Przydacz: prezydent oczekuje od służb sprawniejszych działań ws. dronów
Prezydencki minister Marcin Przydacz powiedział w poniedziałek, że prezydent Karol Nawrocki oczekuje od służb podległych rządowi sprawniejszych działań w zakresie lokalizowania i zabezpieczania fragmentów dronów, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną.
Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz spotkał się z przedstawicielami polskich mediów podczas trwającej wizyty prezydenta Karola Nawrockiego w Stanach Zjednoczonych. Minister został zapytany m.in. o nowe ustalenia w sprawie liczby rosyjskich dronów, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną.
– Nie mam tutaj żadnych nowych informacji. Jak rozumiem i wojsko, i prokuratura, i służby podległe MSWiA szukają, zbierają te szczątki – odparł Przydacz. Jednocześnie dodał, że on sam, ale też prezydent, „oczekiwałby, aby to działo się w sposób bardziej sprawny”.
– W oczywisty sposób część z tych dronów czy ich szczątków może stanowić jakieś niebezpieczeństwo – zaznaczył. Wskazał, że właśnie dlatego lokalizowanie i zabezpieczanie fragmentów bezzałogowców „powinno się odbywać na pewno w sposób dużo sprawniejszy”.
– Już jest wiele, wiele dni od momentu, w którym polskie służby powinny powziąć informacje, gdzie te szczątki się znajdują, a tymczasem słyszymy w mediach, że znajdują je przypadkowi przechodnie – mówił prezydencki minister. Ocenił, że „nie buduje to prestiżu służb podległych ministrowi (Marcinowi) Kierwińskiemu”.
– Zalecałbym panu ministrowi tutaj dużo większą aktywność – dodał Przydacz. Odwołując się do sporu o nocną prohibicję w stolicy, stwierdził, że szef MSWiA „być może za bardzo koncentruje się na tym, co w samej Warszawie i na tych kłótniach wewnętrznych w ramach rady miasta, a za mało na swojej pracy - jako nadzorującego polskie służby”. – A Polacy oczekują, że szczątki zostaną zebrane jak najszybciej, po to, by nie stanowiły żadnego zagrożenia – podkreślił.
W nocy z 9 na 10 września w trakcie nocnego ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony. We wtorek na poligonie w Orzyszu szef sztabu generalnego gen. Wiesław Kukuła przyznał, że do Polski wleciało 21 dronów.
Uruchomiono wówczas procedury obronne. Drony, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie, zostały zestrzelone przez polskie i sojusznicze lotnictwo. To pierwszy raz w nowoczesnej historii Polski, kiedy w przestrzeni powietrznej kraju Siły Powietrzne użyły uzbrojenia. Podczas zestrzeliwania dronów we wsi Wyryki został uszkodzony dom.
W sobotę ok. godz. 14 właściciel pola w woj. warmińsko-mazurskim odkrył na podmokłym terenie drona. Znajdował się on ok. 50 m od zabudowań właścicieli terenu. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski poinformował PAP, że jest to dron styropianowy. – Jego stan wskazuje na to, że przeleżał kilka dni na polu. Na ten moment sądzimy, że jest to ostatni z poszukiwanych dronów, które w nocy z 9 na 10 września wleciały na terytorium Polski – podawał Brodowski.
Pozostałe drony odnaleziono w pięciu województwach: lubelskim (najwięcej), mazowieckim, świętokrzyskim, łódzkim i warmińsko-mazurskim.
W poniedziałek premier Donald Tusk był pytany na briefingu prasowym w Sierakowicach (woj. pomorskie), dlaczego wciąż nie wiadomo, ile dronów spadło na terenie Polski w nocy z 9 na 10 września. – Będziemy wiedzieli, ile spadło dronów, wtedy, kiedy będą wszystkie odnalezione – odpowiedział Tusk, ironizując, że Rosjanie nie poinformowali nas, ile dronów faktycznie naruszyło polską przestrzeń powietrzną. (PAP)
wni/ mrr/



Komentarze