Przejdź do treści
Źródło artykułu

Bydgoszcz: Na utrzymanie lotniska miliony od samorządowców

Ryanair operuje z bydgoskiego lotniska, zgodnie z umową podpisaną z województwem kujawsko-pomorskim, jeszcze tylko przez dwa miesiące. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeśli nie otrzyma satysfakcjonującej dotacji od samorządu, wycofa się z tego portu. To byłoby dla Bydgoszczy dużym ciosem. Dlatego Urząd Marszałkowski wspólnie z urzędami miasta z obu stolic województwa ogłosił przetarg na promocję regionu.

Promocja ma się odbywać „za pośrednictwem linii lotniczych na międzynarodowych trasach”. To standardowy zabieg stosowany przez zdecydowaną większość polskich portów lotniczych, które pod przykrywką akcji promocyjnej tak naprawdę wykładają grube miliony tylko po to, żeby tani przewoźnicy otwierali stąd połączenia. W ten sposób utrzymuje się spory odsetek portów, z których rocznie korzysta mniej niż milion pasażerów. Bez tych dotacji nie miałyby szans się utrzymać.

Dotacje z aferą podsłuchową w tle

„Malutkie lotnisko, ch... wie, komu potrzebne, ale jest” - wypowiedź Marka Belki, prezesa NBP, na temat sensu istnienia portu lotniczego Łódź obiegła wszystkie ogólnopolskie media. Upublicznił ją tygodnik „Wprost”, który do dziś zbiera baty za aferę podsłuchową. Łódzkie lotnisko, tak jak i port w Bydgoszczy, od lat wisi na tanich liniach lotniczych. Dlatego musi być dotowane „pod stołem” jak to określił w rozmowie z Belką minister Sienkiewicz, przez samorządowców, którzy przekazują swoimi uchwałami miliony złotych na pokrycie strat generowanych przez porty.

Bydgoszcz znajduje się w czołówce polskich portów, dla których dotacje to gwarancja tego, że lotnisko będzie miało co zaoferować swoim pasażerom. W ten sposób całkiem niedawno udało się pozyskać połączenia z Warszawą realizowane przez Eurolot, za których utrzymanie samorządowcy płacą 12 mln zł przez rok. Urząd Marszałkowski tak samo dotował Ryanaira, z którym umowa kończy się 31 października. Stąd ogłoszenie o przetargu, w którym aktualnie zawarto ogólne sformułowania: linia lotnicza musi zamieszczać na stronie i w magazynach pokładowych banery województwa, umieścić reklamę na kadłubach samolotów oraz wysłać maile z wiadomościami o regionie do 250 tys. klientów. Urzędnicy nie będą wymagać większej liczby połączeń niż obecnie.

O nowych trasach można pomarzyć

Nic dziwnego, bowiem według wstępnych ustaleń Urząd Marszałkowski na opłaty dla Ryanaira (bo najprawdopodobniej to właśnie ta linia, jako jedyna stanie do przetargu) chce przeznaczyć 17 mln zł w ciągu trzech lat. Z budżetu województwa pochodziłoby 53 proc. tej kwoty, Bydgoszcz dorzuciłaby 30 proc., resztę natomiast Toruń – 17 proc. To roboczy plan, który może oczywiście ulec zmianie, jeśli jednak zostanie od wdrożony w życie, o nowych trasach z Bydgoszczy w ciągu najbliższych trzech lat będzie można pomarzyć. Mimo to przedstawiciele miasta uspakajają, że gdyby okazało się, że w zamian za dodatkowe połączenia przewoźnika trzeba będzie zapłacić więcej, miasto jest gotowe do negocjacji.

Obecnie Ryanair realzuje trzy połączenia z bydgoskiego portu: do Londynu, Dublina i Birmingham.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony