Przejdź do treści
Źródło artykułu

"Gazeta Wyborcza”: „No fly zone” jest teraz militarnie nie do przeprowadzenia

Aby samoloty Sojuszu mogły się w miarę bezpiecznie poruszać nad Ukrainą, musiałyby wcześniej zostać zniszczone wojskowa infrastruktura rosyjska i elementy uzbrojenia. Inaczej tego rodzaju misja miałaby charakter po prostu samobójczy – mówi w rozmowie z "GW" Robert Pszczel, były szef biura informacyjnego NATO w Moskwie.

Pszczel zapytany o to, dlaczego NATO nie decyduje się na utworzenie strefy „no fly zone” nad Ukrainą w obecnej sytuacji, gdy bombardowane są ukraińskie miasta, giną cywile, a proszą o to władze Ukrainy z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, zaznaczył, że "powody są oczywiste". "Nie ma co do tego zgody całego NATO, a szczególnie Stanów Zjednoczonych, których stanowisko jest kluczowe. W obecnej sytuacji pytanie, czy NATO chce prowadzić +combat operation+ (operację bojową) w przestrzeni powietrznej Ukrainy, jest pytaniem, czy Sojusz jest gotowy i chce zaangażować się w wojnę z Rosją, a faktycznie wojnę światową. I tu koło się zamyka. Dyskusja w tej sprawie obecnie ma charakter abstrakcyjny" - ocenił.

Dodał, że Ukraińcy mają się prawo takiej pomocy domagać jako kraj zaatakowany. "Mają racje prawne i moralne. Tyle że w tej sprawie chodzi o bezpieczeństwo całego świata i politycy muszą kierować się wieloma innymi uwarunkowaniami. Na koniec jest problem jeszcze jeden i zasadniczy. Tego rodzaju operacji po prostu nie da się obecnie przeprowadzić z militarnego punktu widzenia" - ocenił.

Podkreślił, że, aby samoloty Sojuszu mogły się w miarę bezpiecznie poruszać nad Ukrainą, musiałyby wcześniej zostać zniszczona wojskowa infrastruktura rosyjska i elementy uzbrojenia. "Inaczej tego rodzaju misja miałaby charakter po prostu samobójczy. Tu nie chodzi tylko o +potyczki lotnicze+ w przestrzeni powietrznej" - mówił.(PAP)

mchom/ dki/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony