Władze Korei Płd.: trzeba usunąć niebezpieczne obiekty w okolicach pasów startowych
Południowokoreańskie ministerstwo transportu zapowiedziało w środę przebudowę obiektów w okolicach pasów startowych na lotniskach, które stanowią potencjalne zagrożenie w przypadku awaryjnego lądowania. To pierwsze decyzje podjęte po katastrofie samolotu linii Jeju Air w grudniu ubiegłego roku.
Specjalna inspekcja ds. bezpieczeństwa stwierdziła, że konieczna jest przebudowa lokalizatorów na siedmiu lotniskach w całym kraju – przekazały władze w Seulu.
Wśród wymienionych portów lotniczych znalazł się Muan, gdzie 29 grudnia ubiegłego roku doszło do największych katastrofy lotniczej w historii Korei Płd. Tego dnia Boeing 737-800 linii Jeju Air, lądujący bez wysuniętego podwozia, uderzył w betonową konstrukcję na końcu pasa startowego, gdzie zainstalowano lokalizatory. Samolot natychmiast stanął w płomieniach. Spośród 181 osób znajdujących się na pokładzie uratowano dwie.
Ministerstwo przekazało, że systemy naprowadzania zostaną umieszczone pod ziemią lub pozostaną na powierzchni, ale będą to konstrukcje wykonane z lekkiej stali.
"W planach jest także opracowanie środków mających na celu skuteczniejsze zapobieganie zderzeniom z ptakami" – zaznaczył minister transportu Park Sang Wu.
Dotychczas ustalono, że kontrolerzy lotów w Muan ostrzegli pilotów Jeju Air przed możliwym zderzeniem z ptakami, a dwie minuty później kapitan nadał sygnał "mayday". W jednym silniku znaleziono ślady ptasich piór. Ujawniono także, że czarne skrzynki przestały rejestrować dane na cztery minuty przed katastrofą. Śledczy prowadzą dochodzenie w sprawie przyczyn wypadku. Lotnisko pozostanie zamknięte do 18 kwietnia.
Osobno policja poinformowała również, że Son Czang Wan, były prezes państwowej spółki Korea Airports Corporation, który sprawował funkcję podczas renowacji konstrukcji na lotnisku Muan, został znaleziony martwy w swoim domu we wtorek. Mężczyzna miał popełnić samobójstwo. Son nie był objęty dochodzeniem w sprawie katastrofy lotniczej i nie został wezwany na przesłuchanie w tej sprawie – wyjaśnił funkcjonariusz policji.
Krzysztof Pawliszak
Komentarze