„Każdy skok to nowa historia”. Wywiad ze skoczkiem spadochronowym
8000 skoków - tyle razy st. chor. szt. Piotr opuścił pokład samolotu, by zmierzyć się z grawitacją, wiatrem i własnymi emocjami.
O pasji, dyscyplinie i radości z latania, w rozmowie z rzecznikiem prasowym 4SLSz, opowiada st. chor. szt. Piotr - żołnierz Ośrodka Szkolenia Wysokościowo-Ratowniczego i Spadochronowego w Poznaniu.
por. Marlena: Panie Chorąży, w wojsku jest Pan od 1997 roku, ale pierwszy skok wykonał Pan jeszcze wcześniej. Proszę opowiedzieć o tym momencie.
st. chor. szt. Piotr: Tak, pierwszy skok oddałem 2 maja 1996 roku, mając 18 lat, w Aeroklubie Wrocławskim, na lotnisku w Szymanowie. Skakałem z samolotu An-2 z wysokości 800 metrów na spadochronie SD-83. Pamiętam to doskonale – oddalający się brzuch samolotu, ciszę, strach, niepewność, ale też fascynację. Gdy spojrzałem w górę i zobaczyłem otwarty spadochron, poczułem ogromną radość.
por. Marlena: Od tego czasu minęło prawie 29 lat i wykonał Pan aż 8000 skoków. Jak wyglądał ten jubileuszowy?
st. chor. szt. Piotr: Osiem tysięcy skoków to spory kawałek życia. Ten konkretny skok odbył się 28 marca 2025 roku w Dęblinie, podczas kursu dla przyszłych instruktorów AFF, który prowadziłem. Moim zadaniem było markowanie ucznia – niezbyt dobrze radzącego sobie w powietrzu – dla kandydata na instruktora. To wymagające skoki. Koledzy złożyli mi gratulacje jeszcze w samolocie, a po lądowaniu było „Sto lat” i mnóstwo miłych słów. Czułem się naprawdę doceniony.
por. Marlena: A jak zmieniało się Pana środowisko służby przez te lata?
st. chor. szt. Piotr: Zaczynałem w Wojskowym Ośrodku Szkolenia Spadochronowego w Oleśnicy. W 2000 roku przekształcono go w Ośrodek Szkolenia Wysokościowo-Ratowniczego i Spadochronowego w Bydgoszczy, a od 2006 roku funkcjonujemy w Poznaniu. Te zmiany organizacyjne nie zmieniają jednak naszej pasji – skoków i szkolenia ludzi.
por. Marlena: Czy któryś skok szczególnie zapadł Panu w pamięci?
st. chor. szt. Piotr: Oj, takich skoków było wiele. Szczególnie pamiętam te z zawodów drużynowych, gdzie dosłownie o centymetr otarliśmy się o medal mistrzostw świata. Po 10 skokach drużyną zabrakło nam tylko tej jednej decyzji, tego ułamka. Emocje były niesamowite – medal był w zasięgu ręki.
por. Marlena: Czy strach jeszcze się pojawia?
st. chor. szt. Piotr: Oczywiście. Strach to zdrowa reakcja. Gdyby go nie było, coś byłoby nie tak. Ale ważne jest, by nas mobilizował, a nie paraliżował. Miałem chwile zwątpienia, jak każdy, ale miałem też szczęście do świetnych instruktorów, koleżanek i kolegów, którzy mnie wspierali.
por. Marlena: Czego nauczyło Pana spadochroniarstwo?
st. chor. szt. Piotr: Przede wszystkim odporności na stres, wytrwałości i szybkiego podejmowania decyzji. W skrócie – dyscypliny, opanowania i determinacji.
por. Marlena: Co powiedziałby Pan podchorążym, przyszłym pilotom, którzy muszą oddać swój pierwszy skok?
st. chor. szt. Piotr: Wszyscy mamy zadania, które mniej lubimy. Traktujcie je jak wyzwania. Wtedy łatwiej je wykonać, a satysfakcja będzie większa. Skoki mogą być początkiem czegoś pięknego.
por. Marlena: Czy po tylu latach skoki wciąż dają radość?
st. chor. szt. Piotr: Tak, zdecydowanie. Dają radość, zwłaszcza gdy widzę uśmiechy na twarzach tych, z którymi skaczę. Dla mnie to historia, którą ciągle piszę – rozdział po rozdziale.
por. Marlena: Ilu jest w Polsce skoczków z ponad 10 000 skoków?
st. chor. szt. Piotr: W wojsku jest nas kilku, a łącznie w Polsce około 12 osób może pochwalić się takim wynikiem.
por. Marlena: Czego można Panu życzyć?
st. chor. szt. Piotr: Żołnierskiego i spadochronowego szczęścia – nie tylko w powietrzu.
por. Marlena: Dziękuję za rozmowę i podzielenie się swoim doświadczeniem.
st. chor. szt. Piotr: Dziękuję.



Komentarze