Były pilot ujawnia przyczyny odwołanych lotów przez Ryanaira
15 września, irlandzkie linie lotnicze Ryanair ogłosiły, iż przez kolejne tygodnie będą odwoływać po 40-50 lotów dziennie. Przedstawiciele przewoźnika, który operuje również w Polsce, poinformowali, że do końca października odwołają 2 proc. operacji, podczas których planowo miało zostać przewiezionych 400 tys. pasażerów.
Ma to poprawić punktualność, która na początku sierpnia spadła poniżej 80 proc. Irlandzki przewoźnik chce osiągnąć wcześniejszy poziom, czyli 90 proc. Ponadto, jak możemy przeczytać w komunikacie prasowym, odwołane loty spowodowane są także wieloma innymi czynnikami, takimi jak strajki we Francji, złą pogodą, a także zwiększoną liczbą urlopów pilotów i personelu pokładowego.
Odmiennego zdania jest jednak James Atkinson, były pilot Ryanaira, który na łamach portalu internetowego brytyjskiego dziennika The Guardian ujawnił inne powody anulowania planowanych połączeń. Problemy irlandzkiej linii upatruje on przede wszystkim w uciążliwych warunkach pracy z jakimi miał okazje się zmagać w latach 2006-2014.
Atkinson twierdzi, że fatalne warunki pracy jakie panują w firmie spowodowały, iż w ostatnim czasie piloci masowo składają wypowiedzenia z pracy, a zatrudnienie nowych stało się wręcz niemożliwe z racji zdecydowanie atrakcyjniejszych warunków jakie oferuje konkurencja.
"Byłem pilotem w Ryanairze przez 8 lat, doskonale znam zatem sytuacje w firmie, dlatego też mogę jednoznacznie stwierdzić, że odwołane loty nie zaskakują mnie wcale. To, co widziałem przez ten czas, sprawiało, że niejednokrotnie potrząsałem głową z niedowierzaniem. Nie dziwią mnie też wieści o tym, że w ostatnim roku finansowym ponad 700 pilotów opuściło Ryanaira. Ponadto mogę tylko dodać, że firma boryka się z innym zasadniczym problemem polegającym ma tym, że nie jest w stanie zastąpić odchodzących pilotów nowymi pracownikami", mówił.
Atkinson obecnie pracujący dla linii lotniczych w Chinach twierdzi, że Ryanair polega na zatrudnianiu pilotów, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę w zawodzie. Ale inni przewoźnicy obecnie oferują znacznie bardziej konkurencyjne warunki, nawet pilotom, którzy dopiero co zaczynają swoją karierę za sterami.
Pilot przypomina, że szef Ryanaira, Michael O'Leary, niejednokrotnie otwarcie znieważał swoich pilotów konsekwentnie utrzymując politykę zmierzającą do wyeliminowania jakiejkolwiek próby osiągnięcia zbiorowych negocjacji warunków pracy. Strategia kontroli firmy opierała się na archaicznej strategii "dziel i zdobywaj", polegającej na zapewnianiu zróżnicowanych kontraktów pracowników, którzy wykonują tę samą pracę. Piloci Ryanaira stacjonują w 87 bazach operacyjnych, co stanowi kolejną przeszkodę w ustanowieniu spójnych zasad zatrudnienia, gdyż skutecznie uniemożliwia im wspólne organizowanie się przeciw nierównym warunkom pracy.
Ponadto należy zwrócić uwagę, iż niskie płace są tylko jednym z wielu powodów, dla których piloci porzucają irlandzkiego przewoźnika w ekspresowym tempie. Według Atkinsona, kariera w lotnictwie dla początkującego kandydata na pilota może zdawać się całkiem ekscytującą perspektywą, niemniej jednak realia pracy u Ryanaira są delikatnie mówiąc mało zachęcające. Pilot opisuje, iż podczas lotu członkowie załogi zobowiązani byli do płacenia ze swojej kieszeni za jedzenie, a nawet i za butelkę wody.
Ponadto podkreśla, iż w wielu sytuacjach był zmuszany do tego, aby w czasie wolnym od pracy stawiać się do zagranicznych baz przewoźnika, gdzie mimo, iż cel podróży był typowo biznesowy, to musiał opłacać zakwaterowanie z własnej kieszeni i nie było ono potem refundowane. Piloci musieli podróżować do zagranicznych baz, w których zmagano się z poważnymi brakami personelu latającego. Wszystko to generowało ich przemęczenie, które też stanowi realny problem.
Dojazd do zagranicznej bazy był męczący, gdyż niejednokrotnie obejmował loty przesiadkowe, które czasami wymagały oczekiwania na kolejne połączenie w nocy. „Pewnego razu miałem wypełniony po brzegi grafik lotów przez pięć kolejnych dni, a po nim czekała mnie kolejna męcząca podróż powrotna do mojej bazy macierzystej. W sezonie letnim po takich seriach miałem tylko trzy dni na powrót do domu i odpoczynek, by następnie po tak krótkim czasie ponownie powtórzyć podobny cykl. Mogę tylko stwierdzić, że było to niezwykle przygnębiające doświadczenie dla mnie”
Atkinson nie dowierza wyżej wymienionym oraz coraz to nowszym powodom jakie przedstawia O’Leary wraz z przedstawicielami przewoźnika ostrzegając, iż obecne problemy Ryanaira mogą trwać zdecydowanie dłużej, co w konsekwencji odbije się szczególnie na pasażerach, którzy również i w Polsce często wybierają te linie do realizacji swoich podróży. Aktualnie przewoźnik posiada w naszym kraju ponad 30 proc. udziału w rynku, a w 2016 r. przewiózł ponad 9,3 mln pasażerów. Zgodnie z ostatnimi doniesieniami, Ryanair odwołał w ciągu kolejnych sześciu tygodni ponad 100 lotów z i do lotnisk w Polsce, a utrudnienia dotkną ponad 19 tys. polskich pasażerów.
Słowa o złej reputacja Ryanaira jako słabego pracodawcy w ostatnich dniach potwierdził ujawniony fakt ucieczki pilotów do oferującego lepsze warunki Norwegiana – norweskiego, niskokosztowego przewoźnika. Jak donosi irlandzka prasa, bardzo wiele załóg, w tym 140 pilotów, w ostatnich tygodniach postanowiło zrezygnować z pracy i przejsć do Norwegiana. Norweski przewoźnik coraz mocniej wchodzi na irlandzki, jak i brytyjski rynek, a ostatnie zakupy nowych Boeingów 737 MAX wykorzystuje do powiększenia transatlantyckiej floty, gdzie dotąd królowały większe, szerokokadłubowe maszyny. Nie od dziś wiadomo, że na długich trasach zarabia się więcej, a przeszkolenie z posiadanych przez Ryanaira B738 na te wersji MAX, którymi lata Norwegian, nie jest czasochłonne.
Atkinson zaznaczył, że jeśli Ryanair nie zacznie traktować pilotów lepiej, kryzys jeszcze długo może być niezażegnany, a problemy kadrowe irlandzkiego przewoźnika mogą się jeszcze tylko pogłębić.
Źródła: TheGuardian/DailyRecord/Flyertalk/Express/Ryneklotniczy
Bartłomiej Czerkowski
Komentarze