Puchar Euroregionu Beskidy
Na lotnisku GSS AP Żar w dniach 27 kwietnia do 5 maja br. rozgrywane będą trzynaste już zawody o Puchar Euroregionu Beskidy. W tym kąciku podczas kolejnych dni będziemy zamieszczać dalsze krótkie informacje dotyczące imprezy.
30.04.2013 r.
Ponure chmury i mżawka gasiły kolory kwiatów, oraz zieleń roślinności budzącej się raźno z zimowego uśpienia. System frontów jak w wojnie pozycyjnej tkwił na swoich pozycjach, lecz wiejący górą umiarkowany wiatr z południa budził nadzieje na odsunięci tej wilgotnej kołdry do strony Słowaków a jego wędrówka po zboczach stwarzała szanse na krótkie wycieczki po okolicznych górach. Faktycznie. Około południa zaczęła odparowywać lita warstwa niskich warstwowych chmur, lecz nie miało ochoty ustąpić bardzo gęste przyziemne przymglenie. Podczas wzlotu sondażowego samolotem okazało się, że ta nieprzyjemna wata sięga 1000 m i na skraju gór zalega jak jesienią gruba przyziemna warstwa mgieł i stratusa, ale nad wyższymi górami po stronie południowej, niemal w zasięgu ręki, formują się już ładne cumulusy. Raźno uformowano więc szyk szybowców gotowych do startu. Jednak ku naszemu zdumieniu zimna przyziemny bryza zaczęła wiać niemal z przeciwnego kierunku, od północnego zachodu, cofając wilgotne paskudztwo z obrzeża gór które przelewało się z powrotem przez Bramę Wilkowicką i spadało ciężką prawie czarną kaskadą znad Beskidy Ślaskiego i Małego do Doliny Żywieckiej. Nawet pilot samolotu holującego, który wspomaga nas przez okres uziemienia "Jaków", miał spore trudności, by dotrzeć do nas z Rybnika. Tak sytuacja tworzyła szansa na rozwój konwergencji. Rozwinęła się i drażniła nas do wieczora wysoko wybudowanymi chmurami na linii Andrychów, Pilsko, Martin, ale ujawniła się dopiero około 15 a w gęstej mgławicy nad lotniskiem nawet Sebastian nie zdołał wznieść się ponad 600 m i nie było szans na dotarcie do tego raju. Wiatr też zdechł , więc trzeba było przerwać holowanie i odtrąbić odbój.
29.04.2013 r.
Ranek wstawał leniwie z porannych mgieł a w niebie też nie mieli ochoty na odsłanianie firanek. Jednak krawędź frontu odsunęła się łaskawie na skraj Beskidu Śląskiego i łukiem wlokła się przez Śląsk, Kraków w Bieszczady. Przy ziemi rankiem było cicho i ciepło,zaczęły się pojawiać drobne cumulusy, ale górą powietrze od Sahary pomykało raźnie wzdłuż strefy granicznej, grożąc błyskawicznym rozciągnięciem gęstego welonu chmur wysokich odcinających dopływ ciepła z naszej gwiazdy. Trudno było zdecydować o doborze trasy w tak złożonych warunkach a jeszcze trudniej posłać husarię do boju. Jednak złe prognozy na następne dni nie dają pola manewru, toteż w samo południe bomba poszła w górę. Trzeba było lecieć najpierw na południe do Wielkiej Raczy w granicznym paśmie gór. Stąd przez Pilsko, Babią Górę, Turbacz do skraju Pienin i z powrotem przez Policzne , Babią do naszej łączki nad Sołą. Przez moment wydawało się, że będzie to piękny, szybki, wyścig. Cirrus zrzedniał po wschodniej stronie i trasę w kierunku Tatr usłały piękne cumulusy.Były to jednak krótkie chwile. Zgodnie z prawem Murphy'iego od Austrii i Czech zaczęła snuć gnana wiatrem lita warstwa chmur wysokich, a wiatr zszedł w doliny i skutecznie zaczął rozpraszać kominy. Mimo to całe towarzystwo bez ociągania się ruszyło na trasę. Zawrócił ich jednak Sebastian, który nad Żarem wymacał przyzwoitą falę. Gdyby nie ograniczenie wysokości lotów do 95 poziomu /około 2850 m npm./ to fala ta wyniosła by wszystkich na tyle wysoko, że jednym skokiem towarzystwo przemieściło by się na nawietrzną stronę gór granicznych a stąd, choćby na żaglu, można by było śmigać, ku Gorcom. Niestety, ocean powietrzny nie jest już bezkresną przestrzenią swobody i trzeba było czujnie stukać palcem w wysokościomierz, by nie podpaść Uziemu. Sebastian i Arek Downar, partnerzy z mistrzostw świata w Norwegii, odlecieli jako pierwsi a w parę minut za nimi ruszyły kolejne grupki. Silny wiatr czołowy mocno hamował. Gdyby nie on przelot nad Beskidem Ślaskim i pasmem Wielkiej Raczy odbył by się ze sporym zapasem wysokości a w tej sytuacji trzeba było zajść miedzy szczyty już przed Zwardoniem, gdzie bardzo trudno o jakikolwiek spłachetek równego pólka, i skacząc z kopca na kopiec przedzierać się pod wartki prąd. Nie bawiły więc nas podsłuchiwane rozmowy w rodzaju: -Ciekawe jak nas ściągną z tej trasy narciarskiej skoro tu nie ma dojazdu? Jednak Sebastian i "Gruby" z pomocą anemicznych i targanych nasilającym się wiatrem wznoszeń zdołali sforsować obszar znaczony niegdyś bronowanym pasem. Dostali się ku nawietrznym zboczom. Stąd posiłkując się prądami zboczowymi,to rotorami, już to bąblami termicznymi, doturlali się do Babiej Góry i ku Gorcom. Sąsiedztwo Tatr to znów szansa nie serfowanie po falach, a Gorce zafundowały im też różne ćwiczenia, lecz po zerknięciu na przełom Dunajca dość sprawnie przemknęli nad Podhalem i już bez większych emocji spłynęli nad Jezioro Żywieckie. Niewiele też brakło do szczęścia Łukaszowi Jochemczykowi i Zbyszkowi Góreckiemu. Zdołali osiągnąć wschodni kraniec Gorców, ale wiatr i cirrus całkowicie wytłumiły termikę, więc jedyną szansę przeskoczenia nad Orawą do Babiej dawała fala a ta nie podała im rąbka spódnicy. Łukasz odwiedził kolegów w Nowym Targu a Zbyszek sprawdził czy ziemia na Orawie wciąż jest skarbem o który bili się gazdowie i pilnowali, by sąsiad nie podorał miedzy. Niestety nie. Wszystko leży odłogiem a po dudki jeździ się do Ameryki. Ambitnie walczył także Paweł Krakowski, podnosił sobie parokrotnie ciśnienie przy pokonywaniu granicznych gór, ale został jednak zmożony przez burzliwe powietrze i musiał się poddać, by odpocząć przy szynkwasie w Zubrohalawie. Z kolei Robert Rospondek, który pokonał zdradliwe prądy prze przeprawie wpław z Gibraltaru do Afryki, też musiał ulec porywom jurzaka i sprawdzić swą umiejętność lądowania na górskim ugorze. Dociekliwym polecam tabelkę w zakładce Zawody, oraz blog www.sebastiankawa.pl TK
28.04.2013 r. Pierwszy dzień
Mgły, deszczyk i złe prognozy nie dawały szans na oddalenie się od lotniska , więc dzisiejsza konkurencja została odwołana. W godzinach popołudniowych, w przypadku poprawienia się pogody będzie możliwość odbycia lotów treningowych.
Niestety. Skończyło się na nadziei. Front przedzielił Europę mokrym pasem od Hiszpanii po Murmańsk i paskudzi.
27.04.2013 r. Trening
Mimo złej pogody specyfika Żaru stworzyła możliwość odbycia treningowych, toteż nie oglądając się na deszcz i szare niebo piloci raźno wyciągali szybowce z hangarów i wózków transportowych. Wiatr tworzył żagiel, potem pojawiła się fala a po południu podniosły się chmury i można było wprawiać się w lataniu na termice, toteż spragnieni latania piloci latali do ostatnich minut przed zachodem słońca.
27.04.2013 r.
W związku z opóźnionym rozpoczęciem tegorocznego sezonu lotnego, oraz późnym powrotem pilotów z zawodów na Słowacji, sobota jest dniem treningowym dla pilotów biorących udział w zawodach Euroregionu Beskidy. BD
Komentarze