Winny, czy niewinny? Rozmowa z pilotem premiera Millera
We wtorek rozstrzygną się losy ppłk. Marka Miłosza, pilota, którego prokuratura oskarża o spowodowanie wypadku śmigłowca z premierem Millerem na pokładzie. Sąd Najwyższy zdecyduje, czy sprawa zostanie ponownie rozpatrzona.
Marek Miłosz siedział za sterami śmigłowca Mi – 8, którym 4 grudnia 2003 roku premier Leszek Miller wracał do Warszawy z Wrocławia. Gdy w pobliżu Piaseczna w maszynie wyłączyły się oba silniki, pilot lądował awaryjnie, po mistrzowsku stosując manewr tzw. autorotacji.
W wypadku, oprócz szefa rządu rannych zostało kilkunastu pasażerów i członków załogi, w tym ówczesna wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska. W marcu 2004 roku prokuratura postawiła Markowi Miłoszowi m.in. zarzut umyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy powietrznej (pilot nie włączył instalacji zapobiegającej oblodzeniu silników). Po sześciu latach sąd wojskowy uniewinnił oficera, jednak prokuratura nie zgodziła się z wyrokiem i złożyła apelację do Sądu Najwyższego.
(...)
Juliusz Ćwieluch: To wszystko działo się już po uderzeniu w ziemię. Był taki moment, że pomyślał Pan, że już więcej nie będzie Pan po niej stąpał?
Ppłk Marek Miłosz: Na początku nie miałem czarnych myśli.
(...)
A przed katastrofą ćwiczył Pan autorotację?
Znałem tylko teoretycznie, jak się ją przeprowadza...
Pełne odpowiedzi ppłk. Marka Miłosza na te i inne pytania poznasz czytając całość wywiadu na stronie Polityki.
Komentarze