Przejdź do treści
Bogdan Jasiński (fot. Bogdan Jasiński/FB)
Źródło artykułu

Bez strachu nie latam

Ich akrobacje mrożą krew w żyłach widza. Piloci paralotni, szybowców i samolotów przyznają, że ich własny strach jest im potrzebny. Kto się nie boi, nie powinien latać.

W szybowcu nie ma silnika, więc panuje w nim kompletna cisza. Po starcie prędkość 100 kilometrów na godzinę wbija w fotel. – To trzeba pokochać. Jak już wciągnie, to nie ma odwrotu – przekonuje z uśmiechem Bogdan Jasiński, pilot paralotniowy i motoparalotniowy. – Potem każdego dnia człowiek patrzy w chmury i na prognozy pogody i czeka, żeby móc pojechać na lotnisko lub na łąkę – dopowiada.
 
Wystarczą ręce
Wypoczywający na plaży zerkają z zazdrością w niebo, na kolorowe motoparalotnie przemieszczające się wzdłuż linii brzegowej. Paralotniarstwo to dyscyplina sportu, która wymaga bardzo dobrej pogody: bezwietrznej, ewentualnie z delikatnym wiaterkiem.
Na kursie pilotażu paralotni lub motoparalotni trzeba zapoznać się z budową paralotni, podstawami meteorologii i przepisami ruchu lotniczego. W części praktycznej kursanci uczą się panowania nad skrzydłem na lądzie, stawiania go, zakrętów, niskich holi. Uczą się również korzystania z wyciągarek, które na płaskim terenie pozwalają im wznieść się w powietrze. Z uprawiania tej dyscypliny sportu wykluczają choroby serca, padaczki, niektóre rodzaje niepełnosprawności. – Żeby latać, trzeba mieć władzę w rękach – tłumaczy Bogdan Jasiński. – Są w Polsce piloci sparaliżowani od pasa w dół. Potrzebują wprawdzie pomocy kolegów, żeby wystartować, ale na niebie już sobie świetnie radzą i mogą się cieszyć z uprawiania tego sportu. Niepełnosprawni na wózkach mogą korzystać z motolotni i latać z pilotem w tandemie.
 
Dwa kilometry, dwanaście stopni
W motoparalotni silnik montowany jest w specjalnym koszu. Pasażer siedzi z przodu, a pilot z tyłu bądź odwrotnie. Na wyposażeniu jest radio, kask z łącznością, ewentualnie kombinezon. Jest również Ratowniczy System Hamujący (RSH), czyli spadochron. Motoparalotnia może wznieść się na wysokość 4 tysięcy metrów, ale najprzyjemniej lata się na wysokości 400–800 metrów: wtedy są najlepsze widoki i nie jest za zimno. Na wysokości dwóch kilometrów temperatura jest już o 12 stopni niższa niż na ziemi. Kombinezon wprawdzie nie jest jeszcze konieczny, ale rękawiczki i kurtka się przydają, żeby nie zmarznąć – zwłaszcza że loty odbywają się nie tylko latem, ale w ciągu całego roku.
 
Szkoła pokory
Kurs na pilota paralotniowego Bogdan Jasiński robił razem ze swoim ojcem. Dziś przy dobrej pogodzie lata praktycznie codziennie. – Już po pierwszym locie wiedziałem, że było warto – wspomina. – Tam u góry wszystko zachwyca. Trudno się opowiada o lataniu komuś, kto tego nie spróbował. Ludzie na ziemi obserwowani podczas lotu wyglądają jak mrówki. To uczy pokory. Paralotnia jest miękkopłatem, więc jeśli lecimy w warunkach turbulentnych, bardzo termicznych, to skrzydło często się składa. Wtedy trzeba zachować zimną krew i zapanować nad maszyną. Człowiek doświadcza, jaki jest malutki i lepiej siebie poznaje. Zdarzyło mi się, że skrzydło w czasie lotu złożyło się, ale nie musiałem otwierać spadochronu. Staram się latać rozważnie i w warunkach, na które pozwalają moje umiejętności. W paralotniarstwie, jak i w innych sportach ekstremalnych, zdarzają się wypadki, ale nie myślę o tym. To by mi przytłumiło radość z latania.

Cały artykuł czytaj na stronie www.przewodnik-katolicki.pl

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony