Ruszył proces apelacyjny ws. największej katastrofy lotniczej w dziejach Air France
W Paryżu przed sądem wyższej instancji rozpoczął się w poniedziałek proces dotyczący katastrofy z 2009 roku, gdy lecący z Rio de Janeiro do Paryża samolot Airbus A330 runął do Atlantyku. Była to największa katastrofa lotnicza w dziejach Air France; zginęło wówczas 228 osób.
Należący do Air France dwusilnikowy szerokokadłubowy odrzutowiec pasażerski dalekiego zasięgu A330 runął do Atlantyku nad ranem 1 czerwca 2009 roku. Po katastrofie uznano, że wypadek spowodowało zatkanie ciśnieniowego wskaźnika prędkości lotu (tzw. rurki Pitota) przez osadzający się lód. Dopiero po dwóch latach odnalezione zostały czarne skrzynki samolotu, które potwierdziły tę hipotezę.
Podczas procesu w 2023 roku, po dwóch miesiącach debat pełnych szczegółów technicznych, jak i emocjonalnych chwil, gdy zeznawali bliscy ofiar, sąd uznał, że Airbus i Air France nie ponoszą odpowiedzialności karnej. Uznał natomiast ich odpowiedzialność cywilną. Ocenił, że choć doszło do „nieostrożności” i „zaniedbań”, to nie zdołano ustalić żadnego pewnego związku przyczynowego z katastrofą.
Apelację złożyła prokuratura. Z 489 stron cywilnych występujących podczas procesu przed sądem pierwszej instancji do apelacji przyłączyło się 281.
Prezeska Air France Anne Rigail powiedziała w poniedziałek, że linie podtrzymują nadal swą opinię, że nie popełniły przestępstwa, które pociągnęłoby za sobą katastrofę. Przewoźnikowi zarzuca się, że nie wprowadził szkolenia pilotów odpowiedniego do sytuacji oblodzenia rurek Pitota, a koncernowi Airbus - że nie docenił powagi awarii wskaźników prędkości i nie podjął wszelkich niezbędnych działań, by szybko poinformować linie lotnicze, które były wyposażone w ten sprzęt. Koncern zaprzecza tym oskarżeniom.
Proces przed sądem wyższej instancji trwać będzie dwa miesiące - do 27 listopada. Przez pierwszy miesiąc przesłuchiwani będą świadkowie i eksperci.
W 2012 roku francuskie Biuro Badań i Analiz (BEA), które zajmuje się wyjaśnianiem wypadków lotniczych, uznało, że u podłoża katastrofy samolotu leżała awaria techniczna, spowodowana zamarznięciem rurek Pitota. Oceniło równocześnie, że załoga nieodpowiednio zareagowała na błędne wskazania tych czujników prędkości. Piloci - według raportu - nie podjęli stosownych działań w odpowiedzi na ciągłe sygnały alarmowe, wskazujące na utratę przez samolot siły nośnej, co w ciągu czterech minut doprowadziło do jego zderzenia z powierzchnią oceanu. W katastrofie zginęło 228 osób - wszystkie znajdujące się na pokładzie - 216 pasażerów i 12-osobowa załoga.
W swoim raporcie BEA zaleciło wprowadzenie zmian w procedurach szkoleniowych i zmodyfikowanie wyposażenia kabiny pilotów Airbusa, by zapobiec powtórzeniu się katastrofy, której podłoże było przedmiotem sporu między pilotami i Air France z jednej strony, a z drugiej - z konsorcjum Airbus jako producentem maszyny.
Z Paryża Anna Wróbel (PAP)
awl/ mal/



Komentarze