Przejdź do treści
Źródło artykułu

Indie planują kupić nowe myśliwce

Na początku przyszłego roku ma się okazać, kto dostarczy Indiom 120-150 nowych jednosilnikowych myśliwców. Sprawa jest pilna, ponieważ indyjskie lotnictwo już dziś potrzebuje nowych maszyn, a wkrótce będzie musiało wycofać wysłużone MiG-i. O zamówienie powalczą najpewniej Szwedzi oferujący Gripena E oraz Amerykanie z F-16 Block 70. Produkcja samolotu miałaby zostać przeniesiona do Indii.

Indyjskie lotnictwo ma obecnie do dyspozycji radzieckie samoloty MiG -21, MiG-27, MiG-29, Su-30MKI, brytyjsko-francuskie Jaguary, francuskie Mirage-2000. To według różnych źródeł od 32 do 35 eskadr, tymczasem potrzeby określono na poziomie 45. Co więcej w najbliższych 10 latach wycofanych powinno zostać 11 eskadr, w każdej po 18 maszyn, MiG-ów-21 i MiG-ów-27 (już siedem lat temu zakładano, że do końca 2015 roku zakończą one służbę). MiG-i zastąpić mają m.in. produkowane w Indiach i od lipca wprowadzane do linii wielozadaniowe Tejasy (co najmniej 120 sztuk). We wrześniu indyjski rząd sfinalizował również kontrakt dotyczący zakupu francuskich myśliwców Rafale. Negocjacje trwały cztery lata, ostatecznie kupiono jednak 36, a nie jak wcześniej planowano 126 maszyn. To wszystko sprawia, że Hindusi muszą jak najszybciej pozyskać dodatkowe wielozadaniowe samoloty.

Kontrakt stulecia?

Jak donosi portal defensenews, powołując się na źródła w indyjskim ministerstwie obrony, New Delhi planuje kupić 120-150 nowych jednosilnikowych myśliwców. Najbardziej prawdopodobne jest, że o kontrakt stulecia (według analityków firmy konsultingowej IHS Janes jego wartość może sięgnąć 12 mld USD) powalczą Szwedzi oferujący Gripena E oraz Amerykanie z F-16 Block 70. Pozostałe samoloty, brane pod uwagę jeszcze we wcześniejszym postępowaniu, a więc F/A-18E/F Super Hornet, Eurofighter Typhoon oraz MiG-29, to maszyny dwusilnikowe.

Zarówno Saab, jak i Lockheed Martin gotowe są przenieść produkcję do Indii, zgodnie z forsowaną przez premiera Narendrę Modiego polityką „make in India”. Hindusi liczą, iż transfer technologii dokonany przy tej okazji mógłby być pomocny przy opracowaniu drugiej generacji Tejasa, którego produkcja miałaby ruszyć około 2024 roku. Wybór myśliwca, zgodnie z deklaracją ministra obrony Manohara Parrikara, ma nastąpić do marca przyszłego roku. Produkcja mogłaby zaś zostać uruchomiona w perspektywie około trzech lat.

Zbrojeniowe kalkulacje

Oceniając szanse obydwu konkurentów, trudno nie zauważyć, iż pozycja negocjacyjna Waszyngtonu jest zdecydowanie silniejsza. Indie mają już kilka konstrukcji amerykańskich (C-130, C-17, P-8, AH-64D, CH-47E, są także zainteresowane nowym powietrznym tankowcem KC-46), poza tym Lockheed Martin kusi przeniesieniem jedynej linii produkcyjnej F-16. Dzięki temu Indie stałyby się światowym centrum serwisowym myśliwca używanego w blisko trzydziestu państwach, także, co nie jest bez znaczenia, w skonfliktowanym z nimi Pakistanie. Niezwykle istotnym argumentem może okazać się również kwestia ewentualnego wznowienia przez Amerykanów produkcji F-22 Raptor. Indie to obok Japonii drugie państwo zainteresowane zakupem eksportowej wersji tego myśliwca.

Indyjskie kalkulacje określa przede wszystkim scenariusz jednoczesnego konfliktu z Pakistanem i Chinami. Do dywersyfikacji dostaw uzbrojenia, którą wyraźnie widać na przykładzie floty sił powietrznych, składania widmo nałożenia na Indie różnego rodzaju sankcji, jak miało to miejsce np. po testach nuklearnych z 1998 roku.

Rafał Ciastoń, ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego ds. stosunków międzynarodowych, technologii militarnych i konfliktów zbrojnych

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony