Sebastian Kawa: Festiwal wiosny nad Tatrami, Fatrą i Beskidami
Jeśli chcesz na wiosnę swoich przyjaciół z lotniska to wybierz się do Nitry, lub Prievidzy.
Atrakcyjność, przyjazna atmosfera i dogodna pora zawodów Pribina Cup i FCC Gliding otwierających sezon szybowcowy w naszej części Europy sprawiły, że imprezy te gromadzą więcej pilotów niż mistrzostwa świata, czy Europy. Teraz lata w Prievidzy nawet Sven Olivier z RPA. W tym roku pogoda nie dopisała uczestnikom Pribina Cup, więc rozegrano tam zaledwie 2 konkurencje, ale kto chciał poćwiczyć w trudniejszych warunkach ten mógł latać codziennie a u nas i tak hangary były jeszcze zamknięte.
Lepiej wystartowano w Prievidzy. Wprawdzie dokuczał silny wiatr, a mokra i zimna ziemia zachłannie wyłapuje jeszcze energię słoneczną, to niebo zapraszało na swe szlaki chmurami falowymi, silnymi wznoszeniami na zboczach, a po południu rześkimi cumulusami w wyższych górach po stronie północnej. Jednak z uwagi na oczywiste braki treningowe pilotów, po zimowej przerwie, wyznaczono bezpieczniejsze trasy w kierunku nizin nad Dunajem. Pogoda sprzyjała pilotom na pierwszych odcinkach. Powietrze było chłodne a osłona gór pozwalała na powstawanie w dolinach przyzwoitych wznoszeń, które silny wiatr formował wyżej w dość regularne szlaczki. Gorzej było nad równinami.
Żdzichu Bednarczuk obserwował z góry szybowiec, który usiłował przykleić się do jednego z ostatnich zboczy przed Nitrą. Doszedł do poprzecznego grzebienia, ale stanął w miejscu pod wpływem wiatru przyśpieszającego w zwężeniu doliny i nim dotarł do nawietrznej części zbocza to osiadł na przyległym polu. Sebastian dobrze rozegrał tę partię. Początkowo trzymał się wysoko pod ciągami chmur, a potem w nie tracił czasu w anemicznych wznoszeniach, lecz wykorzystując znajomość rzeźby terenu wykonywał dalekie przeskoki do spodziewanych ognisk termicznych. W końcowej fazie przesadził, bo mimo późnej pory zszedł w poszukiwaniu komina dolotowego, aż do wysokości 200m. Znalazł. Doleciał.
P.Jarysz
Wygrał przed Piotrkiem Jaryszem i Romanem Mraczkiem z niezłą prędkością 118 km/h. Gorzej wiodło się pilotom w klasie 15m i klasie klubowej, pozbawionej balastu przyśpieszającego prędkość przeskoków. Połowa z nich miała sposobność do poznania gościnnych mieszkańców okolicznych wsi, a Rosjanin Jakov Shrage, pilotujący GP 14 Velo firmy PESZKE z Krosna, wykorzystał w drodze do lotniska okazję dla przetestowania napędu elektrycznego w tym szybowcu. Jacek Flis doleciał trzeci wśród szybowców klubowych, a Pegaz dowiózł Arka Downara na 4. pozycji.
Jakov w GP14 Motuza i Kuzmickas
W „piętnastkach” tryufował Litwin Vladas Motuza, przed naszym Mateuszem Siodłoczkiem i Przemkiem Bartczakiem na 4. pozycji.
W drugim dniu wiatr trochę zelżał, a niebo radowało błękitem spragnionych słońca ludzi. Popularne systemy prognozowania pogody nie przewidywały jakichkolwiek wznoszeń napływającej od Afryki ciepłej masie powietrza, ale rozpychający się nad Rosją i Ukrainą wyż ścierał się z zachodnim sąsiadem. Przed południem nad Prievidzą pojawiły się cumulusy, a od Czadcy przez Beskid Ślaski snuł się ku równinom centralnej Polski pas postrzępionych chmurek. Dalej przekształcał się on w regularne szlaki dryfujące, aż do Kurlandii. To konwergencja. Pod taki układ wleciał Tadeusz Góra podczas swego rekordowego lotu z Bezmiechowej do Wilna. Opowiadał mi: – Nad Włodawą wleciałem pod szlak. Wyobraź sobie, że po lewej błękit, po prawej błękit, a ja prawie bez krążenia doleciałem do Lidy. Zalążki takiej konwergencji wykorzystali piloci FCC w drodze do obszarów nawrotów nad Orawą i przedgórzem Tatr. Wystartowali wysoko i w silnych wznoszeniach. Potem musieli się oddalić na wschód od napowietrznego traktu, ale za Martinem pięknie skalne zbocza Małej Fatry, a w dalszej drodze pasma gór przy bajkowo pięknym Orawskim Zamku. Podczas powrotu pod wiatr mieli pole do popisu wyżeracze wznoszeń z górskich rozpadlin.
Sebastian nie odpuścił okazji do oskubania Josefa Hornaka z kolejnej buteleczki znakomitego „lodowego” wina.
Gintas Zube
Tym razem deptał mu po piętach Gintas Zube z Litwy, w czeskim towarzystwie Romana Mraczka, Petra Krejcirika i Petra Panka.
Przy takim wsparciu i Żółw jest szybki.
W klasie 15m najszybszy okazał się nasz Żółw - Przemek Bartczak, przed młodszym Krejcirikiem oraz Darkiem Czechem (z Polski). W klubach Tomek Smólski ustąpił tylko Niemcowi i Madziarowi.Wczoraj front dał zawodnikom sposobność wypielęgnowania sprzętu. Dziś jego resztki rozciągnęły cienkie firanki nad Karpatami, ale formują się już w okolicach Żaru niewielkie obłoczki, więc nie gorzej będzie nad Małą i Wielką Fatrą, gdzie wkrótce zawirują białe, ciche, roje. Pomyślności.
Tomasz
Komentarze