Jakiem za żelazną kurtynę
24 października 1983 roku, o godzinie 11.26, Leszek Piłat wystartował z lotniska świdnickiego aeroklubu w najważniejszy lot swojego życia. Oficjalnie jego celem było Leszno. W rzeczywistości berlińskie lotnisko Tempelhof, miejsce, w którym dla lotniczych straceńców, uciekinierów z komunistycznej Polski zaczynała się wolność. 35 lat później, Grzegorz Linkowski, reżyser wielu dokumentalnych obrazów o najnowszych dziejach Polski, postanowił utrwalić niezwykłą historię na taśmie filmowej.
– Z pomysłem przyszedł do mnie Krzysztof Załuski pracujący dla Dziennika Wschodniego. Leszka Piłata znałem jeszcze ze studiów na UMCS. Zabrał mnie raz nawet w 1982 roku, wraz z moją przyszłą małżonką, na wycieczkę samolotem. Decyzja nie była więc trudna. Jesienią ubiegłego roku zaczął powstawać scenariusz, ruszyły poszukiwania uczestników lotu i funduszy na realizację filmu. Z pomocą przyszli: samorząd Świdnika, przy szczególnym zaangażowaniu burmistrza Waldemara Jaksona, Urząd Marszałkowski w Lublinie i Telewizja Polska, na której zamówienie film powstaje – opowiada G. Linkowski.
Leszek Piłat, który osiadł na stałe Stanach Zjednoczonych, po trzydziestu pięciu latach wciąż uważa, że ucieczka była najważniejszym wydarzeniem w jego życiu. Dlatego film oparty jest na emocjach. Jakich?
– Nie chcę tego zdradzać, ponieważ nie chcę odzierać filmu z tajemnicy. Powiem tylko, że motywy ucieczki były bardzo ciekawe i wolnościowe. Reszty widzowie dowiedzą się w czasie premiery godzinnego obrazu, która mam nadzieję, nastąpi późną jesienią, na antenie TVP1 – tłumaczy G. Linkowski.
Ekipa jest na etapie wykonywania zdjęć w Świdniku, Lublinie, Radawcu, Warszawie i Berlinie. Samolotu Jaka 12A SP KLA, którym Leszek Piłat wykonał najbardziej karkołomny lot w swojej karierze, szukali w Stalowej Woli. Okazało się, że maszyna była w remoncie. Może to i lepiej, bo otrzymała już nowoczesne malowanie i nie przypominała stanu z 83 roku. Niemal identyczna znalazła się natomiast w Aeroklubie Lubelskim i ta odegrała rolę bohaterki ucieczki.
Po zakończeniu zdjęć przyjdzie czas na postprodukcję i animacje, które są bardzo drogie. Animowana będzie część filmu pokazująca na mapie trasę przelotu Piłata. Dokument jest również fabularyzowany. Wszystko to bardzo podraża koszty produkcji. G. Linkowski nie narzeka jednak, chociaż, jak mówi, na razie finansowo jest pod kreską.
– Nie podjąłbym się realizacji filmu, gdyby historia, którą opowiada, nie była wyjątkowa. Nie pracuję na zamówienie. Wszystkie moje prace są, pod każdym względem autorskie, robione z pełnym przekonaniem, że mówią o ludziach i wydarzeniach niezwykłych. Przyznam, że jestem pod wrażeniem Świdnika. To miasto, które żyje jeszcze krótko, ale niesamowicie intensywnie. To również miejsce, w którym działo się wiele historycznych wydarzeń i działali w nim wyjątkowi ludzie. Historia Świdnika jest coraz lepiej dokumentowana i słusznie stanowi powód do dumy jego mieszkańców. Nie wszyscy wiedzą, że opowieść o Świdnickich Spacerach, które zaszokowały świat, składa się na cały rozdział publikacji Steve'a Crawshawa, dziennikarza brytyjskiego The Guardian, który wydał książkę pod tytułem „The small acts of resistance”. Opowiada ona o lokalnych rewolucjach prowadzonych w imię wolności i praw człowieka.
Komentarze