Blog Piotra Lipińskiego: „Dzień jak co dzień... w powietrzu - pożegnania…”
Zapraszamy do lektury kolejnego odcinka Bloga Piotra Lipińskiego, pt. „Dzień jak co dzień... w powietrzu
- pożegnania…”
Jest powiedzenie, że w życiu są pewne tylko dwie rzeczy. Podatki i śmierć. Wiek chyba robi swoje, bo widzę jak z czasem zmienia się punkt widzenia świata. Sprawy kiedyś tak bardzo odlegle robią się coraz bliższe i często już są na wyciagnięcie ręki. Z wieloma sprawami trzeba umieć się pogodzić niezależnie jak trudne to może być. Pożegnania nigdy nie są łatwe, ale są częścią życia każdego z nas. Pod tym względem ostatnie parę lat było dosyć ciężkie.
Ostatnio z taśmy produkcyjnej wyjechał ostatni B747, czyli jeden z najbardziej rozpoznawalnych samolotów pasażerskich - Jumbo jet. Jeden z tych samolotów które naprawdę połączyły świat. Moje pierwsze wspomnienie to, kiedy kolega z klasy pokazał zdjęcie 747 stojącego obok Boeinga 707. Wtedy nie bylem fanem samolotów pasażerskich, ale wyobraźnia zadziałała.
Minęło sporo lat zanim udało mi się zobaczyć 747 z bliska. Akurat przesiadłem się z EMB145 na B757. Przy "ołówku" to był naprawdę duży samolot! Wysokie podwozie, olbrzymie silniki i już wtedy lekko wiekowy kokpit. Ale i tak czułem tą wielkość!
Któregoś dnia mieliśmy odebrać cargo i paxów w Bangladeszu. Na lotnisku w Dhaka jak to w Azji bywa 747 nie są rzadkością. Tym razem nasz firmowy Jumbo stal obok, a my mieliśmy do przekazania paczkę prosto do kokpitu. Wchodząc po schodach prawie że złapałem zadyszkę. Do środka szedłem przez OLBRZYMIE drzwi i dalej schody tym razem na górny pokład i do kokpitu. I znów poczułem się taki mały...
Miałem tez przyjemność odbyć parę lotów w kokpicie 747. Pierwszy był w 747-100, rocznik 1969, czyli z pierwszego roku produkcji i samolot był starszy ode mnie. Zobaczyłem te wszystkie przyciski i żadnego CRT. Nic - nawet FMSa nie było. Pomyślałem ze chyba za młody jestem na taki samolot. Kokpit 747-100,200,300 jest mały i głośny. Wydawał się głośny może dlatego, że pędziliśmy do Hong Kongu z maksymalna prędkością M 0.91. Była moc i dzięki temu zdążyliśmy na..., ale to już inna historia. Kokpit 747-400 jest jakby ciut cichszy i jeszcze mniejszy, bo już lata się bez FE (mechanika), ale za to gaigery już do ogarnięcia dla "dzieci magenty" czyli tych z nas którzy nawigują bez ustawiania np. VORow po trasie.
Nie znam pilota 747 który by tego samolotu nie kochał. Coś w tym musi być, a z dobrych wiadomości to ze samoloty te jeszcze długo będą jeszcze latać (przynajmniej w wersji cargo) i jest szansa, że nawet osoby siedzące teraz nad ATPLem będą mogły jeszcze usiąść za ich sterami. Long live the Queen of the skies!
Z innych pożegnań to w tym roku pewnie ostatni raz zobaczyliśmy An225. LOT żegna się ze śmigłami i Dash8Q400. Przeżywałem, jak odchodziły ATRki. Dashlinery też lubiłem. Bylem w Toronto na pierwszym szkoleniu dla pilotów Eurolotu (zdjęcia pierwszego Q400 w malowaniu ELO były tutaj opublikowane). A tak przy okazji to malowanie ELO też znika ostatecznie. Tyle lat i tyle wspomnień, pomimo, że oficjalnie w ELO nie bylem.
Pożegnaliśmy też produkcję Whalejeta, czyli A380. Wiele samolotów i linii zakończyło swój żywot przez pandemię. Trudne czasy i jeszcze nie wszystko wróciło do normalności. Bardzo trzymam kciuki za ostatnich kolegów, którzy jeszcze szukają pracy. Myślę, że dopiero latem brak pilotów przyciśnie wielu przewoźników. Według niektórych badań prawie 30,000 pilotów na całym świecie odeszło z latania na dobre. To dobra wiadomość dla tych którzy czekają na zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. To się stanie niebawem. Jeszcze chwila. Wiem jak trudno czasem w to uwierzyć, ale kiedy już usiądziecie za sterami czegoś większego i szybszego szybko zapomnicie jak bardzo teraz to przeżywacie. A dla tych którzy są w połowie albo dopiero zaczynają szkolenie to najlepsze też jeszcze przed Wami! Follow your dreams. Ważne jest, aby wiedzieć co się chce i iść za tym. Nie jest to łatwe, ale warto. Naprawdę warto.
Lotnictwo te nie tylko samoloty, ale przede wszystkim ludzie. Od pierwszego lotu braci Wright minęło grubo ponad 100 lat. To już jest parę pokoleń. Lotnictwo nigdy nie było bardziej dostępne i popularne, a z drugiej strony nigdy nie było tak trudno zobaczyć to wszystko z bliska.
Ogrodzenia, zakazy itd. Nawet Spotterzy nie maja łatwo. Jak mamy pokazać innym piękno lotnictwa następnym pokoleniom? Nie można pokazać samolotu z bliska albo widoków z kokpitu podczas lotu. Trochę bez sensu, a dobrze to już pewnie było. Ale cieszę się, że nadal są pasjonaci. Często pracują z daleka od lotniska i w zupełnie innej branży, ale na dźwięk silnika gdzieś wysoko od razu zadzierają głowy, a podczas rozmowy o lataniu dostają wypieków na twarzy. To jest moc lotnictwa.
W tym roku pożegnaliśmy tez super ludzi. Wielu odeszło bardzo nagle. Mój Tata, który pokazał mi lotnictwo z boku. Nic na sile i zawsze mnie wspierał. W swoje wolne dni zawoził na lotnisko abym mógł polecieć z instruktorem (miałem 15-16 lat i bylem bez prawa jazdy, a komunikacji miejskiej nie było). Umiał dobrze ocenić wszystko od rozmowy po wpis na blogu. Cieszę się, ze jeszcze nie tak dawno temu udało nam się nawet razem polecieć do Płocka. Male rzeczy, a tak cieszą z perspektywy czasu.
Kapitan Tomasz Smolicz. Pilot legenda. Jako pierwszy zajmował się CRM i jeszcze fajne książki pisał. Był pierwszym pilotem liniowym którego poznałem. Zawsze znalazł chwilę, aby porozmawiać i doradzić. Dzięki naszej znajomości poznałem więcej kolegów, którzy podczas pobytów w NY zaufali mi i wsiedli ze mną do kokpitu, a z czasem przekonali mnie, aby spróbować latania w Locie.
Niestety znajomych ostatnio odeszło wielu więcej. Niby normalna kolej życia, a jednak boli.
Pożegnania nigdy nie są łatwe, ale życie idzie dalej. Pamiętajmy o innych i cieszmy się każdym momentem.
Komentarze