Przejdź do treści
Źródło artykułu

Red Bull Air Race: Nowy mistrz świata w świetle reflektorów

Nigel Lamb podsumowuje miniony sezon i przewiduje, co może się wydarzyć w przyszłym.

Nigel Lamb w Hangarze 7 w Salzburgu udzielił wywiadu dla Servus TV i skomentował swój sukces, jaki odniósł w Mistrzostwach Świata Red Bull Air Race.

Nigel. Gratulujemy zwycięstwa w Mistrzostwach Świata Red Bull Air Race 2014 i niezwykle równej postawy przez cały sezon. W niedzielę kilka razy powtórzyłeś, że będzie Ci potrzeba trochę czasu, żeby przywyknąć do tej myśli. Czy to już do Ciebie dotarło, że zdołałeś pokonać ostro walczącego Hannesa Archa na jego własnym podwórku?

To fantastyczne, niesamowite. To nieprawdopodobne. Oczywiście pełne dramatyzmu, którego wolałbym uniknąć. Ale tak, w istocie rzeczy, dociera to do mnie i jest to cudowne.

Jak świętowałeś?

Nie świętowałem zbyt mocno w niedzielę, ponieważ niestety musiałem latać samolotem następnego ranka. Zadbałem zatem o to, żeby się dobrze wyspać. Ale zamierzam świętować wielokrotnie w kolejnych tygodniach i miesiącach. Prawdopodobnie przez kolejnych 12 miesięcy będziemy mieli swoje małe świętowanie, ponieważ to wielkie osiągnięcie i wspaniała chwila mojej kariery. Skorzystam z każdej okazji, żeby to uczcić.

Brytyjczycy są znani z zachowywania spokoju pod presją, ale gdy Arch pokonał wszystkich trzykrotnie w sesjach treningowych w Spielberg, a w kwalifikacjach był daleko z przodu przed wszystkimi, wyglądałeś na lekko zaniepokojonego. Co tak naprawdę myślałeś, gdy Arch tak dobrze latał w kwalifikacjach?

Muszę przyznać, że uznałem, że korzysta ze wsparcia własnej publiczności, wielkiego tłumu kibiców. Zawsze mam uczucie, że ściganie się przed własną publicznością to nie jest przewaga. A on był taki pewny siebie i szybki. Ale analizując jego loty, widzieliśmy, że cały czas był na krawędzi i w niektórych miejscach tak blisko kar, że była to bardzo ryzykowna strategia. To nie wpłynęło na mnie w grze taktycznej, ponieważ byłem przekonany, że muszę się trzymać swojej strategii, ścigać się na swój sposób i zobaczyć co się stanie. Właściwie modliłem się o naprawdę silny wiatr. Hannes był za szybki, a tor był łagodny. On był w bardzo dobrej formie. Szukałem czegoś, co może zaburzyć tę równowagę. To nie nadeszło. Po moim ostatnim przelocie byłem przekonany, że straciłem mistrzostwo. Wiedziałem też, że on musi wygrać wyścig. Aby mnie pokonać, musiałby pokonać Nicolasa (Ivanoffa).

Jakie to uczucie być piątym mistrzem świata Red Bull Air Race w szóstym kolejnym sezonie. Byli nimi Kirby Chambliss w 2006, Mike Mangold w 2007, Hannes Arch w 2008 i Paul Bonhomme w 2009 i 2010 roku. Co taka rotacja w czołówce może nam powiedzieć o sporcie, który uprawiasz?

Uważam, że to, co jest najbardziej interesujące, to to, że wszystko tak bardzo się zmieniło od 2006 i 2007 roku. Wszystko teraz jest inne. Style są inne. Najlepsze jest zrównanie się wagi samolotów i mocy, co sprawia, że mamy o wiele, wiele większą konkurencję. To dobrze, że mamy rotację w czołówce. To co jest naprawdę niesamowite w tym roku, to fakt, że dziewięciu z dwunastu pilotów było na podium, a każdy z tych, którzy nie byli na podium, w przeszłości wygrało przynajmniej jeden wyścig. Kirby był nawet mistrzem świata. Z takimi regulacjami dotyczącymi mocy i wagi, przyszły rok będzie jeszcze bardziej obfity w rywalizację i zmiany na podium.

Wciąż staramy się dowiedzieć, w jaki sposób udało Ci się sześć razy z rzędu w tym sezonie stanąć na podium i pięciokrotnie zająć drugie miejsce w tak wyrównanym sezonie?

To niewiarygodne. W jakiś sposób w tym roku byłem w formie. Gdy oglądam moje zdjęcia z kokpitu z Rovinj, gdzie uważałem, że latałem naprawdę dobrze i porównuję je z tymi dzisiejszymi, to naprawdę wiele się po drodze zmieniło. Latam po torze i to naprawdę dobrze się sprawdza. Zdołałem uniknąć popełniania prostych błędów, co często zdarzało mi się w 2010 roku. W 2010 byłem w całkiem niezłej formie. Ilekroć przylatywałem jednak na czwartym miejscu w 2010, było to następstwem głupich błędów, jak uderzanie w najłatwiejszą bramkę, czy brak poziomu w bramce, bo wybiegałem myślami zbyt daleko do przodu. W jakiś sposób zdołałem pokonać to w swojej głowie i połączyć z nieco innym stylem latania, którego stale się trzymałem. To tylko powtarzalność dała mi taki rezultat końcowy.

W drugim wyścigu w Rovinju, otrzymałeś zaledwie punkt za zajęcie ósmego miejsca. Sprawy nie miały się tak dobrze jak w 2010. Miałeś zaledwie pięć punktów, a Paul Bonhomme i Hannes Arch uciekali z 21 punktami...

Muszę przyznać, że nigdy nie mógłbym sobie wyobrazić, że wygramy mistrzostwa zaczynając z takiej pozycji. Ale jesteśmy silnym zespołem, bardzo pozytywnym i była to kwestia dobrej pracy zespołowej. Rovinj było prawdopodobnie największym dołkiem w całej mojej lotniczej karierze, która trwa już 40 lat. Wtedy popełniałem podstawowe błędy. Myślę, że mogłem zdobyć kilka punktów więcej w Rovinju. Tor wyglądał dobrze a ja latałem całkiem nieźle. To był dołek. A potem niespodziewanie przyszła wielka pewność siebie w następnym wyścigu. Dlatego było całkiem dobrze.

Jakie były kluczowe momenty dla Ciebie w tym sezonie, oczywiście poza pierwszym i jedynym zwycięstwie w Putrajaya?

Wygrywając w Putrajaya i nieco później mogłem zobaczyć, że jestem na krzywej rosnącej. Potem Hannes i Paul wkroczyli na ciernistą ścieżkę. Mogłem zobaczyć ten trend zwłaszcza w gorących wyścigach, w Dallas i Las Vegas. Malezja była punktem zwrotnym w wielu aspektach. Było naprawdę gorąco i warunki były naprawdę fizycznie trudne do zniesienia. Uświadomiłem sobie, że jeśli mogę wygrywać w takich warunkach, to mogę to robić w każdych innych. Kilkukrotnie zajmując drugie miejsca poczułem trend wzrostowy. Gdy patrzyłem jak liderzy zmagają się z problemami, zyskałem pełno wiary we własne siły.

Czego spodziewasz się po sezonie 2015?

Zapowiada się niewiarygodnie wyrównana walka. Wielu kolegów, którzy dołączyli do klasy Master w 2009 i 2010 roku poczuło smak bycia na podium i wie już czego potrzeba aby zwyciężyć. Jest szansa, że w przyszłym roku każdy pilot znajdzie się na podium. Będzie kilku różnych zwycięzców, zwłaszcza po tym, jak w tym roku mieliśmy ich pięciu. Zawodnicy będą popadali ze skrajności w skrajność od bycia na podium w jednym wyścigu, po niezdobycie żadnych punktów w kolejnym, albo zdobycie kilku czy zwycięstwo. Myślę, że w przyszłym roku będzie można z takim samym powodzeniem zwyciężyć w jednym wyścigu by w następnym nie zarobić ani punktu. To będzie bardzo ekscytujący rok.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony