Przejdź do treści
Źródło artykułu

Śląskie: Jeleśnia upamiętniła załogę zestrzelonego amerykańskiego bombowca

Mieszkańcy Jeleśni na Żywiecczyźnie upamiętnili w środę załogę amerykańskiego bombowca B-24 „Dinah Might”, który został 13 września 1944 r. zestrzelony przez Niemców i lądował awaryjnie. Dwóch członków załogi zginęło, ośmiu trafiło do niewoli.

Przy monumencie przypominającym o lotnikach bombowca jeleśnianie złożyli kwiaty.

Wójt Jeleśni Anna Wasilewska podkreśliła podczas uroczystości, że chce upamiętnić nie tylko członków załogi bombowca, ale zarazem „wszystkich, którzy ponieśli męczeńską śmierć broniąc Ojczyzny”. „To ważne, abyśmy znali swoją historię i pamiętali o tych, dzięki którym możemy żyć w wolnej Polsce. (…) Nie pozwólmy, aby umarli drugi raz śmiercią zapomnienia. Naszym obowiązkiem jest pamiętać o nich i uczyć tej pamięci nasze dzieci. Kształtujmy w naszych pociechach postawy patriotyczne, (…) aby nasza młodzież wiedziała, czym są słowa: Bóg, honor, Ojczyzna” – powiedziała.

Szymon Serwatka z grupy badaczy Aircraft Missing in Action Project, zbierających informacje o samolotach amerykańskich sił powietrznych, które rozbiły się lub lądowały przymusowo na okupowanych ziemiach polskich, napisał w opracowaniu, że 13 września 1944 r. podczas dziewiątej misji, której celem był atak na niemieckie zakłady paliw syntetycznych w Oświęcimiu, Liberator został trafiony przez obronę przeciwlotniczą w jeden z silników oraz w kadłub. Stało się to przed rzuceniem bomb. Załoga zawróciła na południe.

Nad Sopotnią dowódca wydał rozkaz opuszczenia maszyny. Część załogi uratowała się skacząc ze spadochronami. Ci, którzy pozostali na pokładzie, podjęli próbę lądowania na polach w okolicach Jeleśni. Bombowiec po zetknięciu z ziemią złamał się na pół. Zginęło dwóch członków załogi: nawigator Leo Dietz i drugi pilot Lester Porter. Spoczęli na cmentarzu w Żywcu. Po wojnie zostali ekshumowani i pochowani ponownie we własnym kraju.

Członkowie załogi, którzy wyskoczyli nad Sopotnią, przeżyli. Dowódca John Wegner, bombardier Charles Keutman, inżynier pokładowy Leuther Davis, radiooperator Dick Sillvan, strzelec dolny Floyd Gossett i strzelec przedni James Creamer, trafili do niemieckiej niewoli. Inżyniera pokładowego Howarda Luziera i strzelca tylnego Jamesa McCormicka przejęli partyzanci. Członkowie załogi Liberatora trafili jednak później do niewoli.

Po lądowaniu w Normandii amerykańskie lotnictwo otrzymało listę celów, które należało zniszczyć. To m.in. pola naftowe w Ploesti w Rumunii, rafinerie w Budapeszcie i Wiedniu, zakłady produkcji paliw syntetycznych i rafinerie na Śląsku oraz obiekty w Sudetach. Pierwsze skuteczne naloty przeprowadzono 7 lipca 1944 r. Do 26 grudnia włącznie przeprowadzono 19 nalotów. Podczas misji na cele na Śląsku Amerykanie stracili ponad 300 maszyn. Zginęło ok. 400 lotników. Wielu dostało się do niewoli.

Zakłady w Oświęcimiu były celem dla amerykańskich bomb już 20 sierpnia 1944. Misja z 13 września była drugą, a trzeci, ostatni nalot przeprowadzono 26 grudnia 1944 r.

Muzeum Auschwitz podało, że nalot z 13 września trwał 13 minut, od godziny 11.17 do 11.30. Uczestniczyło w nim 96 Liberatorów. Zaatakowano zakłady. Nie podjęto próby zniszczenia urządzeń zagłady w Auschwitz. Niektóre bomby spadły na teren niemieckiego obozu. W Auschwitz I zginęło 41 więźniów, a wielu odniosło rany. Zginęło też 15 esesmanów. Na Auschwitz II-Birkenau spadły dwie bomby. Jedna uszkodziła tor i nasyp bocznicy kolejowej prowadzącej do krematoriów, a druga uderzyła w schron, zabijając około 30 robotników cywilnych.

Podczas tej misji Amerykanie wykonali dobrej jakości zdjęcia obozu. Wiele lat po wojnie zinterpretowano, że widoczna na nich jest kolumna około 1,5 tys. osób, kierowanych do IV komory gazowej.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony