Przejdź do treści
Krajowe Zawody Szybowcowe w klasach: klub B i standard/ fot. ACz
Źródło artykułu

Ścigają się pod chmurami

W minioną środę na lotnisku Rudniki wreszcie udało się rozegrać pierwszą konkurencję Krajowych Zawodów Szybowcowych w klasach: klub B i standard. Pogoda po kilku dniach okazała się łaskawsza dla szybowników, choć i tak była dość trudna do latania. W zawodach organizowanych przez Aeroklub Częstochowski staruje prawie 50 zawodników, w tym dziesięć kobiet: cztery w klasie standard i sześć w klasie klub B.

– Szkoda, że musieliśmy odwołać szybowcowe mistrzostwa Polski kobiet. Do przepisowej liczby uczestniczek zabrakło tylko kilku zgłoszeń – informuje Michał Braszczyński, dyrektor Aeroklubu Częstochowskiego.

Od soboty – podczas treningów i podczas pierwszych dni zawodów pogoda była nie najlepsza. W środę poprawiła się, choć warunki do latania były dość trudne.

– Rano pojawiły się cumulusy i wydawało się, że przez cały dzień będzie dobra termika. Wyłożyliśmy trasę 300 km dla klasy club B i 500 km dla klasy standard – mówi Rafał Kielar, meteorolog zawodów. – Pojawił się jednak cirrus – chmura piętra wysokiego, a cumulusy zanikły. Żadnemu z zawodników nie udało się zaliczyć wyznaczonej odległości.

Piloci przyznawali po lądowaniu, że latanie było trudne. Upał dał im się we znaki. Brak dobrych noszeń powodował, że jak tylko znalazła się jakaś chmurka, od razu zlatywało się pod nią kilka, nawet dziesięć szybowców. I tworzył się peleton, jak o takim lataniu w grupie, mówią szybownicy. Zawodnicy musieli szukać kominów na zasadzie kontrastu. Obserwowali ukształtowanie terenu, bo od podłoża zależy jak powietrze się nagrzewa. Woda, mokradła ściągają w dół. Suche lasy iglaste, piach, skały dają dobre wznoszenia.

W klasie standard w środową konkurencję wygrał Przemysław Bartczak z Aeroklubu Włocławskiego. Za nim uplasował się Tadeusz Jacniacki z Aeroklubu Częstochowskiego. Na trzeciej pozycji znalazł się Jacek Flis z Aeroklubu Ziemi Zamojskiej. Spośród kobiet najlepsza w tej konkurencji okazała się Joanna Biedermann z Aeroklubu Nadwiślańskiego, która zajęła 16. lokatę. W klasie klub B najlepszy okazał się Jakub Zbylut z Aeroklubu Kieleckiego. Drugie miejsce zajął Krzysztof Trzewik z Aeroklubu Warszawskiego, a trzecie Robert Krzywy z Aeroklubu Włocławskiego. W tej klasie najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Jacek Bogatko, który ulokował się na szóstym miejscu. Najlepiej z kobiet w klasie klub B poleciała Maria Skotniczy z Aeroklubu Śląskiego plasując się na 11. pozycji.

20-letnia Zosia Garwacka z Warszawy lata już czwarty sezon.

– Moja mama byłą szybowniczą. Nasłuchałam się tych jej opowieści o lataniu i sama też tego chciałam spróbować – opowiada po środowej konkurencji. – Takie zawody to niesamowita adrenalina, ściganie się pod chmurami, pod niebem i wielka frajda oglądania świata z góry. Ważna jest rywalizacja, ale i nauka. Na zawodach najwięcej się uczymy, podglądamy najlepszych.

19-letnia Monika Bobula z Leska, należąca do Aeroklubu Poznańskiego przyznaje, że nie miała wyjścia wyborze swej życiowej pasji.

– Mój tata jest instruktorem szybowcowym. Jak się urodziłam, to zabierał mnie do szybowca i w nim usypiał – opowiada. – Tata mnie wypuszczał na mój pierwszy samodzielny lot. Byłam strasznie szczęśliwa. Śpiewałam sobie i oglądałam się sprawdzając, czy naprawdę nie ma ze mną instruktora.

Monika przekonuje, że szybownictwo jest wspaniałym sportem, daje mnóstwo wrażeń.

– Najfajniejszy dla mnie moment jest jak wylatuje się z chmury. Przez chwilę jest szaro, a potem pojawia się błękit i uderza słońce. Jest naprawdę pięknie – mówi Monika Bobula.

18-letni Stanisław Jaźnicki przyjechał na rudnickie lotnisko z Warszawy.

– Lotnictwem interesowałem się od dziecka. W mojej rodzinie był pierwszy polski instruktor szybowcowy – Stefan Grzeszczyk – opowiada. – Czternaście dni po swoich 16. urodzinach poleciałem samodzielnie. Jeżdżę teraz na zawody, na razie jednak bez wyników. Ale dla mnie najważniejsza jest radość z latania. Najprzyjemniejszy moment to pierwszy lot z Warszawy do Przasnysza. Najtrudniejszy moment był w tym roku podczas mistrzostw Polski, gdy w Iwanowicach Małych rolnik powitał mnie z widłami, gdy wylądowałem szybowcem na jego polu – uśmiecha się pilot.

Najmłodszym uczestnikiem sierpniowych zawodów szybowniczych, organizowanych przez Aeroklub Częstochowski jest 16-letni Jan Makula z Aeroklubu Poznańskiego, syn Jerzego Makuli, mistrza świata w akrobacji szybowcowej.

– Tych tradycji szybowcowych w naszej rodzinie jest więcej – mówi Janek Makula. – Stryj taty Edward był szybowcowym mistrzem świata. Na szybowcach latają też moi dwaj bracia. Ja jestem siódmym pilotem w rodzinie. Na początku wcale jednak o lataniu nie myślałem. Nie chciałem być pilotem jak wszyscy w rodzinie. Chciałem robić coś innego. Kiedy jednak rok przed szkoleniem szybowcowym zdecydowałem się na lot pasażerski, zmieniłem zdanie. Przekonałem się, że szybownictwo to jest właśnie to! Oczarowanie, wszechogarniająca przestrzeń, poczucie kontroli nad maszyną i lekka dawka adrenaliny – dodaje.

Janek marzy o przelocie na dystansie tysiąca kilometrów albo i dłuższymi. Choć w przyszłości chciałby zostać pilotem liniowym, to uważa, że właśnie w szybownictwie tkwi samo piękno i esencja latania.

– W sierpniowych zawodach uczestniczy 48 pilotów szybowcowych. Wielu z nich to bardzo młodzi ludzie, nastolatki. Cieszę się z tego, bo to dowód, że szybownictwo jest sportem atrakcyjnym dla młodzieży – mówi Artur Osmulski, instruktor szybowcowy z Aeroklubu Częstochowskiego. (wik)
 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony