Przejdź do treści
Widok z szybowca podczas lotu wzdłuż Odry (fot. Alex Lorenz/FB)
Źródło artykułu

Relacja z lotu uczestnika 9 WOP Lubin 2019

15 czerwca br. zaczęła się dziewiąta edycja Wiosennego Obozu Przeltowoego Lubin 2019, którego celem jest doskonalenie umiejętności przelotowych, zdobywanie warunków do licencji oraz odznak, podniesienie kwalifikacji pilotów, trening oraz ustanawianie rekordów szybowcowych.

Pierwszy uczestnik przybył na lotnisko Lubin już 12 czerwca, ponieważ chciał trochę wcześniej potrenować. Na obóz zarejestrowało się blisko 50-ciu pilotów. Jednim z nich jest Alex Lorenz z Wrocławia, którego relację z pierszego lotu podczas Obozu zamieszczamy poniżej.

Dolot między burzami

"Sobota była pierwszym dniem Wiosennego Obozu Przelotowego organizowanego, od 9 już lat, na lotnisku w Lubinie. Byłem na wszystkich tych obozach, rozpoczynałem je startując jako pierwszy, już 9 lat trwa ta piękna inicjatywa latania wspólnie na przeloty bez zawodniczej rywalizacji, pokazywania jak można powykonywać trasy i przyjacielskiego się dzielenia doświadczeniami w trakcie lotów jak i po lotach.

Jeszcze przed sobotą zjechali pierwsi uczestnicy, a w sobotę przez cały dzień dojeżdżali kolejni, w większości planując ten dzień jako techniczno-organizacyjny, bo temperatura przekraczająca ponad 30 stopni i zapowiadane burze nie zwiastowały dobrej szybowcowej pogody. Mimo takich prognoz zgodnie z zasadą że warto próbować latać w każdych warunkach pogodowych nie tylko gdy jest idealna cumulusowa pogodą, obóz przelotowo zaczęły dwa miejscowe Jantary 2B odlatując na trasę. Pozostali uczestnicy obozu, którzy zdecydowali się tego dnia na latanie wybrali szybowiec dwumiejscowy na którym z lokalnymi instruktorami poznawali okolicę.

Po zatankowaniu Jantara KS bez pośpiechu wybrałem się na start, oczekując by jak najbardziej wygrzał się teren w tym upalnym słońcu i przed godziną 13stą wystartowałem za Zlinem pilotowanym przez Marka Kornecia. Po wysokim wyczepieniu na bezchmurnej w rejonie lotniska powoli zdobywałem wysokość, dochodząc na bezchmurnej termice do wysokości około 1000 metrów. Dopiero przemieszczenie się z wiatrem, który górą zdecydowanie był południowy, nad piaszczyste tereny dna budowanej nowej części zbiornika „Żelazny Most” pozwoliło nabrać większej wysokości i ruszyć za Polkowice gdzie po kłaczkach pojawiających się cumulusów można było zacząć się przemieszczać w rejon Stawów Przemkowskich, gdzie wyraźnie pasem cumulusów znaczyła się konwergencja.


Lot pod wąskim pasmem cumulusów na północ (fot. Alex Lorenz/FB)

Przejrzane przed lotem szybowcowe prognozy pogody oraz zdjęcia satelitarne i radarowy obraz burz, przewidywały w tym rejonie przed nadejściem burz powstanie pasów cumulusów układających się przed burzami.Po wleceniu pod pierwsze cumulusy stojące w wąskim pasmie północ południe, decyduje się odlecieć na północ pod nimi uciekając ile da się od burz które zbliżały się znad Karkonoszy. Przy takiej burzowej pogodzie kluczowe było trzymanie się w miarę blisko lotnisk by nie zostać odciętym przez burzę i móc bezpiecznie lądować na sprawdzonym terenie. Po cumulusach lecąc z wiatrem dolatuje nad północna stronę ATZ-tu lotniska Przylep i przed TMA lotniska Babimost w wąskim przesmyku między tymi strefami zawracam przy punkcie zwrotnym 029Cigatki. W tym rejonie są zdecydowanie niższe podstawy, bo dochodzą do 1400-1500 metrów, podczas gdy lecąc w rejonie Nowej Soli chmury konwergencji były zawieszone na 1700 metrach.


Odwrót z rejonu Zielonej Góry, gdzie szybko pogarszały się warunki termiczne (fot. Alex Lorenz/FB)

Szybko się więc wycofuje z tego rejonu widząc że szlak którym przyleciałem już nie istnieje a cirrus z rozlewającymi się górą kowadłami chmur burzowych coraz bardziej zacienia teren i tłumi termikę. Na południe nie ma już co lecieć, więc czym prędzej się przemieszczam na wschód nad Las Sławski i pod strzelającymi coraz mocniej w górę congenstusami dolatuje przed Głogów. Na który z rejonu lotniska w Lubinie nasuwa się coraz ciemniejsza chmura burzowa, która za chwilę zacznie zrzucać nagromadzoną w sobie wodę.


Burza nasuwająca się na Głogów odcinająca dolot do lotniska w Lubinie (fot. Alex Lorenz/FB)

Po wykręceniu przed tą chmurą niezbędnej wysokości dolotowej do lotniska ruszam w jej stronę by jak najszybciej pod nią przelecieć. Jednak jest już za późno i dostaję się pod mocny opad deszczu z którego szybko uciekam zmieniając kierunek lotu o 90 stopni i wylatując na słońce gdzie suszę skrzydła Jantara nie mając już dolotu do lotniska. Przy tak silnym opadzie i występujących przy tym prądach zstępujących powietrza znajduję z boku tej chmury na słońcu noszenie, po wykorzystaniu którego przemieszam się skrajem padającej chmury z powstającą tęcza, by wyrobić taki lotem znów dolot do lotniska. Minąwszy strefę opadów łukiem wlatuję nad teren który mocnym deszczem podlała chmura i tak jak przewidywałem w wygaszonej termicznie masie powietrza z ustalonym opadaniem własnym szybowca kontynuuje dolot do Lubina.


Opad deszczu z burzy i szybki odlot Jantarem na słońce (fot. Alex Lorenz/FB)

Standardowo przy dolotach z północy przelatuje nad piaszczystym dnem nowej części Żelaznego Mostu, gdzie pod błękitnym niebem które się odkryło po burzy nad piaskami łapie 3 metrowy komin. Znów się sprawdziło że po deszczu piaski najszybciej się suszą i zaczynają termicznie pracować. Początkowo miałem nad tą „piaskownicą” tylko zwiększyć zapas bezpiecznej wysokości dolotu do lotniska, zmieniam jednak decyzje i sprawdzam jak wysoko zabierze ten komin termiczny Jantara nadal pełnego wody. Krążenie kończę na 2100 metrach mając nad sobą już szybko budującego się w pionie cumulusa. Będąc tak wysoko decyduje się polecieć ile się da pod następną chmurę burzową która w rejonie Legnicy się rozlała i widać w jej centrum opad deszczu. W zmniejszonym opadaniu dolatuje pod wielki las przed Legnicą i widząc na kabinie znów krople deszczu wycofuje się do lotniska tak jak poprzednio lecąc skrajem chmury burzowej.


Lot skrajem deszczu (fot. Alex Lorenz/FB)

Bojąc się by mnie ona nie złapała, znajdując się już nad lotniskiem szybko w spirali, wytracam wysokość i rzucam wodę. Po lądowaniu koledzy z obozu czym prędzej mnie ściągają, by jak najszybciej schować w hangarze szybowiec przed zbliżająca się z południa burzą.

Reasumując dzień wykorzystany, prognozy się sprawdziły przed lotniskiem znalazłem się zgodnie z założeniami tak by zdarzyć przed gwałtownym rozwojem burz, które tego dnia błyskawicznie się rozbudowywały i teraz w nocy mocno oddają wodę nagromadzona w sobie. Odległość może nie imponująca bo tylko 209km, ale patrząc na okoliczne lotniska można śmiało powiedzieć znów w Lubinie polataliśmy przelotowo."

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony