Przejdź do treści
Paralotniarz na drzewie (fot. Marcin Duszyński)
Źródło artykułu

Poradnik na temat lądowania na paralotni na drzewie

Jak przygotować się do lądowania na drzewie? W artykule pt. "Drzewowanie – każdy paralotniarz ma swoje drzewo" Marcin Duszyński przeanalizował jaki sprzęt warto mieć przy sobie, jak się zabezpieczyć i jak wezwać pomoc. Zapraszamy do lektury.

Jak drzewować?

Tak, aby dobrze zawiesić glajta. Najlepiej celować w koronę lub pień, bo wpadnięcie pomiędzy drzewa może skutkować upadkiem do samej ziemi. Przed uderzeniem w drzewo można delikatnie przyhamować, a potem puścić glajta, żeby przerzucił się przez jak największą ilość gałęzi. Warto również rzucić spadochron. Zahaczymy się o więcej gałęzi albo wytracimy część energii spadając na ziemię.

Nie celuj między drzewa w obawie przed zniszczeniem sprzętu. Lepiej wisieć na koronie drzewa, niż leżeć pod nim z połamaną nogą lub kręgosłupem. Zwykle poza kilkoma dziurkami w glajcie nic się nie stanie, a ratujesz swoje zdrowie! – radzi Marcin Duszyński.

Co zrobić tuż po zawiśnięciu?

Dobrze jest się przypiąć do solidnego konaru. Przyda się długa taśma wspinaczkowa i karabinek. Nie warto w przypływie adrenaliny wypinać się z uprzęży czy schodzić z drzewa. Możemy źle ocenić wysokość lub swoje możliwości i spaść. Paralotniowa historia zna przypadki poważnych wypadków, a nawet śmierci z tego powodu.

Używam taśmy Ocun O-sling DYN 8mm o długości 240cm. Jest również dostępny odpowiednik z poliamidu Ocun O-sling PAD 16mm. Różni je waga, wersja z dyneemy waży 65g, a poliamidowa 168g. Kosztują 70zł i 40zł. Karabinek jaki mam to zakręcany  Grivel Plume K3N. Waga 37g i cena około 40zł. Całość zajmuje niewiele miejsca, kosztuje ok. 100zł, a waży ok. 100g. Taki zestaw do niektórych uprzęży montuje na stałe firma Supair – informuje Marcin Duszyński.

Teraz trochę mocno uproszczonej teorii ze wspinaczki.
– węzeł wiązany na taśmie może ją osłabić o 50%
– siły działające na człowieka, który przez przypadek odpadnie są dużo wyższe na pętli z dyneemy, niż na nylonowej
– dyneema ma mniejsze zdolności do pochłaniania energii, niż nylon
– siły wyższe, niż 12kN mogą uszkodzić kręgosłup, a testy DMM pokazują, że nietrudno tyle wygenerować nawet przy najkrótszych lotach!

Na co uważać?

Im mniejszy współczynnik odpadnięcia – tym lepiej. Taśmę należy zamocować jak najwyżej i zwracać uwagę na to, żeby przy ew. poruszaniu się na drzewie jak najmniej podchodzić do góry.

Lot o długości 60cm na taśmie 60cm z dyneemy z węzłem może ją rozerwać! Lot o długości 120cm, na taśmie o długości 60cm może wygenerować siłę o wartości 15,4kN. Może do tego dojść jeśli wyjdziemy maksymalnie ponad miejsce zamocowania np. staniemy na gałęzi, do której przymocowana jest taśma albo będziemy schodzili w dół na pętlach (głupota!) sięgając nimi maksymalnie w dół. Na lonży z dyneemy nie powinniśmy wiązać węzłów, ponieważ mogą osłabiać ją nawet o 50%.

Kolejnym niebezpieczeństwem, które na nas czyha jest szok wiszenia, z ang. suspension trauma. Może do niego dojść, gdy po rzuceniu zapasu przymocowanego do taśm naramiennych zawiśniemy w uprzęży na taśmach udowych tak, że będą uciskać tętnice. Temat nie jest do końca zbadany – źródła podają, że może dojść do zatoru lub magazynowania toksyn. Niebezpieczne procesy mogą już zajść w kilka do kilkunastu minut. Po poluzowaniu taśm lub opuszczeniu na ziemię i zbyt szybkiej zmianie pozycji na leżąca toksyny lub zator mogą zbyt szybko wędrować po organizmie. Może prowadzić do tragicznych konsekwencji. Więcej o szoku wiszenia tutaj oraz post z przypadku z tandemu PPG (nie oglądaj w podczas jedzenia). Jeśli zawiśniesz w tej pozycji to pamiętaj o ruszaniu nogami, stanięciu na czymś lub stworzeniu stopnia z taśmy.


(fot. Marcin Duszyński)

Jak wezwać pomoc?

Współrzędne z variometru (jeśli wiemy jak je znaleźć) możemy podać koledze. Wygodniejszy będzie użycie telefonu z GPS i aplikacji do ustalenia położenia. Można wyklikać pinezkę na Google Maps, w Osmand korzystającego z Openstreetmaps, Paragliding Pilot Retrieve lub transmitować lokalizację w czacie na Whatsapp. W Polsce przydatna może okazać się aplikacja Ratunek, która wysyła zgłoszenie do GOPR przesyłając przy okazji współrzędne.

Do naprowadzenia ratownika lub kolegi przyda się gwizdek. Linę wspinaczkową wciągniemy do góry cienką żyłką z dyneemy z małym obciążnikiem. Można ją znaleźć wyszukując: plecionka dyneema 0,5mm. Legendy piszą o nitce dentystycznej, ale nie wydaje mi się to dobrym pomysłem.

Akcja może się przeciągnąć, więc warto mieć apteczkę i oświetlenie. Zawsze pod ręką mam podstawowy zestaw – folię NRC, coś do tamowania krwawienia, bandaże itp.

– Dodatkowo w apteczce zawsze mam małą czołówkę Petzl E+lite. Waga 26g, cena 90zł, zasilanie z baterii litowej “pastylki” CR2032. Warta uwagi jest również Nitecore nu25 (28g, pewnie bez paska) posiadająca port micro USB do ładowania i wbudowany akumulator. Trzeba tu jednak pamiętać o tym, że długo przechowywana może się samoczynnie, powoli rozładowywać. O samorozładowaniu baterii można przeczytać tutaj. Używam obu czołówek – Nitecore nu25 na co dzień, a Petzl E+lite leży zapomniana w apteczce – opowiada Marcin Duszyński.

Ściąganie paralotni z drzewa

Warto mieć w telefonie zapisany numer do lokalnego drzewołaza. Próbując to zrobić samodzielnie, a bez sprzętu czy umiejętności wspinaczkowych można zrobić sobie niepotrzebnie krzywdę. Ściągnięcie dobrze zawieszonego glajta tak, aby go nie uszkodzić to robota nawet na trzy godziny.

Do walki z małymi drzewami albo krzakami przyda się krótka, składana piła. Ja używam Fiskars SW73, jej waga, ergonomia i szybkość cięcia jest świetna. Zdarzyło mi się połamać ostrze – trzeba ciąć uważnie i nie używać zbyt dużo siły – radzi paralotniarz.

Na sam koniec – gdzie mieć ten zestaw? Pomagałem ostatnio koledze zejść z drzewa. Pętlę i karabinek miał w pokoju. Bagażnik za plecami to też nienajlepsze miejsce na sprzęt ratunkowy, który powinien być cały czas łatwo dostępny – dodaje.

Baza ludzi ściągających glajty z drzew: Marcin Duszyński, Żywiec i dalsze okolice: +48 883 268 791

Więcej informacji na stronie www.srudochmury.pl


Marcin Duszyński swoją przygodę z paralotniarstwem zaczął w Białymstoku, jesienią 2013r. Nieco później przeprowadził się na południe Polski, aby latać więcej. W powietrzu spędził setki godzin, zaliczył dziesiątki różnych startowisk i wiele krajów. W 2020 r. został członkiem zarządu Beskidzkiego Stowarzyszenia Paralotniowego. Od wielu lat wspina się i chodzi po drzewach. Uczestniczył w kursie pierwszej pomocy, kursach wspinaczki oraz dostępu linowego IRATA.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony