Wywiad z Janem Młodyszewskim – pilotem Apco Force
Przedstawiam wywiad z Janem Młodyszewskim – pilotem, któremu próbując kręcąc SATA odpadły linki z paralotni Apco Force. Jan zadzwonił do mnie i zapytał, czy nie zrobilibyśmy takiego wywiadu. Żalił się, że wszyscy dzwonią, piszą i zamęczają go pytaniami. Postanowił wypowiedzieć się w tej sprawie publicznie. Przygotowałem więc pytania i zaczęliśmy wywiad, który trwał około godziny. Myślę że informacje w nim zawarte pozwolą rzucić nowe światło na sprawę, która wywołała panikę wśród pilotów.
JM: Jan Młodyszewski
LK: Leszek Klich
LK: Poprzednio mówiłeś, że robiłeś malutkiego wingovera. Na filmie jednak widać, że była to dość ostra spirala. Jak było naprawdę?
JM: Analizując film, to nie była spirala ale niezbyt udany SAT.
LK: Kiedy odeszły linki?
JM: Już przy ostrym wejściu do SATA poczułem ogromne przeciążenie i poczułem jakby trzask. Wtedy próbowałem wyprowadzić przenosząc ciężar ciała na na przeciwną stronę i kontrując sterówką. Nagle zaczę mnie wkręcać w spiralę.
LK: Czy linki urwały się naraz, czy też była to reakcja łańcuchowa i linki odpadały jedna po drugiej?
JM: Jak wspomniałem, już w początkowej fazie poczułem, że coś pękło. Może gdybym szybciej zareagował, prawdopodobnie wylądował bym bez problemu. Ale przy wkręcaniu potem urwały się jeszcze inne linki. Próbowałem przeciągnąć skrzydło, szarpałem za taśmy. Znałem to z kursu bezpieczeństwa. Gdy urwały się inne linki, nie było już przeciążenia. Choć trwało to tylko chwilę, miałem dość czasu na próby wyjścia z sytuacji. Było dużo czasu na rzucenie zapasu. Tym bardziej, że mogłem podnosić do góry ręce – nie było przeciążenia.
LK: Więc dlaczego więc nie rzuciłeś zapasu?
JM: Bo nie miałem. Wstyd się teraz przyznać. Zawsze latałem z zapasem. Nie wziąłem go tylko 2 razy. Tym razem zapas był wsamochodzie. Mieliśmy zrobić tylko jedną rundkę, bez wygłupów, ewolucji… Gdybym miał spadochron zapasowy, to była by inna, banalna sytuacja. Niech to będzie dla Was przestrogą – latajcie z zapasami! Nawet jeśli latacie nisko.
LK: Jak szybko opadałeś? Czy było do duże przeciążenie?
JM: Podczas spadania, łapałem za taśmy i je rozpychałem. To spowodowało, że skrzydło zrobiło kalafiora, poczułem, że znacznie wytraciłem prędkość, wpadłem w spadochronowanie. Wydaje mi się, że uratowało mnie to, że wpadłem do wody. Uderzając w ziemię straciłbym zdrowie albo życie.
LK: Jak wyglądało wodowanie? Czy było mocne?
JM: Upadek był dosc mocny, ale bez przesady. Nie wpadłem do wody głęboko, bo napęd posiadał duży zbiornik paliwa. W zasadzie samo spadanie i uderzenie o wodę nie było problemem. Większego stracha najadłem się tuż po wodowaniu. Przez fale coraz bardziej linki paralotni owijały się wokół mnie. Podpływały z każdej strony. Kask ze szczęką nie jest w tym przypadku dobrym rozwiązaniem. Namókł i nie mogłem go odpiąć. Napęd mógł mnie wciągnąć pod wodę, bo zbiornik przecież jest na dole. Największego stracha miałem właśnie w wodzie, ale uratowało mnie kilka dobrych rozwiązań w Ventorze i chyba w… śmigle.
LK: Jakie rozwiązania masz na myśli?
JM: Tutaj wielkie podziękowania dla Krzyśka Kołodziejka. Wynalazł super rozwiązanie w Ventorze. Duży 18 litrowy odpowiednio zamocowany zbiornik i lekkie, puste w środku śmigło Werenca zrobiło poduszkę powietrzną. Zaraz po wodowaniu, co nieprawdopodobne, przewróciło mnie od razu na plecy! Przy innych wodowaniach zwykle napęd wciągał mnie pod wodę. Po tym, gdy leżałem już na plecach, miałem czas na wypięcie się z uprzęży. To prawdopodobnie mogło uratowało mi życie przed utonięciem.
LK: Jaka mogła być według ciebie przyczyna urwania się linek?
JM: To będzie dopiero badać firma Apco. W rozmowie z nimi pytali o wszystko. Zadawali mnóstwo pytań. Byli bardzo dociekliwi. Nie będę więc spekulował na ten temat i poczekam na oficjalne stanowisko firmy.
LK: Co teraz dzieje się ze skrzydłem?
JM: Wysłałem do firmy Apco. Mają go przebadać, znaleźć przyczynę i powiadomić Waltera Wojciechowskiego, który jest z nimi w stałym kontakcie.
LK: Słyszałem, że nie jesteś typem użytkownika, który dba o sprzęt. Pozwól więc, że zadam ci na ten temat kilka pytań. Jak przechowywałeś skrzydło?
JM: Skrzydło przechowywałem w dużym, ogrzewanym garażu. Mam około 10 skrzydeł, które gdy tylko zmokną lub zawilgotnieją wiszą przypięte spinaczami – suszą się… Potem składam w długie rękawy. To są takie specjalne przewiewne rękawy. Skrzydła nie są przechowywane w postaci zrolowanej, lecz leżą swobodnie.
LK: Czy deptałeś po linkach?
JM: Zdarzało się wielokrotnie, że po nich deptałem. Zdarzało się, ze deptali też inni. Uważam, że tego nie da się uniknąć.
LK: W Norwegii macie trudne warunki atmosferyczne. Czy moczyłeś skrzydło na śniegu? Były przypadki zamarznięcia skrzydła?
JM: Myślałem o tym. Nawet w tym dopatruję się przyczyny. Tu, gdzie mieszkam – w Norwegii mamy 6 miesięcy dość ciężkiej zimy. Zastanawiam się, czy nie osłabiłem linek latając wielokrotnie w dużych mrozach -15 do -20 st C. Potem mokre skrzydło wisiało w garażu – susząc się w temperaturze 25st C. Nie mogę wytrzymać tygodnia bez latania. Dlatego też w zimie, gdy było bardzo zimno, latałem raz w tygodniu – czyli mokło i suszyło się mnóstwo razy. To, jako jedną z przyczyn też będzie badać firma Apco.
LK: czy to prawda, że miałeś powiązane linki?
JM: Nieprawda, nigdy. Co prawda 2 lata temu zaczepiłem o latarnię i zerwałem linkę. Ale leciałem dalej. Było to inne skrzydło.
LK: W jednym z moich komentarzy napisałeś: „można zobaczyć moje jeziorko w dali, co w nie wpadam czasem”. No to przyznaj się. Ile razy wodowałeś tym skrzydłem?
JM: Akurat Apco Force nigdy nie wpadło do wody. Przyznam się, że 2 razy wpadłem do jeziora, ale skrzydłem Apco Vista i napędem Raket. Innym razem na Simonini. W jednym z przypadków błąd polegał na tym, że lecąc sobie nad jeziorem, zaczepiłem sandałem o wodę. Natychmiast wciągnęło mnie do wody. Nie latajcie więc w sandałach nad wodą
LK: Jak często wykonywałeś spirale i inne figury obciążające mocno skrzydło?
JM: To jest mój sposób latania. Na tym egzemplarzu Apco Force wykonałem około 60 spiral. Nie wiem ile innych figur, ale dość dużo. Często jeżdżę na treningi bezpieczeństwa. Tam każdy wykonuje przeróżne figury, próbuje złożyć skrzydło aby potem nauczyć się nad nim zapanować. Często też – łącznie kilkadziesiąt godzin trenowałem nim na ziemi.
LK: Czy dalej utrzymujesz, że Apco Force jest bezpiecznym skrzydłem?
JM: Tak i będę się przy tym upierał. Nie mam żadnych oporów aby znów latać na tym skrzydle. Czy wiesz, że to jedyne skrzydło, które nigdy mi nie zaklapiło? Oglądnijcie moje filmy w jakich warunkach na nim latałem. A latałem swobodnie i z napędem. To naprawdę jedyne skrzydło, które wcale nie klapi! Poza tym wyprzedza inne skrzydła bez użycia speeda. (Kanał YouTube to: http://www.youtube.com/user/jonycoll)
LK: Podejrzewam, że po takim incydencie nie będziesz chciał patrzeć na Apco Force ani na latanie. Czy to koniec z lataniem?
JM: Nic podobnego! Następnym moim skrzydłem będzie Apco Force. Mówię to z całym przekonaniem. Jak wspomniałem to skrzydło nie tylko łatwo startuje, ale nie klapi w żadnych warunkach, czego nie można powiedzieć o innych skrzydłach, a latałem na wielu. Mam więc porównanie i pełną świadomość wyboru.
LK: Co stało się z napędem Ventor po wodowaniu?
JM: Jak zwykle nic mu nie jest. Ten napęd przeszedł już wiele a mimo to wciąż działa. To nieprawdopodobne. Wylaliśmy z niego wodę, wymyliśmy słodką wodą i Krzysiek go zaraz odpalił.
LK: Co chcesz jeszcze powiedzieć pilotom latającym na Apco Force?
JM: Ludzie! Bez histerii. Człowiek nie powinien podejmować histerycznych decyzji. A pilot nie może ulegać histerii. Teraz wszyscy myślą, że zaraz pospadają. Czy wiecie ile tysięcy skrzydeł Apco lata na świecie? Sam miałem kilka skrzydeł Apco. Ferrari się rozbija, najlepsze samoloty spadają, technologia kosmiczna zawodzi. Codziennie tyle osób ginie w wypadkach samochodowych. W ilu procentach te wypadki spowodowane są przez głupotę a ile przez wady fabryczne? Tego nie wiemy. Mimo to ludzie dalej jeżdżą i latają!
Każda firma, a tym bardziej firma z tak długą tradycją jak Apco bierze sobie takie zdarzenia do serca. Oni też się boją. To ich reputacja, kwestia zaufania klienta. Gdybym się zabił z powodu wady skrzydła, to mogło by być po firmie! Pamiętajcie, że każde skrzydło ma certyfikat. Na takich testach skrzydła są katowane i rozrywane, bo to jest lotnictwo i tutaj nie ma dróg na skróty.
Nikt na świecie nie będzie ryzykował, żeby to pozostawić ten incydent bez zbadania. Skrzydło jest już wysłane do firmy Apco. Za 2-3 tyg będzie oficjalny komunikat producenta.
To ja powinienem być przestraszony a widzę jakąś histerię. Mi się teraz chce z tego śmiać. Cieszę się, że jestem cały. Ale nie mogę wejść na Facebooka ani Skype’a. Dostaję po 20 maili dziennie z tymi samymi pytaniami. Dlatego postanowiłem poprosić cię o ten wywiad i wygłosić moje stanowisko w tej sprawie.
LK: Co z filmem z tego incydentu? Czy film i zdjęcia, które od Was otrzymałem mogę opublikować?
JM: Na razie nie chcę pogłębiać histerii, strachu, nerwów. To zdarzenie na filmie wyglądało dużo gorzej, niż było w rzeczywistości. Ale obiecuję, że kiedyś ten film upublicznię. Zdjęcia też. Teraz ludzie są przestraszeni – to ogromna przesada! Po prostu latajcie, tylko nie męczcie skrzydła tak jak ja. Latajcie spokojnie i to wszystko. To nie jest skrzydło do akrobacji. A jak bardzo się obawiacie, poczekajcie na oficjalne stanowisko Apco.
Z Janem Modyszewskim rozmawiał w dniu 7-12-2011 przez Skype Leszek Klich
JM: Jan Młodyszewski
LK: Leszek Klich
LK: Poprzednio mówiłeś, że robiłeś malutkiego wingovera. Na filmie jednak widać, że była to dość ostra spirala. Jak było naprawdę?
JM: Analizując film, to nie była spirala ale niezbyt udany SAT.
LK: Kiedy odeszły linki?
JM: Już przy ostrym wejściu do SATA poczułem ogromne przeciążenie i poczułem jakby trzask. Wtedy próbowałem wyprowadzić przenosząc ciężar ciała na na przeciwną stronę i kontrując sterówką. Nagle zaczę mnie wkręcać w spiralę.
LK: Czy linki urwały się naraz, czy też była to reakcja łańcuchowa i linki odpadały jedna po drugiej?
JM: Jak wspomniałem, już w początkowej fazie poczułem, że coś pękło. Może gdybym szybciej zareagował, prawdopodobnie wylądował bym bez problemu. Ale przy wkręcaniu potem urwały się jeszcze inne linki. Próbowałem przeciągnąć skrzydło, szarpałem za taśmy. Znałem to z kursu bezpieczeństwa. Gdy urwały się inne linki, nie było już przeciążenia. Choć trwało to tylko chwilę, miałem dość czasu na próby wyjścia z sytuacji. Było dużo czasu na rzucenie zapasu. Tym bardziej, że mogłem podnosić do góry ręce – nie było przeciążenia.
LK: Więc dlaczego więc nie rzuciłeś zapasu?
JM: Bo nie miałem. Wstyd się teraz przyznać. Zawsze latałem z zapasem. Nie wziąłem go tylko 2 razy. Tym razem zapas był wsamochodzie. Mieliśmy zrobić tylko jedną rundkę, bez wygłupów, ewolucji… Gdybym miał spadochron zapasowy, to była by inna, banalna sytuacja. Niech to będzie dla Was przestrogą – latajcie z zapasami! Nawet jeśli latacie nisko.
LK: Jak szybko opadałeś? Czy było do duże przeciążenie?
JM: Podczas spadania, łapałem za taśmy i je rozpychałem. To spowodowało, że skrzydło zrobiło kalafiora, poczułem, że znacznie wytraciłem prędkość, wpadłem w spadochronowanie. Wydaje mi się, że uratowało mnie to, że wpadłem do wody. Uderzając w ziemię straciłbym zdrowie albo życie.
LK: Jak wyglądało wodowanie? Czy było mocne?
JM: Upadek był dosc mocny, ale bez przesady. Nie wpadłem do wody głęboko, bo napęd posiadał duży zbiornik paliwa. W zasadzie samo spadanie i uderzenie o wodę nie było problemem. Większego stracha najadłem się tuż po wodowaniu. Przez fale coraz bardziej linki paralotni owijały się wokół mnie. Podpływały z każdej strony. Kask ze szczęką nie jest w tym przypadku dobrym rozwiązaniem. Namókł i nie mogłem go odpiąć. Napęd mógł mnie wciągnąć pod wodę, bo zbiornik przecież jest na dole. Największego stracha miałem właśnie w wodzie, ale uratowało mnie kilka dobrych rozwiązań w Ventorze i chyba w… śmigle.
LK: Jakie rozwiązania masz na myśli?
JM: Tutaj wielkie podziękowania dla Krzyśka Kołodziejka. Wynalazł super rozwiązanie w Ventorze. Duży 18 litrowy odpowiednio zamocowany zbiornik i lekkie, puste w środku śmigło Werenca zrobiło poduszkę powietrzną. Zaraz po wodowaniu, co nieprawdopodobne, przewróciło mnie od razu na plecy! Przy innych wodowaniach zwykle napęd wciągał mnie pod wodę. Po tym, gdy leżałem już na plecach, miałem czas na wypięcie się z uprzęży. To prawdopodobnie mogło uratowało mi życie przed utonięciem.
LK: Jaka mogła być według ciebie przyczyna urwania się linek?
JM: To będzie dopiero badać firma Apco. W rozmowie z nimi pytali o wszystko. Zadawali mnóstwo pytań. Byli bardzo dociekliwi. Nie będę więc spekulował na ten temat i poczekam na oficjalne stanowisko firmy.
LK: Co teraz dzieje się ze skrzydłem?
JM: Wysłałem do firmy Apco. Mają go przebadać, znaleźć przyczynę i powiadomić Waltera Wojciechowskiego, który jest z nimi w stałym kontakcie.
LK: Słyszałem, że nie jesteś typem użytkownika, który dba o sprzęt. Pozwól więc, że zadam ci na ten temat kilka pytań. Jak przechowywałeś skrzydło?
JM: Skrzydło przechowywałem w dużym, ogrzewanym garażu. Mam około 10 skrzydeł, które gdy tylko zmokną lub zawilgotnieją wiszą przypięte spinaczami – suszą się… Potem składam w długie rękawy. To są takie specjalne przewiewne rękawy. Skrzydła nie są przechowywane w postaci zrolowanej, lecz leżą swobodnie.
LK: Czy deptałeś po linkach?
JM: Zdarzało się wielokrotnie, że po nich deptałem. Zdarzało się, ze deptali też inni. Uważam, że tego nie da się uniknąć.
LK: W Norwegii macie trudne warunki atmosferyczne. Czy moczyłeś skrzydło na śniegu? Były przypadki zamarznięcia skrzydła?
JM: Myślałem o tym. Nawet w tym dopatruję się przyczyny. Tu, gdzie mieszkam – w Norwegii mamy 6 miesięcy dość ciężkiej zimy. Zastanawiam się, czy nie osłabiłem linek latając wielokrotnie w dużych mrozach -15 do -20 st C. Potem mokre skrzydło wisiało w garażu – susząc się w temperaturze 25st C. Nie mogę wytrzymać tygodnia bez latania. Dlatego też w zimie, gdy było bardzo zimno, latałem raz w tygodniu – czyli mokło i suszyło się mnóstwo razy. To, jako jedną z przyczyn też będzie badać firma Apco.
LK: czy to prawda, że miałeś powiązane linki?
JM: Nieprawda, nigdy. Co prawda 2 lata temu zaczepiłem o latarnię i zerwałem linkę. Ale leciałem dalej. Było to inne skrzydło.
LK: W jednym z moich komentarzy napisałeś: „można zobaczyć moje jeziorko w dali, co w nie wpadam czasem”. No to przyznaj się. Ile razy wodowałeś tym skrzydłem?
JM: Akurat Apco Force nigdy nie wpadło do wody. Przyznam się, że 2 razy wpadłem do jeziora, ale skrzydłem Apco Vista i napędem Raket. Innym razem na Simonini. W jednym z przypadków błąd polegał na tym, że lecąc sobie nad jeziorem, zaczepiłem sandałem o wodę. Natychmiast wciągnęło mnie do wody. Nie latajcie więc w sandałach nad wodą
LK: Jak często wykonywałeś spirale i inne figury obciążające mocno skrzydło?
JM: To jest mój sposób latania. Na tym egzemplarzu Apco Force wykonałem około 60 spiral. Nie wiem ile innych figur, ale dość dużo. Często jeżdżę na treningi bezpieczeństwa. Tam każdy wykonuje przeróżne figury, próbuje złożyć skrzydło aby potem nauczyć się nad nim zapanować. Często też – łącznie kilkadziesiąt godzin trenowałem nim na ziemi.
LK: Czy dalej utrzymujesz, że Apco Force jest bezpiecznym skrzydłem?
JM: Tak i będę się przy tym upierał. Nie mam żadnych oporów aby znów latać na tym skrzydle. Czy wiesz, że to jedyne skrzydło, które nigdy mi nie zaklapiło? Oglądnijcie moje filmy w jakich warunkach na nim latałem. A latałem swobodnie i z napędem. To naprawdę jedyne skrzydło, które wcale nie klapi! Poza tym wyprzedza inne skrzydła bez użycia speeda. (Kanał YouTube to: http://www.youtube.com/user/jonycoll)
LK: Podejrzewam, że po takim incydencie nie będziesz chciał patrzeć na Apco Force ani na latanie. Czy to koniec z lataniem?
JM: Nic podobnego! Następnym moim skrzydłem będzie Apco Force. Mówię to z całym przekonaniem. Jak wspomniałem to skrzydło nie tylko łatwo startuje, ale nie klapi w żadnych warunkach, czego nie można powiedzieć o innych skrzydłach, a latałem na wielu. Mam więc porównanie i pełną świadomość wyboru.
LK: Co stało się z napędem Ventor po wodowaniu?
JM: Jak zwykle nic mu nie jest. Ten napęd przeszedł już wiele a mimo to wciąż działa. To nieprawdopodobne. Wylaliśmy z niego wodę, wymyliśmy słodką wodą i Krzysiek go zaraz odpalił.
LK: Co chcesz jeszcze powiedzieć pilotom latającym na Apco Force?
JM: Ludzie! Bez histerii. Człowiek nie powinien podejmować histerycznych decyzji. A pilot nie może ulegać histerii. Teraz wszyscy myślą, że zaraz pospadają. Czy wiecie ile tysięcy skrzydeł Apco lata na świecie? Sam miałem kilka skrzydeł Apco. Ferrari się rozbija, najlepsze samoloty spadają, technologia kosmiczna zawodzi. Codziennie tyle osób ginie w wypadkach samochodowych. W ilu procentach te wypadki spowodowane są przez głupotę a ile przez wady fabryczne? Tego nie wiemy. Mimo to ludzie dalej jeżdżą i latają!
Każda firma, a tym bardziej firma z tak długą tradycją jak Apco bierze sobie takie zdarzenia do serca. Oni też się boją. To ich reputacja, kwestia zaufania klienta. Gdybym się zabił z powodu wady skrzydła, to mogło by być po firmie! Pamiętajcie, że każde skrzydło ma certyfikat. Na takich testach skrzydła są katowane i rozrywane, bo to jest lotnictwo i tutaj nie ma dróg na skróty.
Nikt na świecie nie będzie ryzykował, żeby to pozostawić ten incydent bez zbadania. Skrzydło jest już wysłane do firmy Apco. Za 2-3 tyg będzie oficjalny komunikat producenta.
To ja powinienem być przestraszony a widzę jakąś histerię. Mi się teraz chce z tego śmiać. Cieszę się, że jestem cały. Ale nie mogę wejść na Facebooka ani Skype’a. Dostaję po 20 maili dziennie z tymi samymi pytaniami. Dlatego postanowiłem poprosić cię o ten wywiad i wygłosić moje stanowisko w tej sprawie.
LK: Co z filmem z tego incydentu? Czy film i zdjęcia, które od Was otrzymałem mogę opublikować?
JM: Na razie nie chcę pogłębiać histerii, strachu, nerwów. To zdarzenie na filmie wyglądało dużo gorzej, niż było w rzeczywistości. Ale obiecuję, że kiedyś ten film upublicznię. Zdjęcia też. Teraz ludzie są przestraszeni – to ogromna przesada! Po prostu latajcie, tylko nie męczcie skrzydła tak jak ja. Latajcie spokojnie i to wszystko. To nie jest skrzydło do akrobacji. A jak bardzo się obawiacie, poczekajcie na oficjalne stanowisko Apco.
Z Janem Modyszewskim rozmawiał w dniu 7-12-2011 przez Skype Leszek Klich
Źródło artykułu
Komentarze