S. Kawa: w Iranie nagle zatrzymał nas oddział antyterrorystyczny pod bronią
Na obwodnicy Teheranu w Iranie nagle zatrzymał nas oddział antyterrorystyczny pod bronią, po prostu wyciągnęli nas z samochodu. Myśleli, że nasz szybowiec to jakiś Bayraktar - powiedział w Studiu PAP Sebastian Kawa, osiemnastokrotny mistrz świata w konkurencjach szybowcowych.
Fragment wypowiedzi dostępny na: https://wideo.pap.pl/videos/75327/
Sebastian Kawa i Sebastian Lampart 20 lipca jako pierwsi w historii przelecieli szybowcem nad szczytem K2 (8611 m n.p.m.) w paśmie górskim Karakorum. Polska ekipa po wielu problemach wróciła do kraju w sobotę 17 sierpnia. Cała wyprawa od startu z Polski do powrotu zajęła im blisko dwa miesiące. W tym czasie przejechali samochodem z przyczepą i szybowcem przez Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Iran i Pakistan.
Kawa w Studiu PAP pytany o to, jak wyglądał powrót do kraju powiedział krótko: "Myśmy zaczęli uciekać". Polacy po niedawnych izraelskich zamachach na wysokiego rangą dowódcę wojskowego proirańskiego Hezbollahu Fuada Szukra oraz czołowego przywódcę politycznego Hamasu Ismaila Hanije obawiali się przebywania w Iranie w związku z zaostrzeniem izraelsko-irańskiego konfliktu.
"Nie myśleliśmy w ogóle o niczym innym, jak tylko o tym, by najszybciej się spakować i wyjechać stamtąd. (...) Pojechaliśmy natychmiast. Ganges płynął szybciej niż my jechaliśmy, to był czas w którym lodowce zaczęły się topić więc wezbrały wody w potężnej rzece. jechaliśmy przez te wszystkie zapory policyjne, asysty, konwoje aż w końcu wyjechaliśmy do Islamabadu (stolica Pakistanu)" - powiedział.
Dalsza droga, jak wyjaśnił Kawa, przebiegała nie bez problemów, w tym postojów na pustyni wymuszonych przez wojskowe asysty pakistańskiej armii. Najgorsze jednak miało ich spotkać zaraz po przekroczeniu irańskiej granicy i przejściu kilku tamtejszych wojskowych kontroli.
"I nagle na obwodnicy Teheranu gdy zwolniliśmy na bramkach wyskoczył oddział antyterrorystyczny z bronią. Przeładowywali ją przed naszym samochodem i nas zatrzymali. Po prostu wyciągnęli nas z samochodu jak w pełnej akcji terrorystycznej" - powiedział.
Kawa opisywał, że było to ok. 15 w pełni wyposażonych mężczyzn mających na sobie m.in. kamizelki i hełmy.
"Dla mnie to była wręcz taka trochę komiczna, absurdalna sytuacja. My z szybowcem, ze sprzętem sportowym, a nagle wyskakuje do nas wojsko, celując do nas z pistoletów i karabinów. (...) To było tak surrealistyczne, że nawet nie umiałem tego w tym momencie ocenić. Ale potem było nam troszeczkę nie do śmiechu" - podkreślił.
Tak polska ekspedycja spędziła na pełnym słońcu 4 godziny, aż przyjechał "jakiś ekspert", który obejrzał szybowiec, a następnie "bardzo szybko w internecie znaleźli moje nazwisko". "Jakbyście jechali do Iranu, to wpiszcie sobie swoje nazwisko w Wikipedii, to pomaga" - dodał ironicznie.
"Szukali sprzętu latającego, szpiegowskiego. Myśleli, że to jest jakiś dron, jakiś Bayraktar, który może ich zaatakować. Okazało się, że to jest szybowiec, który bez lotniska i pomocy samolotu nie może nawet wystartować (...) Więc puścili nas dalej, nawet napisali w Farsi (język perski) taką karteczkę z przeprosinami, którą mieliśmy pokazać przy następnej ewentualnej kontroli" - powiedział Kawa.
Cała rozmowa dostępna pod adresem: https://www.pap.pl/aktualnosci/gosc-studia-pap-sebastian-kawa-osiemnastokrotny-mistrz-swiata-w-konkurencjach oraz https://wideo.pap.pl/videos/75324/ (PAP)
Rozmawiał Adrian Kowarzyk
amk/ co/ lm/
Komentarze