Przejdź do treści
Marysia Muś i jej Bölkow Bo 105 (fot. Krystian Walczak)
Źródło artykułu

Co kręci Marysię Muś?

Jej własne „śmigło” – jak żargonowo nazywa się helikoptery. Ta maszyna robi wrażenie – nie tylko na Marii.

Marysia Muś jest zawodowym pilotem śmigłowcowym. Na co dzień zasiada za sterami Bella 427 – prywatnej, powietrznej taksówki. Jako reprezentantka Polski, członek Narodowej Kadry Śmigłowcowej, na Robinsonie 44 startuje w zawodach rangi międzynarodowej. Teraz chce jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła. Niedawno weszła w posiadanie wyjątkowego helikoptera, Bölkowa Bo 105, który ma jej w tym pomóc.

Być może sam Bölkow nie jest bardzo rzadkim widokiem na zachodzie Europy, ale w Polsce już tak. Zwłaszcza taki, którego pilot chce nim wykonywać akrobacje. Na całym świecie takich pilotów jest niewielu – najbardziej znanym jest Siegfried „Blacky” Schwarz, którego pokaz w naszym kraju ostatnio można było obejrzeć kilka lat temu podczas 5. Konkursu Lotów Red Bull w Gdyni. Z kolei śmigłowce tego typu, które kręcą akrobacje, można policzyć na palcach jednej ręki. Z dwóch z nich, latających w barwach Red Bulla, jeden stacjonuje w Austrii w słynnym Hangarze 7, a drugi w USA. Jego możliwości świetnie wykorzystali Felix Baumgartner i Kuba Przygoński kręcąc klip „Red Bull Heli Drifting”. To, że taki sprzęt będzie latał na polskim niebie, to wspaniała wiadomość nie tylko dla osób zainteresowanych lotnictwem, ale wszystkich ludzi żądnych mocnych wrażeń…


Marysia i Bölkow Bo 105 (fot. Krystian Walczak)

„Kupiłam go w Austrii. Latał w lotniczym pogotowiu ratunkowym” – mówi Marysia o swojej „żelaznej ważce”. Dlaczego wybór padł na tę maszynę? „Bölkow to dwusilnikowy, lekki śmigłowiec, który ma sztywny wirnik – bez żadnych przegubów. Przez to jak jest skonstruowany i dzięki jego piaście, jest w stanie wykonywać rzeczy dla innych helikopterów nieosiągalne – akrobacje. To rozwiązanie jest stosowane tylko w nim i niektórych Eurocopterach, jednak ona są cięższe”. W helikopterach o tradycyjnie skonstruowanym wirniku, przy niektórych figurach łopaty mogłyby obciąć ogon.


Piasta i wirnik Bölkowa 105 (fot. Krystian Walczak)

Aktualnie Maria trenuje i przygotowuje helikopter do sezonu. „Nie trzeba w nim wprowadzać specjalnych modyfikacji. Można spróbować go odchudzić, ale nie jest to konieczne. W środku nie ma prawie nic. Nie ma tam żadnych dywaników, dodatkowych poduszeczek przy siedzeniach – goła blacha. Jest naprawdę lekki. Możemy tylko wyrzucić kilka rzeczy z awioniki. Chciałabym go też przemalować na jakiś ciemniejszy kolor”.


Ten helikopter różni się od innych (fot. Krystian Walczak)

Niemiecki helikopter różni się od tych, na których na co dzień lata Marysia – nie tylko wyglądem. „Bölkow jest… stary. Wszystko robi się w nim zupełnie inaczej niż w Bellu. Normalnie silnik uruchamia się jednym przyciskiem. Tutaj trzeba nad tym pomyśleć. Włącza się rozrusznik, turbina się kręci, trzeba wiedzieć kiedy dać paliwo i tak dalej. Sterowanie też jest inne. Nie jest to lekki i łatwy śmigłowiec do prowadzenia, co też jest fajne”. Czy stare śmigłowce kręcą Marysię? „Kręcą mnie akrobacje. A to, że ten helikopter jest taki jaki jest – super zaprojektowany – to druga sprawa. Kręci mnie możliwość takiego latania, jakiej nie mam w innych”.

A samoloty? „Gdybym miała się przesiąść na samolot, to tylko po to, żeby latać akrobacje. Śmigłowiec daje wolność. Ponadto Bölkowem można zrobić prawie wszystko to, co zrobi samolot, a oprócz tego wylądować gdzie się chce, latać jak się chce... Samolot nie wyląduje na polanie w lesie, nie powisi metr nad ziemią. Śmigłowcem latam tak jak myślę – jeśli akurat chce się cofać, lecieć w lewo, albo robić obroty wokół nosa, to je robię. Samolotem się nie da”.


Marysia przy najważniejszej części Bölkowa (fot. Krystian Walczak)

Jako członek Śmigłowcowej Kadry Narodowej Marysia startuje w różnych konkurencjach. „Jest to: slalom, fender, precyzja i nawigacja. Slalom i fender opierają się na tym, co robią służby search and rescue (dop. SAR) – ratują ludzi z różnych skomplikowanych miejsc. Tylko zamiast człowieka podwieszonego pod śmigłowiec mamy wiaderko z wodą i każdy centymetr wody, który ubędzie z wiaderka oznacza punkty karne”. Czy Bölkow nadaje się do takich zawodów? „Byłoby mi go szkoda, bo sport to duże obciążenie dla turbinowych silników”.

Latanie na zawodach i kręcenie akrobacji z pewnością daje dużo frajdy. Jednak to, co jednym wydaje się nudne, dla innych może wcale takim nie być, tak jak dla Marysi jej praca. „Latamy w różne ciekawe miejsca. Niektórzy mówią, że latanie po prostej potrafi każdy. Oczywiście to prawda, ale do tego też się trzeba przygotowywać. To jest bardzo ciekawe doświadczenie. Czasami na jakiejś dalekiej trasie, jak zepsuje się pogoda, albo stanie się coś niespodziewanego, trzeba szukać lotniska i załatwiać różne zgody. Są też różne dziwne, trudne lotniska, na które trzeba wlecieć. Jak się ląduje na głównym lotnisku w Wiedniu i Pradze, albo choćby na Okęciu, gdzie lata się nad płytą, tak jakby się było dużym samolotem, to też daje satysfakcję. Nigdy nie lądowałam na wysokim wieżowcu, ani pokładzie jachtu, za to na budynku tak i to też było fajne. Bardzo bym chciała wylądować na drapaczu chmur. Na statku też. To musi być super przeżycie”.

 
Marysia musi mieć też wiedzę o mechanice           Wnętrzności Bölkowa (fot. Krystian Walczak)

Choć zakup helikoptera to świeża sprawa, na ten rok Marysia zaplanowała już kilka pokazów. „Na pewno nie będą jeszcze wyglądały super, ponieważ ciągle wlatuję się w ten śmigłowiec i będę chciała robić proste figury. Ale będę trenowała. Planujemy też kilka wspólnych pokazów z Łukaszem Czepielą latającym na Edgu 540 (dop. więcej o „Edwardzie” tutaj). Chcemy pokazać coś innego, ponieważ szyku samolotu ze śmigłowcem jeszcze nie było”. Nie było, bo to niełatwe ani dla doświadczonego pilota śmigłowcowego jakim jest Maria, ani dla pilota wyścigowego jakim jest Łukasz. „Ja latam powoli, a Łukasz w powolnym locie nie może wykonać wszystkich manewrów. Inna sprawa to to, że spod wirnika wylatują dwie tony powietrza. Na to musimy oboje uważać. Lepiej nie przelatywać samolotem pod helikopterem na bardzo małej wysokości…”


Bölkow Bo 105 Marysi Muś (fot. Krystian Walczak)

Najbardziej charakterystyczne dane Bolkowa:
• Masa: 2,5 tony
• Moc dwóch silników: 626 kW
• Prędkość: „normalnie 120 węzłów (220 km/h), a przy lotach z Edwardem 140 (260 km/h)”
• Inne zastosowania: zajrzyj tutaj

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony