Przejdź do treści
Źródło artykułu

Październikowy numer Skrzydlatej Polski już w sprzedaży

W najnowszym, październikowym numerze Skrzydlatej Polski następujące tematy:

Z WIATREM W ZAWODY

Historyczny sukces
Tegoroczna wyprawa do Teksasu, w znane z westernów okolice Rio Bravo, Rio Grande, Hills Country i złotodajnego Eldorado, przyniosła największy sukces w historii naszego szybownictwa. Podczas rozgrywanych w sierpniu 32. Szybowcowych Mistrzostw Świata w klasie 18-metrowej tryumfował Zbigniew Nieradka a srebrny medal wywalczył Łukasz Wójcik. Natomiast Sebastian Kawa, startujący polskim szybowcem Diana 2, rozgromił konkurentów w najbardziej dynamicznej klasie szybowców 15-metrowych. Uzupełnił więc do tuzina swoją niesamowitą kolekcję złotych medali, zdobytych w najważniejszych zawodach: 8 w mistrzostwach świata, 3 w mistrzostwach Europy, oraz 1 w światowych igrzyskach lotniczych. Do Polski płynie też okazała statua z brązu, gdyż nasza drużyna w pobitym polu zostawiła światowe mocarstwa. Sukces to szczególny, bo odniesiony w kraju, będącym synonimem postępu i potęgi. W zawodach uczestniczyło 98 pilotów z 24 krajów świata.

Arena tych zawodów, Teksas, jest w przeważającej części równiną pokrytą jeszcze do dziś dużymi połaciami skarlałych, odpornych na suszę drzew, kaktusów i wszelkiego rodzaju kolczastych krzewów, a w części nadmorskiej dębowo-hikorowych lasów. Dawniej królowały tu pumy i inne dzikie koty polujące na indyki, jelenie, a czasem na ludzi. Teraz potężne koty przetrzebiono, ale nie brakuje innej zwierzyny, więc jesienią ściągają w te okolice tysiące myśliwych. Krzemienny grot indiańskiej strzały i ostrogi znalezione w jednym miejscu wśród krzaków rancza, na którym Howard, nasz gospodarz, hoduje na dziko krowy i podkarmia jelenie, świadczą o tragediach rozgrywających się tu przed laty. Z pewnością także dziś indycze sępy czyszczą czasem kości nieszczęśników, którzy z powodu wyczerpania, braku wody, ukąszenia jadowitego pająka, węża, albo z innej przyczyny, nie przebrnęli przez tę cierniową drogę do lepszego świata.

Organizatorzy zalecali pilotom szczególną ostrożność podczas lotów nad najbardziej dzikimi obszarami, gdyż pola dające szanse na lądowanie można spotkać jedynie wzdłuż stałych i okresowych rzek, których pradoliny z zasobami wody gruntowej umożliwiają nawadnianie pól, a i tam można natknąć się na potężnego byka o dwumetrowych rogach, któremu nie spodoba się niespodziewana wizyta. Natomiast na północy, wśród wzgórz Hills Country, nie ma możliwości lądowania poza lotniskami. Poważnie napominano też, aby nie znaleźć się po meksykańskiej stronie Rio Grande, gdyż obszar ten opanowały bandy przemytników i bandytów nie kochających gringo.

OD REDAKCJI

Z LOTU PO KRAJU

Z LOTU PO ŚWIECIE

PRZEMYSŁ

Śląskie centrum przemysłu lotniczego
Pisząc o Śląskim Centrum Naukowo-Technologicznym Przemysłu Lotniczego nie sposób nie zacząć od tradycji miejsca, gdzie ono powstało, oraz działalności już paru pokoleń lotników z tym miejscem związanych, a więc Bielskiem, a szerzej Podbeskidzkim. Zupełnym przypadkiem nadchodzi właśnie okrągła setna rocznica, gdy na niebo Bielska-Białej (a ściślej Białej, gdyż były to kiedyś dwa oddzielne miasta) pojawił się pierwszy samolot i to samolot pilotowany przez samego hrabiego Michała Scipio del Campo (13 października 1912). Ten pierwszy kontakt mieszkańców Podbeskidzia z lotnictwem pięknie zaowocował, gdyż w całym następnym stuleciu wiele się tu w temacie awiacji działo.

Czytelnikom Skrzydlatej Polski nie trzeba przypominać przedwojennych i powojennych osiągnięć lotniczych na Podbeskidziu. Dość powiedzieć, że dla co najmniej paru pokoleń lotników Bielsko-Biała to stolica polskiego szybownictwa. Cóż, było... Ale najważniejsze, że nadal jest. Dalej w Bielsku-Białej powstają nowe konstrukcje lotnicze, a trudno sobie wyobrazić, aby z innego niż Aleksandrowice lotniska w Polsce wystartowało więcej prototypów samolotów, czy szybowców do swego pierwszego lotu. Innymi słowy magia miejsca, zaangażowanie i profesjonalizm żyjących tu ludzi spowodował, że mimo faktu zaprzestania działalności Zakładu Szybowcowego PZL Bielsko od ok. dziesięciu lat nadal z bielskich lotnisk startują nowe konstrukcje.

WYDARZENIA

Pod historycznym sztandarem

Pod pomnikiem Poległym Lotnikom 1939–1945 na warszawskim Polu Mokotowskim odbyły się we wtorek, 28 sierpnia, uroczyste obchody Święta Lotnictwa. Z uwagi na przypadające w tym roku lotnicze rocznice było to święto jakby mocniej skoncentrowane na historii, a jego bohaterami stali się uczestnicy VI Światowego Zjazdu Lotników Polskich.

Od 1995, 28 sierpnia w Polsce obchodzone jest uroczyście Święto Lotnictwa. W tym roku jest to święto szczególne, związane z dwiema rocznicami. Tego dnia, 80 lat temu wielki sukces odnieśli kpt. pil. Franciszek Żwirko i inż. Stanisław Wigura. Polscy lotnicy zwyciężyli w prestiżowych, Międzynarodowych Zawodach Samolotów Turystycznych Challenge 1932. Niestety, wielką sławą nie dane było im cieszyć się długo. 11 września tego samego roku zginęli obaj w katastrofie pod czeskim Cierlickiem.

Druga rocznica, przypominana w tym roku, to 70 rocznica śmierci płk. pil. Stanisława Skarżyńskiego, jedynego Polaka, któremu przyznano medal Bleriota. O Skarżyńskim w lotniczym – i nie tylko – świecie głośno było co najmniej dwa razy: w 1931, z okazji jego oblotu Afryki oraz dwa lata później, gdy małym RWD-5bis samotnie pokonał Atlantyk. Tablicę upamiętniającą pilota odsłonięto właśnie w katedrze polowej WP. Płk Skarżyński zginął w 1942 po przymusowym wodowaniu wracającego z nalotu na Bremę bombowca.

Tegoroczne uroczyste obchody Święta Lotnictwa rozpoczęła msza św., którą odprawił biskup polowy WP Józef Guzdek w katedrze polowej WP, w intencji polskich lotników. Następnie wraz z dowódcą Sił Powietrznych odsłonili w katedrze tablicę upamiętniającą postać płk. pil. Stanisława Jakuba Skarżyńskiego. W uroczystości wziął udział syn bohatera, Maciej Skarżyński.

W południe, na Polu Mokotowskim, przed pomnikiem Poległym Lotnikom 1939–1945 ustawiły się 33 poczty sztandarowe jednostek wojskowych Sił Powietrznych oraz stowarzyszeń lotniczych i kombatanckich. Pojawiła się także replika sztandaru Polskich Sił Powietrznych, który zostanie wysłany do Wielkiej Brytanii. Uroczystość uświetniła orkiestra z Poznania oraz kompania reprezentacyjna SP z Dęblina.

TRANSPORT

Suplement do Ber


Polskie Fairford

Tegoroczne pokazy Royal International Air Tattoo, zorganizowane w bazie RAF w Fairford, w drugi weekend lipca, jak zawsze przyciągnęły tłumy zwiedzających. Pomimo kapryśnej pogody lotnisko odwiedziło w tych dniach ponad 130 tys. osób, które na wystawie statycznej i w powietrzu zobaczyć mogły niemal 270 różnych statków powietrznych z 25 krajów świata – czasem tak egzotycznych jak Japonia, Kolumbia, Korea Południowa, czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Wśród nich nie zabrakło też maszyn z biało-czerwoną szachownicą.

Royal International Air Tattoo (RIAT) zorganizowane zostały po raz pierwszy na lotnisku North Weald w Essen w 1971 – jeszcze pod nazwą Air Tattoo. W pierwszej edycji wzięło udział ponad sto statków powietrznych, ale ich liczba zaczęła szybko rosnąć. Kiedy na imprezie zaczęły pojawiać się samoloty i śmigłowce z zagranicy, w 1976 zdecydowano o zmianie nazwy na International Air Tattoo, a kiedy swoim patronatem pokazy objęła królowa, w 1996 ustalono ostateczną nazwę: Royal International Air Tattoo. W latach 1973–1983 impreza odbywała się na lotnisku Greenham Common. Następnie w 1985 przeniesiono ją na stałe do Fairford (choć na początku nowego wieku z powodu remontu lotniska musiała na krótko trafić do RAF Cottesmore). W 2003 na RIAT przyleciało w sumie 535(!) samolotów i śmigłowców, co zarejestrowane zostało oficjalnie w księdze rekordów Guinnessa!

Tegoroczny RIAT – jak twierdzą organizatorzy największa tego typu impreza lotnicza na świecie – także zapowiadał się bardzo interesująco. Na wystawie statycznej i podczas prezentacji w powietrzu miało się pojawić wiele statków powietrznych – tych współczesnych i tych zabytkowych. Z uwagi na charakter pokazów, a także przypadający w tym roku diamentowy jubileusz panowania brytyjskiej królowej Elżbiety II, często noszących specjalne, unikatowe barwy.

ILA 2012

ILA po nowemu

Tym razem berlińską wystawę lotniczą ILA zorganizowano na nowym terenie. Stare miejsce zostało wchłonięte przez budujące się lotnisko BER. Nowa, lepsza infrastruktura nie spowodowała jednak wzrostu zainteresowania imprezą. Liczba wojskowych statków powietrznych prezentowana na ILA była jeszcze mniejsza niż dwa lata temu. Najwięcej zaprezentowali oczywiście gospodarze, którzy wystawili niemal wszystkie typy samolotów, śmigłowców i bezzałogowych statków latających używanych przez Heer, Luftwaffe i Marine. Pojawili się także goście z Finlandii, Francji, Rumunii, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, czy Włoch. Coraz liczniej prezentowano bezzałogowce, zarówno w postaci pełnowymiarowych makiet, jak i rzeczywistych konstrukcji. Wśród konstrukcji cywilnych również przeważały konstrukcje dobrze znane z lat ubiegłych.

Wystawa lotnicza ILA W Berlinie miała w tym roku wiele akcentów polskich, bowiem nasz kraj był partnerem ostatniej edycji berlińskiej imprezy. Swoją obecność silnie zaakcentował polski przemysł lotniczy i Siły Powietrzne.

Sama uroczystość otwarcia miała również i polski akcent lotniczy. W przelocie otwierającym pokazy obok niemieckich F-4 i Tornado zaprezentował się zespół akrobacyjny Sił Powietrznych Biało-Czerwone Iskry. Zespół codziennie brał udział w pokazach w locie.

W uroczystym otwarciu wystawy, obok kanclerz Niemiec Engeli Merkel, uczestniczył również wicepremier Waldemar Pawlak.

Na wystawie statycznej można było obejrzeć nie tylko Iskry. Zaprezentowano samoloty PZL-130 Orlik TC-II i CASA 295M – egzemplarz w dwubarwnym kamuflażu oraz PZL M28 Bryza z kabiną glass cockpit. Podczas dni otwartych dla publiczności, w powietrzu prezentował się również MiG-29 1. Eskadry Lotnictwa Taktycznego w nowym malowaniu.

Polska obecność nie ograniczała się jedynie do uczestnictwa w pokazach. Swoją ekspozycję miał również polski przemysł lotniczy wystawiający się w dużej części na wspólnym stoisku pod patronatem PAIZ. Łącznie na wspólnej przestrzeni wystawowej znalazło się miejsce dla 20 przedsiębiorstw z branży lotniczej z całej Polski.

LOTNICTWO WOJSKOWE

Gorące lato PKW Orlik 4

Polscy lotnicy zakończyli niedawno czwartą misję Baltic Air Policing, polegającą na ochronie przestrzeni powietrznej nad Estonią, Litwą i Łotwą. Tegoroczny pobyt w litewskiej bazie Siaulai (Szawle) pozostanie w ich pamięci na długo, przede wszystkim ze względu na bezprecedensową liczbę startów alarmowych.

Polski Kontyngent Wojskowy Orlik 4 liczył 99 oficerów i żołnierzy, w tym 8 pilotów oraz personel techniczny wydzielony ze składu 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego, 3 nawigatorów z Centrum Operacji Powietrznych, personel zabezpieczenia logistycznego, łączności oraz administracyjno-sztabowy z innych jednostek Sił Powietrznych oraz żołnierzy Żandarmerii Wojskowej. Wyposażeniem kontyngentu były cztery samoloty bojowe MiG-29A ze składu 41. Eskadry Lotnictwa Taktycznego, podporządkowanej 22. BLot. Dowódcą PKW Orlik 4 był ppłk pil. Leszek Błach.

Pierwszą różnicą w porównaniu z poprzednimi Orlikami były cztery nowoczesne hangary typu lekkiego, które 20 maja Polacy otrzymali do dyspozycji od strony litewskiej. Zostały one wyposażone we wszystkie instalacje, niezbędne do obsługi samolotów, a od używanych dotychczas, zbudowanych przez Brytyjczyków, różnią się ociepleniem i metalowym poszyciem. Dodatkowym udogodnieniem jest możliwość wjazdu samolotów bezpośrednio z drogi kołowania. Oprócz wybudowania nowych hangarów Litwini przeprowadzili też generalny remont płaszczyzn postojowych oraz dróg kołowania.

W dniach 29–30 maja polscy lotnicy wzięli udział w ćwiczeniu NATO Baltic Region Training Event (BRTE) XII. Głównym założeniem szkoleniowym tegorocznej edycji było ćwiczenie praktyczne załóg lotniczych we współdziałaniu z wysuniętymi nawigatorami naprowadzania (FAC) oraz trenowanie przechwyceń w ramach misji Air Policing. W ćwiczeniu wzięły udział dwa polskie MiGi-29A, para A-10 Thunderbolt II i tankowiec KC-135 z bazy US Air Force w Ramstein, dwa francuskie Mirage 2000D, estoński odrzutowiec L-39 Albatros z bazy lotniczej w Ämari oraz poszukiwawczo-ratowniczy śmigłowiec Mi-17 wojsk lotniczych Łotwy. W pierwszym dniu zadaniem MiGów-29 było przechwycenie w łotewskiej przestrzeni powietrznej pary Mirage’y 2000D, a następnie zgłoszenie symulowanej awarii instalacji hydraulicznej. W związku z niesprawnością polski pilot poprosił o zgodę na wykonanie podejścia do lądowania na najbliższym lotnisku w Rydze. Następnie polskie samoloty przechwytywały naruszyciela przestrzeni powietrznej, w rolę którego wcieliły się dwa amerykańskie A-10. Kontrolę przestrzeni powietrznej podczas BRTE XII sprawowały Centrum Połączonych Operacji Lotniczych (CAOC) w Uedem i Ośrodek Zarządzania i Meldowania (CRC) w Karmelavie, gdzie pełnili dyżury nawigatorzy PKW.

Z WIATREM W ZAWODY

Spadochronowo-balonowa AntyGrawitacja

Lubelska impreza AntyGrawitacja, która odbyła się w dniach 30 sierpnia–2 września br. na lotnisku Aeroklubu Lubelskiego, obejmowała pierwsze w Polsce mistrzostwa Canopy Formation, zawody spadochronowo-balonowe oraz wznowione po wieloletniej przerwie zawody o puchar prezydenta Lublina. Do Radawca przyjechali spadochroniarze z Polski, a także Czech i Szwecji.

Pierwsze skoki kanapowe w Polsce, zwane wtedy CRW – Canopy Relative Work teraz CF – Canopy Formation to przełom lat 1970. i 1980., pojawiły się wtedy spadochrony latające skrzydła w Polsce, typu SW-11, SW-12 oraz RL-10. Te spadochrony latały, nie tylko spadały, co pozwoliło na budowanie formacji.

W drugiej połowie lat 1980., w aeroklubach regionalnych pojawiło się więcej spadochronów tzw. latających skrzydeł, typu SW-12. Były to spadochrony z liną rifingową, co w dużym stopniu utrudniało budowanie formacji. W Aeroklubie Radomskim zbudowano grupę CRW spośród kilku skoczków: Tomasz Wziątek (instruktor), Roman Rejmer, Dariusz Piątkowski, Mariusz Siczek, Robert Cieśliński. Po 1990 zaczęły się tworzyć w całym kraju pierwsze drużyny kanapowe, powstał więc pomysł utworzenia pierwszego rekordu Polski CRW. Treningi do rekordu zaczęto wiosną 1991. Wystąpiło trochę trudnych a zarazem ciekawych sytuacji z ryfingami, linkami itp. Mimo wszystko udało się utworzyć rekord składający się z dziewięciu skoczków w pionowej formacji. Nie było to łatwe. Na ten efekt zawodnicy pracowali wiele lat. Zaowocowało kilkuletnie przygotowanie, trudniejsze niż by się dziś wydawało.

Dalszy rozwój dyscypliny CRW to kontynuacja pracy szkoleniowej w Aeroklubie Warszawskim prowadzonej przez Jarosława Zwierzyńskiego, uczestnika pierwszego rekordu skoków w CRW. A także praca z młodszymi skoczkami oraz tymi starszymi, którzy powrócili do czynnego skakania po kilkuletniej przerwie. Zaowocowało to drugim rekordem CF, w formacji jedenastoosobowej, typu diament.

Kolejny etap rozwoju tej dyscypliny sportowej w naszym kraju to pomysł na organizację I Mistrzostw Polski CF w dwójkach rotacyjnych, w Aeroklubie Lubelskim. Zawody zostały poprzedzone pierwszym w naszym kraju szkoleniem doskonalącym dla sędziów spadochronowych CRW, zorganizowanym w czerwcu, w siedzibie Aeroklubu Lubelskiego. Zajęcia prowadziła Agnieszka Sobczyńska-Salomon, międzynarodowy sędzia spadochronowy FAI w tej dyscyplinie sportu spadochronowego. W szkoleniu udział brało 10 sędziów i kandydatów na sędziego spadochronowego, w dyscyplinie CF.

Talent czyni mistrza
Aeroklub Lubelski był w tym roku organizatorem XXVIII Balonowych Mistrzostw Polski oraz kolejnych, VII Międzynarodowych Zawodów Balonowych o Puchar SPA Nałęczów. W zawodach wzięło udział 27 ekip, w tym 5 z Litwy. Poza klasyfikacją latało jeszcze kilka balonów w ramach fiesty, w tym jeden z Emiratów Arabskich.

To spektakularne zawody. Mają wyłonić mistrza Polski. Cztery dni latania. Ale od pogody zależy, ile lotów uda się wykonać i ile, i jakie konkurencje rozegrać.

Dyrektor sportowy Jerzy Borowski wyniósł tę prawdę z Aeroklubu Białostockiego. Szczęśliwie aura sprzyjała zawodnikom i mogli wykonać aż sześć lotów. Tylko jeden planowany lot został odwołany z powodu ostrzeżeń przed silnymi burzami. W ciągu jednej godziny wiatr przy ziemi wzrósł z 3 do 6 m/s. W efekcie burza przeszła obok Nałęczowa. Ale mogło być bardzo niebezpiecznie.

Udane zawody to w dużej mierze efekt współpracy komisji sportowej z meteorologiem. W Nałęczowie obsługę meteorologiczną zapewniła Magda Ożga. Precyzję pomiaru wiatru potwierdziły dobre wyniki. Nawet te najtrudniejsze, strefowe konkurencje ustalone przez dyrektora sportowego, jak Maksymalna odległość rzutu dwóch markerów, były udane – prawie wszyscy piloci trafili do celu. Dobrze dobrane konkurencje dają możliwość rzetelnego porównania umiejętności pilotów.

VI Światowy Zjazd Lotników Polskich
W dniach 25–28 sierpnia br. odbył się VI Światowy Zjazd Lotników Polskich. Wzięło w nim udział ponad 300 kombatantów i weteranów oraz członków ich rodzin z kraju i zagranicy. Honorowy patronat nad zjazdem objął prezydent RP Bronisław Komorowski, który 27 sierpnia spotkał się z uczestnikami zjazdu i wręczył odznaczenia kombatantom i weteranom. Przewodniczącym komitetu organizacyjnego zjazdu był szef Sztabu SP gen. bryg. Jerzy Fryczyński.

– Utrwalanie i popularyzacja chlubnych tradycji polskiego lotnictwa są naszym obowiązkiem. Dlatego starannie przygotowaliśmy się do tych uroczystości, choć wykonujemy szereg trudnych i absorbujących zadań w kraju i za granicą – powiedział gen. broni pil. Lech Majewski, dowódca Sił Powietrznych, podczas konferencji prasowej w przededniu zjazdu.

Podczas zjazdu uczczono kilka rocznic przypadających w br.: 80-lecie zwycięstwa Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury w zawodach Challenge 1932 w Berlinie (oraz 80 rocznicę śmierci tej załogi w Cierlicku), a także 70-lecie śmierci płk. Stanisława Skarżyńskiego, który w 1933 samotnie przeleciał Atlantyk w samolocie polskiej konstrukcji RWD-5bis. Upamiętniono także twórców Marsza Lotników: por. pil. Stanisława Latwisa i Aleksandrę Zasuszankę-Dobrowolską.

I Światowy Zjazd Lotników Polskich odbył się równo 20 lat temu. Właśnie wtedy do Polski wrócił z Wielkiej Brytanii historyczny wojenny sztandar Polskich Sił Powietrznych. W tamtym zjeździe uczestniczyło 850 lotników z okresu wojny.

Podczas IV ŚZLP w 2003 uroczyście odsłonięto pomnik na Polu Mokotowskim – Ku Czci Lotników Polskich Poległych w latach 1939–1945.

Z KART HISTORII

Łoś jak prawdziwy

W zakładach PZL w Mielcu, 29 września, odbyła się niecodzienna uroczystość. Wszyscy przyzwyczailiśmy się, że producenci lotniczy w wielką pompą prezentują swoje nowe wyroby, jednak tym razem w mieleckim przedsiębiorstwie zaprezentowano samolot, którego produkcję zakończył wybuch wojny w 1939. Mowa o Łosiu.

Bombowiec PZL 37 Łoś był chlubą polskiej myśli technicznej okresu międzywojennego. To najbardziej zaawansowana konstrukcja lotnicza, jaka opuściła polskie zakłady lotnicze. Niestety, do dziś nie przetrwał żaden egzemplarz tego samolotu. Pracownicy mieleckich zakładów należących do koncernu Sikorsky Aircraft Corporation postanowili zbudować pełnowymiarową makietę Łosia.

Uroczystość prezentacji makiety miała podniosły charakter. Patronat nad nią objął prezydent Bronisław Komorowski. Obok kierownictwa i pracowników PZL w Mielcu uczestniczyli w niej parlamentarzyści, władze samorządowe, przedstawiciele Sił Powietrznych oraz liczne grono zaproszonych gości.

Co ciekawe, makieta powstała w tej samej hali fabrycznej, w której przed wojną powstawały prawdziwe Łosie. Uroczyste wytoczenie również odbyło się przed tą halą.

30 września odbyła się prezentacja dla szerokiej publiczności.

SYLWETKI LOTNIKÓW

Do widzenia Panie Pułkowniku!

13 czerwca 2010 na warszawskim lotnisku Babice dwóch weteranów Polskich Sił Powietrznych miało okazję zasiąść za sterami Spitfire’a, którym niemal 70 lat wcześniej latali pod niebem Anglii. Kiedy 92-letni Jerzy Mencel zajął miejsce w fotelu pilota, nie namyślając się wiele zamknął drzwiczki kabiny ze słowami No to, do widzenia!, jakby miał zamiar wystartować do kolejnego lotu tym myśliwcem.

28 sierpnia br., kiedy obchodziliśmy Święto Lotnictwa, a nad Warszawą defilowały samoloty Sił Powietrznych, w dalekiej Anglii pan Jerzy wyruszył w swój ostatni lot...

Jerzy Mencel urodził się 6 kwietnia 1918 w Poddębicach i ze swoim rodzinnym miastem czuł się związany przez całe życie, mimo że po wojnie osiadł na obczyźnie.

Maturę uzyskał w 1936 w Państwowej-Szkole Techniczno-Przemysłowej w Łodzi, w której kształcił się w farbiarstwie. Z przemysłem włókienniczym i barwieniem tkanin miał późnej zawodowo do czynienia przez wiele powojennych lat.

Po maturze zgłosił się ochotniczo do odbycia obowiązkowej służby wojskowej. Ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Lotnictwa, stanowiącą ówcześnie część SPL w Dęblinie. Wśród jego kolegów w SPRL byli i inni późniejsi wybitni lotnicy PSP na Zachodzie, m.in. Jerzy Damsz, Józef Gil, Gustaw Radwański, Bolesław Własnowolski i Józef Wójcik. Po ukończeniu SPRL, jako kapral podchorąży rezerwy miał przydział mobilizacyjny do 3. Pułku Lotniczego w Poznaniu, gdzie przeszkolił się następnie w pilotażu samolotów myśliwskich PZL P.11. W 1939 został zatrudniony jako cywilny instruktor pilotażu w Centrum Wyszkolenia Lotnictwa nr 1 w Dęblinie. Oprócz Polaków, szkolił także bułgarskich pilotów myśliwskich, w związku z zakupem przez ten kraj myśliwców PZL.

Nie tylko Giżycko
Tegoroczny wiosenno-letni sezon pokazów lotniczych, w porównaniu z rokiem ubiegły nie zapowiadał się różowo dla amatorów obserwowania i uwieczniania na zdjęciach podniebnych akrobacji lotniczych. Co chwilę słyszało się o odwoływanych lub przekładanych imprezach. Dlatego też z wielkim entuzjazmem pasjonaci lotnictwa przyjęli informację, że III (XIV) edycja pokazów Mazury AirShow jest nie zagrożona i odbędzie się w pierwszy weekend sierpnia.

W dniach 4–5 sierpnia br. odbyła się cykliczna impreza lotnicza Mazury AirShow, będąca zwieńczeniem Międzynarodowego Zlotu Przyjaciół Lotnictwa i Mazur, który odbywał się w dniach 2–5 sierpnia na lotnisku w Wilamowie. Cykliczna, ponieważ jej pierwsza edycja miała miejsce czternaście lat temu pod nazwą Festyn Lotniczy Mazury. Do 2010 pokazy odbywały się na lotnisku Wilamowo koło Kętrzyna, siedziby Aeroklubu Krainy Jezior – głównego organizatora imprezy.

NASZE TRASY

Recenzje
 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony