Przejdź do treści
Leszno z Żaru okiem kibica
Źródło artykułu

Leszno - ładny prezent aury

Wczorajsze chmury frontowe zostały odepchnięte przez wiatr od wschodu, ale ruchy z tamtego kierunku są nieprzewidywalne nawet dla maszyn matematycznych, bo zza nowej żelaznej kurtyny nie przepływa dostateczna ilość informacji. Toteż każdy serwis miał inne wróżby. Jedni meteorolodzy prognozowali typ pogody podobny do wczorajszego, inni burze od samego rana. Rano nad Lesznem, tak jak nad całą Polską, było bezchmurne niebo, ale ciągle było blisko do zachodniego niżu.

Nic więc dziwnego, że Janusz Centka nie bawił się w totolotka i pierwszy odleciał na trasę pociągając za sobą Marka Szumskiego oraz gromadkę innych pilotów. Nie zwlekał też wiele Cypis (Nieradka), a w ślad z nim ruszył cały korowód. Sebastian z Tomkiem i Makoto przyczaili się daleko na południu i z 20 minutową zwłoką zaprosili do tańca swoje „Diany”. Nie nękani przez nikogo szparko odrobili dystans do sił głównych i deptali im po piętach już w pierwszym obszarze nawrotów koło Świebodzina.

Nad Zieloną Górą łyknęli Talijanów, a koło Lubina zbliżyli się do awangardy. Tu był mały kryzys, bo na obszarze środkowych Czech i zachodniej Polski powstał obszar konwergencji generujący duże chmury a nawet burze. Było więc trochę latania w poprzek, gdyż chmury nad Polkowicami leniuchowały, a za Odrą piętrzyły się już kowadła burz. Miał tu trochę kłopotów Ghiorzo i pogubiła się polsko- japońska trójka.

Sebastian poleciał poza Odrę , „nakłuł” od południa obszar nawrotów ogarnięty już przez burzę, cofnął się na południe i bokiem potruchtał do mety po zwycięstwo w konkurencji. Tomek zdecydował się na obejście niekorzystnego obszaru w kierunku Wrocławia i w drodze powrotnej musiał się borykać ze złym sąsiedztwem burzy. Nie wiem co się działo dalej z Makoto, bo nie zamieszczono w wynikach jego zapisu lotu.

Tomasz Kawa

Pozostałe relacje na stronie GSS AP Żar

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony