trumny do grobu oddawano salwę honorową. Orkiestra grała marsza.
Czasem odbywał się przelot samolotów nad cmentarzem. Zrzucano z nich kwiaty. Jednak odstąpiono od tej formy. Niski pułap lotu był przyczyną wypadków i ranienia odprowadzających. Niejednokrotnie przelot kończył się tragicznie dla żegnających z powietrza i tych na ziemi.
Mogiłę lotnika wieńczył drewniany krzyż. Czasem zastępował go słup z przytwierdzonym do niego śmigłem. Całości dopełniała tablica podająca informację o zmarłym. Bywało, że krzyż tworzyły śmigła. Drewniane krzyże i śmigła przegrały z czasem. Na mogiły poczęto używać kamienia. Wykonane z niego nagrobki zdobiły lotnicze symbole, kamienne śmigła czy płaty stateczników. Kamień zastępował metal (odlewane śmigła z wieńcem) lub na płycie szachownica względnie inny lotniczy symbol.
Od samego początku w Polsce nie było i nie ma zwyczaju budowania osobnego cmentarza dla lotników. Tam gdzie stacjonowały jednostki lotnicze wydzielano na cmentarzach kwatery lotnicze. Dotyczyło to cmentarzy wojskowych. Lotników chowano z innymi zmarłymi żołnierzami.
Po II wojnie światowej na skutek zmian w cywilnych przepisach i regulaminach wojskowych nastąpiły zmiany w obrządku pogrzebowym. Nie były korzystne dla żołnierskich mogił. Chodziło nie tylko o te pozbawione opieki. Co prawda zdarzały się wyjątki. Do takich można zaliczyć wybrane groby żołnierzy poległych w obu wojnach światowych. Głównie obejmowały pochowanych w zwartych kwaterach żołnierskich.
Inaczej rzecz się ma z pojedynczymi mogiłami. W granicach obecnej Polski nie brakuje lotniczych grobów na dwóch cmentarzach w Krakowie. Na jednym z nich groby lotników otrzymały jednolite kamienne tablice. W przypadku drugiego są one jednak rozproszone. Nie uchroniło ich to od przekopania i likwidacji. Zachowała się jednak dokumentacja, która pozwala odtworzyć lokalizację grobu pochowanego lotnika.
Podobnie z trafieniem do mogił lotniczych jest w Poznaniu, w Warszawie. W stolicy Polski wiele z nich znajduje się na cmentarzu wojskowym – Powązkowskim. Wiele z nich znajduje się poza wojskową nekropolią na cywilnych Powązkach. Gdy chodzi o Warszawę nie zapominajmy o cmentarzu Bródnowskim i kilku mniejszych gdzie można odszukać lotniczy ślad. Podobnie w innych miastach, które były związane z polskim lotnictwem cywilnym i wojskowym.
Być może nie będę odosobniony w swoich spostrzeżeniach. Z krajobrazu nekropolii ubywa drewnianych krzyży i śmigieł z okresu międzywojennego. Nie zapominajmy, że to niemi świadkowie minionego czasu. Może warto odszukać te, które pozostały. Drewno zastąpił kamień. Gdy chodzi o nas nie przechodźmy obojętnie obok grobów tych, którzy tworzyli legendę polskich i światowych skrzydeł; na których lotniczym symbolem jest biało – czerwona szachownica i szybujący żuraw.
Konrad Rydołowski
Komentarze