Przejdź do treści
Źródło artykułu

S. Wziątek nt. obiektu, który wleciał znad Ukrainy: metody działania być może powinny zostać zmienione

Na terenie gminy Tyszowce (woj. lubelskie) służby poszukują rosyjskiego obiektu powietrznego, który w poniedziałek wleciał na terytorium Polski. Dyskusje odnośnie stosowanych metod działania powinny się odbyć i być może powinny one zostać zmienione, aby reagować nawet wtedy, kiedy obiekt nie jest widoczny - powiedział wiceszef MON Stanisław Wziątek.

W poniedziałek o godz. 6.43 na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród wleciał na terytorium Polski obiekt powietrzny; prawdopodobnie wciąż znajduje się na terytorium Polski; trwają poszukiwania. We wtorek ponad 100 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej jest zaangażowanych w poszukiwania rosyjskiego obiektu powietrznego na terenie gminy Tyszowce (woj. lubelskie).

We wtorek w Polskim Radiu 24 wiceszef MON Stanisław Wziątek był pytany o poszukiwania obiektu, który naruszył polską przestrzeń powietrzną oraz o procedury, które obowiązują w takich sytuacjach.

Wziątek zaznaczył, że w tym przypadku nie było gwarancji, które pozwoliłyby na zestrzelenie obiektu. "Na razie mamy dokładnie taki stan, w którym jeżeli jest stan pokoju, to musimy wiedzieć dokładnie, bardzo precyzyjnie, nie tylko z punktu widzenia namierzenia radarami jaki to jest obiekt, ale stwierdzić fizycznie, że to jest obiekt, który powinien zostać zestrzelony" - powiedział wiceminister.

Na pytanie, czy obowiązujące procedury są odpowiednie, Wziątek odpowiedział, że "kwestia dotycząca dyskusji odnośnie stosowanych metod działania powinna się odbyć i być może powinny one zostać zmienione i powinien być wprowadzony trzeci poziom, czyli ten środkowy". "Musimy być może wprowadzić dotychczas niestosowany, nieznany poziom właśnie takiej wojny podprogowej, który pozwoli reagować nawet wtedy, kiedy nie jest obiekt widoczny" - zaznaczył.

Wiceminister poinformował, że poszukiwania obiektu trwają zarówno na powierzchni, jak i w powietrzu za pomocą dronów obserwacyjnych. Dodał, że nie ma 100-procentowej pewności, że był to dron. Pytany o spekulacje, według których obiektem miał być dron typu Shahed, odpowiedział że są one wynikiem analizy trajektorii lotu i prędkości, z jaką obiekt się poruszał. "Ta prędkość i trajektoria odpowiadają takim zdolnościom, które posiada wcale nie najnowocześniejszy Shahed" - podkreślił.

Wziątek podkreślił, że obiekt wpadając w polską przestrzeń powietrzną był monitorowany. "Wiemy w którym obszarze zniknął jego sygnał" - mówił. Dodał, że jeśli był to dron, to może być taka sytuacja, że jeżeli dron zejdzie poniżej określonego pułapu, to jest on niewidoczny dla radarów. "Można założyć również - wcale tego nie wykluczam - że tego drona już tam nie ma" - zaznaczył.

W nocy z niedzieli na poniedziałek Rosja zaatakowała zmasowanym ostrzałem rakietowym piętnaście obwodów Ukrainy. Wybuchy słychać było w sąsiadującym z Polską obwodzie lwowskim oraz oddalonym o godzinę drogi od granicy Łucku, gdzie w wyniku ataku uszkodzony został m.in. budynek mieszkalny. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w mediach społecznościowych podał, że Rosja wystrzeliła ponad setkę rakiet różnych typów i około 100 dronów-kamikadze Shahed.

Od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. podczas ataków rakietowych pociski kilkukrotnie naruszyły polską granicę. W listopadzie 2022 r. we wsi Przewodów w woj. lubelskim spadł pocisk, zabijając dwie osoby. Z kolei w grudniu tego samego roku rosyjska rakieta Ch-55 spadła w lesie nieopodal Bydgoszczy, a o znalezieniu jej szczątków poinformowano w kwietniu 2023 r. Ponadto kilkukrotnie pociski na kilka-kilkadziesiąt sekund wlatywały w polską przestrzeń powietrzną przy granicy z Ukrainy, ale opuszczały ją nie spadając na terytorium Polski. (PAP)

kblu/ par/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony