Sebastian Kawa: Piękny finał
Co miłe szybko przemija. Dobrze trafił Sebastian w pogodę podczas obecnej wyprawy w Kaukaz. Letnia ekspedycja miała na celu rozeznanie możliwości latania w tych dziewiczych do szybowników górach.
Powodzenie tej ekspedycji sprawiło,że postanowiono tu wrócić w okresie jesieni, aby ocenić szanse na latanie z wykorzystaniem fal.
Wprawdzie przyziemne chmury także utrudniały dostęp do szybowcowego raju nad szczytami gór, ale nie przekształcały się w burze, toteż można się było z pomocą GPS przebijać się przez nie przy wchodzeniu na wysokość jak i podczas schodzenia do lądowania.
To takie dodatkowe ćwiczenia dla pilota. Radzili sobie dobrze z tym problemem i latali codziennie.
Jedynie raz gruba warstwa deszczowych nakłoniła ich do sprawdzenia przydatności łąki w pobliżu Khurzuk dla celów lotniczych/być może przyszłego ośrodka szybowcowego/, a dwa dni temu zamarzający na skrzydłach opad nie zachęcał do długotrwałego lotu.
Śnieg pobielił góry. Silny wiatr przemieścił szybko na wschód frontowy układ, więc o świcie można było z pomocą kamer internetowych oglądać niebo pyszniące się błękitem nad szczytem Elbrusa i w okolicach Soczi.
Wiał równoległy do gór północno – zachodni wiatr. Teoretycznie w tych warunkach można było liczyć tylko na wznoszenia termiczno – żaglowe na poprzecznych grzebieniach gór, lecz Kaukaz pokazał się w pełnej krasie.
Potwierdziły się kalkulacje o możliwości wystąpienia rotora i fali u wlotu głębokiego wąwozu w pobliżu lotniska w Kisłowodsku. Na jej grzbiecie i w prądach zboczonych przedgórza Sebastian bez problemów pokonał 70-cio kilometrowy dystans do Elbrusa.
Tam prądy zboczowe i fale szybko wyniosły szczęśliwców na wysokość, która przy przejrzystym powietrzu zapewniała przepiękne widoki gór od morza do morza. Ponieważ właściciel szybowca, Anton Permjakov, musiał wyjechać, postanowiono pożegnalnym lotem uhonorować sympatycznego. „Djeda Żenię”, który z wielkim zaangażowaniem wspomagał ekspedycję.
Ten były motocyklista/mechanik w doskonałej kondycji utrzymuje swoją „Wilgę”, oraz siebie. Mimo dojrzałego wieku doskonale znosił uciążliwości występujące na dużej wysokości i ubarwił lot swoimi zachwytami. Bądź co bądź prędkość rejsowa 360 km/h, syberyjski mróz w upalny dzień,oraz bezkresny horyzont, robią wrażenie.
Plon ekspedycji jest bardzo bogaty. Zebrano wiele nowych doświadczeń i spostrzeżeń. Odkryto dla szybownictwa dziewicze, bardzo interesujące obszary. Teraz należałoby oczekiwać, iż powstanie tu atrakcyjny ośrodek szybowcowy. Cycuszki Elbrusa wabią. Tomasz Kawa
Komentarze