Przejdź do treści
F-16 podczas ćwiczeń „Mace XIX” na Słowacji (fot. st. chor. sztab. Waldemar Młynarczyk/ Combat Camera DORSZ)
Źródło artykułu

Jastrzębie w walce radioelektronicznej

Znajdujący się na ziemi radar namierza lecący myśliwiec. Od tego momentu pilot ma zaledwie kilka sekund, by zniknąć z radaru i uniknąć zestrzelenia przez przeciwnika. Jak może się mu wymknąć? Tego rodzaju manewry wykonywali piloci podczas natowskich ćwiczeń „Mace XIX” na Słowacji. Wśród nich byli żołnierze z 32 Bazy Lotnictwa Taktycznego.

Ćwiczenia „Mace XIX” odbywały się na lotniczym poligonie Sliač na Słowacji przez niemal miesiąc. Jednak piloci z 32 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku brali w nich udział tylko przez ostatnie pięć dni. W tym czasie Polacy wykonali pięć misji. Każdą z nich rozpoczynali i kończyli w Krzesinach. Tu – na czas remontu w 32 Bazie – stacjonują Jastrzębie z Łasku.

Zadania polskich żołnierzy polegały na prowadzeniu walk radioelektronicznych. – Sprawdzaliśmy, jak radary na ziemi oddziałują na nasze samoloty oraz czy potrafimy wyjść cało z sytuacji, gdy radary nas namierzyły, a przeciwnik oddał strzał w naszym kierunku – mówi jeden z dwóch pilotów uczestniczących w „Mace XIX”.

Przed każdą z misji załogi samolotów otrzymywały dokładne dane dotyczące zadania, które mieli wykonać. Ponieważ obszar nad Słowacją zarezerwowany na ćwiczenia był niewielki, piloci mieli bardzo precyzyjnie określone wysokości w przestrzeni powietrznej, na w których mogli wykonywać zadania. – Start z Krzesin i przylot do wyznaczonej przestrzeni na Słowacji musiały się odbyć o czasie określonym co do sekundy. Tak precyzyjnie były zaplanowane misje – opowiada polski pilot. – Na wykonanie jednego zadania mieliśmy maksymalnie godzinę – dodaje.

Kiedy Jastrzębie znajdowały się w powietrzu, na ziemi w pełnej gotowości była załoga obsługująca radary. Ich zadaniem było namierzenie lecących samolotów. O takim zagrożeniu natychmiast informują pilota radary pokładowe w F-16. Bywa, że system rozpoznaje nawet rodzaj promieniowania oraz jego źródło. – Znajdujący się na ziemi radar namierza samolot, a my musimy spróbować go oszukać. Żeby to zrobić, wykonujemy pewne manewry – skręcamy, lecimy nieco wyżej czy niżej, zawracamy. Wszystko po to, aby uciec od wiązki promieniowania radarowego przeciwnika, tak by ten nie był w stanie precyzyjnie wystrzelić pocisku – wyjaśnia jeden z rozmówców. Dodaje, że piloci mają świadomość, że nawet jeśli nie uda się im uciec przed radarem, będzie to dla nich jedynie cenne doświadczenie. Co innego w realnej walce. – Kiedy czujniki w samolocie zasygnalizują, że jesteśmy namierzeni, możemy być pewni, że za 2–3 sekundy ktoś wystrzeli pocisk, który ma w nas trafić – wyjaśnia pilot F-16, który podczas „Mace XIX” był oficerem łącznikowym. Trzeba wówczas bardzo szybko podejmować właściwie decyzje i zastosować odpowiedni manewr, by uciec przed wiązką radaru. – Choć słowo uciec nie jest tu właściwe. Piloci nie uciekają, bo ciągle napierają na cel, który mają zniszczyć. Nie lecą jednak do niego po linii prostej, tylko manewrują w powietrzu – tłumaczy. Czy załogi samolotów mają szansę na oszukanie radaru? – Wszystko zależy od siły promieniowania i rodzaju tego urządzenia – zauważa oficer.

Podczas manewrów odbyły się również ćwiczenia z zakłócania promieniowania radarów. – Są samoloty dedykowane wyłącznie do tego, by latać nad polem walki i zakłócać pracę urządzeń stojących na ziemi. Taki samolot też brał udział w tych manewrach – mówi „Puma”. W ten sposób można również wykorzystać polskie F-16, choć, jak przyznają piloci, możliwości naszych myśliwców w tym zakresie nie są tak potężne jak samolotów przeznaczonych wyłącznie do takich zadań.

Ćwiczenia „Mace XIX” trwały od 7 do 29 lipca. Brali w nich udział piloci z Finlandii, Norwegii, Francji, Danii, Niemiec, Włoch, Czech, Słowacji i Polski.

Ewa Korsak

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony