Załoga POL-2: "Zastanawiamy się czy warto wziąć spadochron czy może dodatkowy worek piasku..."
Zapraszamy do lektury wywiadu z Przemysławem Mościckim z Leszczyńskiego Klubu Balonowego, jednocześnie członkiem załogi POL-2, która jako jedna z trzech polskich weźmie udział w jesiennych zawodach Gordona Bennetta.
Dlapilota.pl: Razem z Jackiem Bogdańskim w październiku weźmiecie udział w pucharze Gordona Bennetta tworząc załogę POL-2. Zawody odbędą się w ramach największej na świecie fiesty balonowej w Albuquerque w Stanach Zjednoczonych….
Przemysław Mościcki: Dokładnie tak, zawody zaczynają się 2 października, a do Polski planujemy wrócić dwa tygodnie później. Tak naprawdę nie wiadomo, ile potrwa sama rywalizacja. Start ma się odbyć Albuquerque przy granicy z Meksykiem podczas największej na świecie fiesty balonowej. W tej imprezie poprzednich latach można było zobaczyć nawet ponad 1000 balonów, ale ostatnio ich liczba została ograniczona do 650.
Dlapilota.pl: Główna zasada Pucharu Gordona Bennetta jest prosta - wygrywa ten, kto doleci jak najdalej…
PM: Dokładnie. Formuła Pucharu Gordona Bennetta od lat jest niezmienna. Pomimo, że zawodnicy spędzą w koszach nawet kilka dni, to zostanie rozegrana tylko jedna konkurencja- najdłuższy dystans. Rekord odległości w linii prostej należy do ekipy z Belgii z 2005 r. i wynosi 3400 km. Walka bywa bardzo zacięta. Najlepszym przykładem są mistrzostwa z 2021 r., kiedy balony startowały z Polski. Różnica odległości między wygranymi, a drugim miejscem wyniosła zaledwie 3km.
Dlapilota.pl: Pierwotnie mieliście startować ze Szwajcarii, ale ze względu na sytuację na Ukrainie zawody zostały przeniesione do USA…
PM: W Europie granicznym krajem była Polska, bo przestrzenie ani Ukrainy ani Białorusi nie są dostępne do latania. Tak więc ze względów bezpieczeństwa zawody zostały przeniesione do USA, gdzie mamy dostępną całą przestrzeń powietrzną tego kraju oraz Kanady, czyli można dolecieć bardzo daleko.
W Ameryce Północnej większość wiatrów wieje na północny wschód, co można potwierdzić analizując trajektorie lotów dotychczasowych podczas pucharów Gordona Bennetta albo American Challenge. Mankamentem jest jednak, że w Kanadzie jest ciężko z miejscem do lądowania. Historia już pokazała takie sytuacje, że niektóre załogi zostawiały tam balony. My raczej nie będziemy ryzykować i ale starać się lecieć jak najdalej się da zachowując zdrowy rozsądek.
Dlapilota.pl: Wasza załoga jest w połowie bardzo doświadczona, bowiem w 2018 r. Jacek Bogdański zdobył już Puchar Gordona Bennetta. Jak oceniacie swoje szanse na tle pozostałych ekip?
PM: Naszą przewagą jest przede wszystkim sztab ludzi, który za nami stoi. To nas wyróżnia jako POL-2.
Są ekipy, które są bardziej indywidualne, a my działamy wyłącznie jako team. Obejmuje on cały sztab meteorologiczny i naszą naziemną ekipę kontroli lotów. Cały czas będzie za nami jechać naziemna grupa wsparcia, której głównym zadaniem będzie spakowanie nas i odebranie po lądowaniu. Ale na pewno będą nam też podpowiadać na jakich wysokościach lecieć. Podczas lotu będziemy mieli z nimi łączność przy pomocy telefonów satelitarnych. Zresztą USA jest to rozległy kraj i zapewne znajdą się tam miejsca gdzie nie będziemy mieli żadnego zasięgu.
Dlapilota.pl: Będą też miejsca gdzie Wasz zespół wspomagający nie będzie mógł za Wami dojechać…
PM: Podejrzewam, że będą kierować się w to miejsce gdzie będziemy lądować. Ale gdy uda się przelecieć kilka tysięcy km, a mamy taki plan, to oni będą musieli jechać za nami. To będzie też fajna przygoda i wyzwanie dla każdego.
Dlapilota.pl: Czy startujące w zawodach balony różnią się od siebie konstrukcyjnie? Co jest najbardziej istotne dla zwiększenia szans na zwycięstwo?
PM: Nie wszystkie balony są jednakowe. Różnią się one konstrukcją, ale w każdym przypadku ich czasza musi mieć maksymalnie pojemność 1000 m sześciennych, a waga kosza być zrównoważona. Udźwig balonu to około 1200kg. Po odliczeniu wagi balonu, pilotów, osprzętu i prowiantu powinniśmy być w stanie zabrać na pokład około pół tony balastu.
Zabieramy na pokład tyle piasku, żeby po jego odrzuceniu balon się wznosił. Tak naprawdę to przewagę jeśli chodzi o balast to mają ci, którzy najmniej ważą. Np. jeśli jeden pilot waży 10 kg mniej od innego to dzięki temu może zabrać jeden worek piasku więcej.
Nasz balon jest został wyprodukowany przez brytyjskiego producenta, firmę Cameron balloons i jest troszkę inny niż większość zgłoszonych do pucharu. Pozostałe są konstrukcji Wornera. Nasz ma trochę plusów, ale też trochę minusów. Minusem jest to, że będziemy musieli spędzić więcej czasu na przygotowaniu balonu przed i potem po locie. Rozkładanie balonu trwa ponad dwie godziny, a takiego Wernera 15 min. Ale w tych zawodach nie chodzi o to, żeby jak najszybciej rozłożyć balon, ale jak najdalej przelecieć. Największym plusem jest to, że konstrukcja naszego balonu nie pozwala na mieszanie wodoru z powietrzem co wpływa na nasze bezpieczeństwo.
Dlapilota.pl: Może przybliżmy naszym czytelnikom szczegóły tego procesu?
PM: Żeby zmniejszyć pułap lotu należy pozbyć się wodoru. W czaszy jest taka klapka, którą trzeba wypuścić wodór i to właśnie podczas opadania może dojść do jego mieszania z powietrzem.. Konstrukcja naszego balonu nie dopuści do takiej sytuacji.
Na świecie są jedynie dwa balony tej konstrukcji i jednym z nich będziemy właśnie lecieć. Czy to jest przewaga? Jest jeśli chodzi o nasze bezpieczeństwo. Daje nam to również spokojniejszą głowę i dzięki temu możemy podejmować lepsze decyzje. A jeżeli chodzi o sprzęt to Jacek w 2018 r. razem z Mateuszem Rękasem już wygrali Gordona Bennetta.
Od tego czasu wszystko zostało jeszcze bardziej udoskonalone. Ich poprzednie loty nie kończyły się sukcesem, ale nie ze względu na brak ich kompetencji czy właściwego sprzętu, ale raz z powodu decyzji wieży kontroli lotu z Monachium, która nie pozwoliła kontynuować lotu, a drugi raz ze względu na pogodę, która spowodowała, że musieli ratować swoje życie i lądować.
Myślę, że jakby nie te przygody to za każdym razem mieliby duże szanse na puchar.
Dlapilota.pl: Czyli takie zawody wymagają od pilotów odpowiedniego przygotowania organizmu i stosowania specjalnych diet?
PM: Tak stosujemy diety. Przykładowo, w grudniu ważyłem 85 kg, a na chwilę obecną już tylko 77. Docelowo chcę ważyć trochę powyżej 70 kg, tylko nie wiem czy przy moim wzroście będzie to bezpieczna masa.
Oprócz tego, że musimy mało ważyć to musimy być w bardzo dobrej kondycji fizycznej. To nie jest tylko dieta, ale także bieganie, pływanie, jazda na rowerze i inne sprawności. Staram się je regularnie wykonywać.
Dlapilota.pl: Przygotowania do zawodów to długotrwały proces, kiedy je dokładnie zaczęliście?
PM: Już w styczniu tego roku. Od tego czasu prowadzimy zdrowy tryb życia. Baloniarstwo co prawda z wysiłkiem fizycznym raczej nie ma zbyt wiele wspólnego, a raczej bardziej obejmuje planowanie i główkowanie.
Dlapilota.pl: A teraz powiedz najciekawszą rzecz, czyli jak podczas tak długiego lotu będzie zorganizowane wasze życie na tak małej przestrzeni? Wszak musicie tam jeść, spać i choćby załatwiać potrzeby fizjologiczne…
PM: Będziemy lecieć kilkadziesiąt godzin, dlatego będziemy mieć takie wachty po dwie lub trzy godziny. Plan jest taki, że jeśli nas dopadnie zmęczenie to będziemy lecieć na zmianę. Kosz ma 1,2 na 1,7, więc nie jest zbyt duży.
Nie ma tam na tyle miejsca, żeby się położyć wzdłuż kosza i wyprostować nogi, dlatego jest tam taka wycięta dziura, przez którą można wystawić nogi i je rozprostować. To jest nasz patent i jest bezpieczny. Ale inni załogi robią to inaczej. Przykładowo ekipa z Francji zorganizowała to w ten sposób, że jeden z pilotów wychodzi poza kosz na taką podwieszaną deskę, a drugi spina go pasami, żeby tamten nie zleciał.
My poza kosz podczas lotu nie będziemy wychodzić. Pomysł jest taki, żeby lecieć na zmianę. Jedna osoba odpoczywa, a druga pilnuje. Nasze zadanie polega na tym, żeby wykonywać plan całego teamu. To na jakiej wysokości dokładnie będziemy lecieć zależy od pracy wielu osób, szczególnie meteorologów, którzy dysponują przede wszystkim szybkim internetem, swoim doświadczeniem, a także kilkoma elementami, o których nie mogę wspominać bo najważniejszy element naszej taktyki i przewagi nad innymi załogami.
Będziemy dostawać dokładne polecenia na jakiej wysokości najlepiej lecieć. Najważniejsze jest, żeby tak zarządzać piaskiem tak, żeby wystarczył jak najdłużej.. Balon jest wypełniony w 100% wodorem i jeżeli się wznosi ten wodór się rozpręża. Jeśli balon wzniesie się na wysokość 5 km to już około połowa wodoru wydostanie się z balonu zaworem.
Dlapilota.pl: Co powoduje również, że na wyposażeniu musicie mieć również instalację tlenową..
PM: Tak, powyżej czterech kilometrów oddychanie jest ciężkie i niebezpieczne, dlatego musimy używać instalacji. Czy znajdziemy się na takich wysokościach tego nie wiem. Czym niżej będziemy lecieć tym więcej balastu będziemy mieć ze sobą. Bo żeby wejść wyżej trzeba odrzucić dużo balastu. Jeden worek na 100m. Gdy balon będzie schodził z niżej z wysokiego pułapu ciśnienie gazu się zmniejszy i balon nie będzie w pełni naprężony. Zrobi się z powłoki taki flak, który będzie ciężko opanować podczas szybkiego lądowania.
Jeśli będziemy mieli połowę tego wodoru to wyrzucając jakąś garstkę piasku to polecimy dwa razy wyżej niż jakbyśmy lecieli tym balonem wypełnionym w 100%. Znajomość praw fizyki, a w szczególności gazów to podstawa planowania lotu balonem wodorowym.
W tym akurat nasza głowa, żebyśmy to tak zaplanowali, żeby nie szaleć z balastem i myśleć o tym co będzie później. Meteorolodzy będą bardziej nam podpowiadać, które warianty są najlepsze i razem będziemy podejmować decyzje, czy nam się opłaca, czy warto jest zaryzykować czy też nie.
Dlapilota.pl: Dodatkowo oprócz instalacji tlenowej musicie mieć odpowiednie ubrania, które będą wymagane do lotu na wysokościach, na których panują ujemne temperatury…
PM: Tak naprawdę naszym głównym celem jest zabranie jak najmniejszej ilości wyposażenia. Każdy kilogram sprzętu to jest kg piasku mniej. Ubrania są bardzo ważne, żebyśmy mogli normalnie funkcjonować na wysokościach, gdzie jest bardzo chłodno. Temperatura standardowo zmienia się 6-7 stopni na każdy km i załóżmy, że znajdziemy się na 5 km to będzie tam o 30 chłodniej niż na ziemi. W USA w październiku będą to minusowe temperatury.
Żeby zachować świadomość umysłu i nie popełniać błędów to musimy funkcjonować w komfortowych warunkach, dlatego też bierzemy specjalną odzież, która nie należy do najtańszych bo musi być super lekka i wytrzymała. Komplet kurtki i spodni kosztuje w granicach 6 tys. złotych, więc to jest duża inwestycja.
Dlapilota.pl: Dodatkowo musi się pojawić pytanie o spadochrony ratunkowe, które również są dodatkową masą zabieraną na pokład…
PM: Zastanawiamy się czy warto wziąć spadochron czy może dodatkowy worek piasku. Dylemat jest duży. Z jednej strony spadochron może się przydać w sytuacjach zagrożenia, a z drugiej strony, gdyby się nie przydał, a skończylibyśmy na drugim miejscu to byłoby szkoda.
Dlapilota.pl: Tutaj warto wspomnieć, że dla osiągnięcia lepszego wyniku jesteście w stanie za burtę wyrzucić nie tylko piasek…
PM: Oczywiście spadochron też. Podczas zawodów na ziemie możemy zrzucić dosłownie wszystko i są to baterie, laptopy, ciuchy i inne. Oczywiście można się ich pozbyć tylko w odpowiednich miejscach, nie nad żadną zabudową. Ale jeśli lecimy i jedzie za nami ekipa naziemna, to ona to kontroluję i zbiera te elementy po nas.
Jeśli cokolwiek ocaleje po upadku to warto mieć to z powrotem bo to drogie rzeczy. Przykładowo baterie są bardzo lekkie i wytrzymują bardzo niskie temperatury.
Dlapilota.pl: A jeśli chodzi o kwestię Waszego codziennego odżywiania? Jak to będzie wyglądało?
PM: Mam taki plan, żeby za dużo tam nie pić ani za dużo nie jeść.
Dlapilota.pl: No i tutaj przechodzimy do opisu trudniejszych sytuacji związanych z przebywaniem dwóch osób na ograniczonej powierzchni przez dłuższy czas…
PM: Tak, jak już się najemy i się napijemy to na pewno trzeba będzie nadmiar wyrzucić z organizmu.
W koszu jest o tyle problem, że nie ma możliwości pójść w ustronne miejsce.. Dlatego musimy żyć w dobrych relacjach, żeby takie sytuacje wzajemnie znosić. Akurat, jeśli chodzi o nasze morale to jest bardzo dobrze i dużo nam to ułatwi. Wchodząc w szczegóły to jeśli chodzi o frakcję płynna to zasada jest taka, że mamy kubełek gdzie wszystko spływa i co potem wyrzucamy we właściwym momencie. Bo to też jest cenna masa.
Nie należy oczywiście pozbywać się tego balastu nad zabudowaniami, a najlepiej nad lasem czy też wodą. Używamy takich prostych reklamówek bo to jest najlepsza metoda. Czyli należy wziąć taką większa reklamówkę, szczelnie się nią obwiązać z przodu i oddać to co trzeba. Technika jest tak dopracowana, żeby się nie zabrudzić, bo ciuchów na zmianę nie będziemy ze sobą mieć.
Jeśli chodzi o numer dwa to musimy używać kubełka, który po wszystkim zawieszamy pod koszem. Ale jak już będzie nam potrzeba odrzucić garstkę piasku to w pierwszej kolejności będzie opróżniane właśnie to wiaderko.
Dlapilota.pl: Czyli może być mało komfortowo. A teraz powiedz, jakie największe wyzwania widzisz w związku z Waszym startem? Czy będzie to współpraca w załodze, logistyka, pogoda czy może taktyka?
PM: Jeżeli chodzi o taktykę to jestem o to spokojny, to tutaj mamy przewagę nad większością zespołów , a to ze względu na nasz suport. O to się nie martwię. Jeżeli chodzi o współpracę w koszu to już wykonaliśmy treningi z Jackiem. Kilka kolejnych jest przed nad nami i dobrze się dogadujemy.
To co może nas zaskoczyć to pogoda, ale ona może zaskoczyć każdego. Pytanie w którym momencie będziemy i jak daleko od innych ekip, jak pogoda zacznie się psuć. Może tak być, że inne ekipy obejmą inną taktykę i będą leciały z inną trajektorią i tam się pojawi coś co uniemożliwi im lot. Mam nadzieję, że nikogo to nie spotka i każdy będzie mógł kontynuować lot i zachować zdrową rywalizację.
Jeżeli chodzi o strefy lotnicze to te kwestie będą ogarniać nasi pomocnicy z ekipy naziemnej. Mamy osobę, która będzie odpowiedzialna za łączność z ATC i która znając trajektorię naszego lotu będzie organizowała zgody na przeloty nad konkretnymi lotniskami. Jeśli z kolei ona powie, żeby ominąć dany obszar to będziemy robić wszystko, żeby to zrobić.
W sumie to za dużo się nie obawiam, tylko, żebyśmy mieli pogodę do treningów. Tak naprawdę bardziej czekamy na ten wyjazd i rozpoczęcie zawodów niż się ich obawiamy.
Nasze nastawienie jest w 100% pozytywne. Plan jest tylko jeden, żeby zwyciężyć.
Dlapilota.pl: A jak układa się współpraca z pozostałymi polskimi załogami? Pomagacie sobie wzajemnie w przygotowaniach do zawodów?
PM: Każda ekipa ma swoją taktykę i robi to po swojemu. Wszyscy się oczywiście znamy. Z ekipą POL-3 mieliśmy takie wspólne spotkanie w Biterfeldzie, gdzie najczęściej trenujemy. Są ogólnie dwa miejsca w Niemczech gdzie możemy to robić, koło Lipska i Dortmundu. W Polsce nie ma takiej infrastruktury, także żeby poćwiczyć to za każdym razem musimy dojechać w jedną stronę około 1000 km. Wygrana w Pucharze Gordona Bennetta z 2018 r. dała jakieś nadzieje, że mogłoby coś takiego w Polsce powstać, ale jak się później okazało to nie jest takie proste i możliwości nie są zbyt duże. Mam nadzieję, że uda nam się osiągnąć w tym roku sukces i dzięki temu branża balonów gazowych będzie mogła się trochę rozwinąć.
Dlapilota.pl: Dziękujemy za rozmowę.
PM: Dziękuję.
Komentarze